Piłka ręczna. Serbia - Polska 34:34. Bartłomiej Jaszka: Widać światełko w tunelu, dostaliśmy półtorej godziny frajdy

- Widać światełko w tunelu, jest nadzieja, że z tymi zawodnikami można coś zrobić - mówi Bartłomiej Jaszka po wyjazdowym remisie Polski z Serbią w eliminacjach ME 2018. Nasi piłkarze ręczni tylko zwycięstwem mogli przedłużyć swoje matematyczne szanse na awans do chorwackiego turnieju. - Pewnie, że jest niedosyt, bo mogli wygrać. Ale przecież i tak jest super, że dali nam półtorej godziny frajdy przed telewizorami

Łukasz Jachimiak: - powiedz szczerze – Tobie też nie przyszło do głowy, że w swoim pierwszym meczu o punkty kadra Piotra Przybeckiego z siedmioma debiutantami w składzie zremisuje na wyjeździe z Serbią?

Bartłomiej Jaszka: - no pewnie, że nie przyszło. Jestem bardzo zadowolony, że chłopaki się nie wystraszyły. Towarzyski turniej, który oni grali kilka dni temu w Norwegii to coś zupełnie innego od gry o punkty. Zwłaszcza w Serbii, z fanatycznymi kibicami na trybunach. No i przecież w Elverum walczyli, ale nie pokazali wielkiej gry, przegrali wszystkie trzy mecze, a rywale nie byli tam w najmocniejszych składach. Teraz było widać, że na Serbów wyszli bez żadnej bojaźni. Grali jak równy z równym, to strasznie cieszy. Widać światełko w tunelu, jest nadzieja, że z tymi zawodnikami można coś zrobić. Naprawdę fajnie to wyglądało.

- Kilka dni po klęsce 22:41 z Norwegami – niesamowite.

- To prawda. Norwegowie byli akurat w mocnym składzie, inaczej niż Szwedzi i Islandczycy, z którymi poprzegrywaliśmy nieznacznie. W każdym razie trudno było o optymizm, a jednak znów mogliśmy sobie przypomnieć, że jak się Serbów przyciśnie, to się męczą, podpalają, nie idzie im. Bardzo dobrze pobronił Mateusz Kornecki, w ataku graliśmy konsekwentnie, do pewnej pozycji rzutowej, no i to wystarczyło, żeby urwać punkt liderowi naszej grupy.

- Szkoda, że tylko punkt. Już nieważne, że dwa nadal dawałyby nam matematyczne szanse na awans do finałów ME. Zwyczajnie żal zmarnowanych sytuacji w końcówce – kontry Pawła Gendy z 57. minuty, gdy mogliśmy wyjść na dwubramkowe prowadzenie albo kroków Piotra Chrapkowskiego z ostatniej minuty, gdy było 34:34. A o zachowaniu Przemysława Krajewskiego, który na siedem sekund przed końcem miał piłkę, ale nie zdecydował się wyprowadzić kontry, to nawet nie wiem co powiedzieć.

- Ja też nie wiem, trzeba zapytać Przemka. Też się dziwiłem, że nie gramy. Serbowie za szybko nie wracali, można było się postarać wyprowadzić szybki kontratak, a Krajewski się zatrzymał, wahał i dopiero w ostatniej sekundzie próbował długiego podania do skrzydła. Pewnie, że jest niedosyt, bo Serbowie byli do ogrania. Wyszło niedoświadczenie naszych zawodników. Chłopaki nie mają międzynarodowego obycia, więc płacą frycowe. Ciekawe, co pokażą za kilka dni z Rumunami. Na razie jest super, że dali nam półtorej godziny frajdy, bardzo fajnej piłki ręcznej, że nie zmarnowaliśmy czasu przed telewizorem. A w niedzielę w Gdańsku niech znów to zrobią.

- Może właśnie zapewnili sobie niezłą frekwencję na tym meczu.

- Mam nadzieję, że kibice dopiszą, że kupią bilety. A gdyby była pełna hala, co przez lata była normą, to ten młody zespół dostałby jeszcze większych skrzydeł.

- Kogo z tych najmłodszych, poza wymienionym już Korneckim, wyróżnisz za mecz z Serbami?

- Michał Potoczny bardzo dobrze kierował grą, świetnie wchodził w strefę, wjeżdżał między dwóch, dzięki czemu dogodne sytuacje z chwilą na wyskok i spokojny rzut miał Rafał Przybylski. Michała Serbowie musieli szybko zacząć kryć indywidualnie. Bardzo fajnie zaprezentował się też Arek Moryto, również Janek Czuwara wszedł bez kompleksów i godnie zastępował „Krajka”. Zaraz wymienię wszystkich, bo myślę sobie, że jak tego nie zrobię, to kogoś skrzywdzę. Naprawdę wszyscy zasługują na pochwały. Była walka w obronie, był dobrze zorganizowany atak, również szybki, wszyscy grali konsekwentnie, z wiarą w dobry wynik. Świetną niespodziankę nam sprawili, naprawdę.

Jacek Magiera w "Wilkowicz Sam na Sam": Ktoś kto mówił, że nie mam charyzmy, nie wie co to charyzma. Ja po prostu nigdy nie udaję. I nie chodzę na skróty

Więcej o:
Copyright © Agora SA