ME w piłce ręcznej. Serbia stanęła murem

Polscy piłkarze ręczni przegrali pierwszy mecz ME z Serbią 20:19. Biało-czerwoni nie wykorzystali aż trzech rzutów karnych.

Mimo odrobienia pięciobramkowej straty Polacy pokonać Serbii nie zdołali. - W ostatnich trzech meczach najpierw wygraliśmy, potem był remis i porażka, więc wychodzi na to, że teraz wygramy. Jako wicemistrzowie Europy w każdym meczu musimy zakładać zdobycie dwóch punktów. To ciężar na plecach - mówił przed meczem Rastko Stojković, kołowy reprezentacji Serbii.

Od pierwszych minut potwierdzały się jego słowa, mecz przypominał walkę pięściarzy wagi ciężkiej, oba zespoły okładały się ciosami i nie przebierały w środkach w obronie. Momentami był to mecz brutalny. Przez pierwsze dziesięć minut żadnemu z zespołów nie udało się wypracować większej niż jednobramkowa przewagi, ale to biało-czerwoni gonili wynik. W obronie Polacy nieźle grali blokiem (zwłaszcza debiutujący na tak wielkiej imprezie Piotr Chrapkowski), ale mieli problem z zatrzymaniem kołowego Alema Toskicia, który szybko strzelił dwie bramki i wywalczył dwa rzuty karne. W ofensywie brakowało przemyślanych akcji. Gole zdobywali po indywidualnych akcjach Mariusz Jurkiewicz, Krzysztof Lijewski, Chrapkowski. Słabszy dzień miał Karol Bielecki (strata i dwa nieskuteczne rzuty), który już po kwadransie został zmieniony. Jeszcze w 23. minucie po pierwszej ładnej zespołowej akcji i trafieniu Bartosza Jureckiego Polacy przegrywali tylko 7:8. Ale od tego momentu nastąpił zły okres gry, biało-czerwoni nie zdobyli bramki przez 300 sekund, a sami stracili cztery.

Właśnie jednak w tym piekielnie trudnym momencie pokazali charakter. Drugą połowę rozpoczęli w imponującym stylu - przez sześć minut nie stracili gola, a sami zdobyli aż sześć i wyszli na pierwsze w meczu prowadzenie 15:13! Fenomenalnie grał Mariusz Jurkiewicz. Przechwytywał piłkę, imponował pięknymi akcjami w ofensywie. Po jego rzutach znakomity bramkarz Darko Stanić tylko odprowadzał piłkę wzrokiem do siatki. Tymczasem nie wiadomo było, czy Jurkiewicz pojedzie na turniej, pod koniec ubiegłego roku nabawił się kontuzji ręki. Ale czas świetnej gry się szybko skończył. Między 41. a 53. minutą Polacy nie potrafili zdobyć bramki! Zawodziła skuteczność - pudłowali też z rzutów karnych. Mimo to na 90 sekund przed końcem po trafieniu Roberta Orzechowskiego przegrywali tylko jedną bramką. Szmal obronił karnego Vujina i Polacy mieli piłkę, by doprowadzić do remisu. Rywale dostali karę, wydawało się, że remis jest do osiągnięcia, ale szansę zniweczyło fatalne rozegranie ostatniej akcji.

Polacy często zderzają się z Serbami w ważnych meczach, takie mają szczęście. Na inaugurację ostatnich mistrzostw Europy Serbowie grali jako gospodarze i pokonali zespół prowadzony przez Bogdana Wentę 22:18, trzy miesiące później w hiszpańskim Alicante, w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk, w niezwykłych okolicznościach Serbowie wydarli Polakom awans do olimpijskiego turnieju w Londynie. Był to ostatni mecz Wenty w roli selekcjonera.

- Z nimi zawsze są takie emocje - mówił Karol Bielecki, który zdobył zwycięską bramkę w innym dreszczowcu z Serbią - na MŚ 2011 (27:26).

Porażka ma duże konsekwencje. Jeśli Polacy awansują do następnej fazy, wszystkie punkty między trzema drużynami, które będą grać dalej, zaliczane są w następnej rundzie.

Biało-czerwoni mieli trochę szczęścia w losowaniu - w drugiej rundzie łączą się z zespołami awansującymi z grupy D (Chorwacja, Szwecja, Białoruś i Czarnogóra), gdzie poza zasięgiem wydają się tylko brązowi medaliści mistrzostw świata oraz igrzysk olimpijskich w Londynie - Chorwaci. Właśnie oni oraz mistrzowie świata Hiszpanie są najlepszym przykładem, jak piekielnie trudne są mistrzostwa Europy. Te dwie drużyny, zaliczane od wielu lat do ścisłej światowej czołówki, faworyci każdej imprezy, zdobywające medale w niemal wszystkich turniejach, jeszcze nigdy w historii nie zdobyły tytułu mistrza Europy.

Polacy mistrzostw Europy też nie mogą wspominać najlepiej, a niektóre mecze pewnie jeszcze do dziś śnią im się po nocy. Jak dotąd nie mają medalu tylko z tego turnieju. Czy w Danii kadra trenera Michaela Bieglera wreszcie go zdobędzie? - Nie myślmy o tym, czy mamy szansę na wygranie grupy, na komplet zwycięstw i na medal mistrzostw Europy. Powinniśmy koncentrować się na każdym kolejnym meczu, odnosić kolejne zwycięstwa. To jest najtrudniejszy turniej na świecie, nie ma w nim słabych drużyn, nie można pozwolić sobie na wpadkę czy słabszą dyspozycję - dodaje inny były kadrowicz, filar obrony Artur Siódmiak. - No i pamiętajmy, Hiszpania, Chorwacja i Dania są poza naszym zasięgiem, są to też główni kandydaci do medali. Ale wydaje mi się, że z Francją w grupie chyba możemy powalczyć o dobry wynik - mówi Siódmiak.

Następny mecz właśnie z Francją - w środę o 20.15.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.