ME piłkarek ręcznych 2014. Nowiński: Polki już zrealizowały cel

- To, że przed rokiem Polki zajęły czwarte miejsce na mistrzostwach świata, wcale nie znaczy, że są w tej chwili czwartą drużyną świata albo Europy - mówi trener piłki ręcznej i ekspert telewizyjny Wojciech Nowiński. - W tej chwili każda wygrana będzie bardzo dużym osiągnięciem - dodaje przed startem drugiej rundy ME na Węgrzech i w Chorwacji. W Debreczynie Polki zagrają kolejno z Danią, Norwegią i Rumunią. Relacja na żywo z pierwszego meczu w sobotę o godz. 16 na Sport.pl.

Łukasz Jachimiak: Jak pan ocenia reprezentację Polski po trzech meczach na węgiersko-chorwackich mistrzostwach Europy? Pokonując Rosję, drużyna Kima Rasmussena zrehabilitowała się za słabe spotkania i porażki z Hiszpanią i Węgrami?

Wojciech Nowiński: Myślę, że dziewczyny się zrehabilitowały, bo pokonanie Rosjanek nigdy nie należy do łatwych zadań. Polki na pewno nie były faworytkami tego meczu, a wygrały w dobrym stylu i zrealizowały cel minimum, jakim było wyjście z grupy. Na pewno po tym spotkaniu absolutnie nie można mieć do zespołu zastrzeżeń.

Czego teraz spodziewać się po naszej drużynie? O medalu chyba nie ma co śnić - w drugiej rundzie startujemy bez punktów, a wszystkie rywalki są bardzo mocne.

- Zacznijmy od samego początku. Sen o medalach jest snem bardzo dziwnym. To, że przed rokiem Polki zajęły czwarte miejsce na mistrzostwach świata, wcale nie znaczy, że są w tej chwili czwartą drużyną świata albo Europy. Żeby taką być, to trzeba odpowiedni rezultat powtórzyć trzy-, czterokrotnie. Dopiero wtedy można powiedzieć, że dany kraj naprawdę zadomowił się w ścisłej elicie europejskiej czy światowej. W tych mistrzostwach wystartowało 11 drużyn, które w swojej historii zdobyły już medale wielkich imprez. Polska nigdy tego nie zrobiła. To jedno czwarte miejsce nie jest według mnie na tyle wielkim sukcesem, żebyśmy od razu wymagali od naszych zawodniczek medalu. One naprawdę zderzają się z drużynami lepszymi od tej, jaką same tworzą. W górę trzeba iść powoli. Innej drogi nie ma.

Czyli każde zwycięstwo w drugiej fazie będzie dużym sukcesem?

- Tak. W tej chwili każda wygrana będzie bardzo dużym osiągnięciem. Norweżki przyjechały na ten turniej, żeby go wygrać. Dunki również przyjechały po złoto. Jeżeli mistrzyniami zostaną jedne albo drugie, nikt nie powie o sensacji. To byłby logiczny układ wydarzeń. W tym tygodniu mocniejsze były Norweżki [wygrały z Dunkami 27:21], ale za miesiąc mogłyby wygrać Dunki. W meczach z tymi rywalkami każdy nasz sukces będzie ogromną niespodzianką [podobnie uważają bukmacherzy, Fortuna w meczu Polska - Dania wystawia kurs 1,25 na zwycięstwo Dunek, a za triumf Polek proponuje aż pięciokrotne przebicie]. Trochę większe nadzieje możemy mieć przed spotkaniem z Rumunkami. Miałem okazję obserwować je w meczu z Ukrainkami. Udało im się wygrać [23:22], ale z dużymi kłopotami. Natomiast wcześniej te same Rumunki zremisowały z Danią. A właściwie to Dunki zremisowały, goniąc wynik do ostatnich sekund. Czyli Rumunki stać zarówno na bardzo dobre mecze, jak i na zdecydowanie słabsze. Tu należy szukać szansy. Możliwości zespołu naszego i rumuńskiego są zbliżone. Może nawet w tej chwili z lekką przewagą Polek.

Jeśli przegramy wszystkie trzy mecze w drugiej fazie, to start drużyny w mistrzostwach mimo wszystko będzie można uznać za przyzwoity?

- Z ocenami zaczekajmy do końca. Ale pamiętajmy, że nie od razu można bić najlepszych. A to, że polski zespół potrafi na turnieju poprzedzającym mistrzostwa pokonać Serbki, czyli wicemistrzynie świata, że wygrywa z należącymi do czołówki Niemkami, pokazuje, że jesteśmy w elicie. Tylko nie oczekujmy od razu za dużo. To jest, niestety, typowe dla funkcjonowania polskiego sportu. My bardzo szybko byśmy chcieli bardzo dużo. Brakuje nam niezbędnej cierpliwości.

Zgadza się pan, że najważniejszą sprawą już ugraną w tym turnieju jest rozstawienie w losowaniu eliminacji mistrzostw świata? Dostaniemy teoretycznie łatwiejszego rywala w decydującym dwumeczu, a bez awansu na mundial raczej trzeba zapomnieć o kwalifikacji na igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro w 2016 r.

- Rzeczywiście, Polkom udało się zrealizować bardzo ważny cel. W eliminacjach już na pewno będą losowane z pierwszego koszyka, czyli w najgorszym przypadku trafią na jedną z najlepszych ekip z drugiego koszyka, a więc np. na oczekujące w nim Czeszki, Islandki, Ukrainki, Rosjanki czy Chorwatki. Ale na pewno nie trafimy na Norweżki czy Węgierki. Nasza droga do mistrzostw świata będzie więc łatwiejsza.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.