Obie drużyny wiedziały, o co grają. Niemcom zwycięstwo dawało pewny półfinał mistrzostw Europy, wygrana Polaków przedłużała im nadzieje na strefę medalową. Szkoleniowiec naszych zachodnich sąsiadów zdecydował się więc na korektę w składzie - kilka godzin przed pojedynkiem z Polską trener Martin Heuberger powołał 25-letniego środkowego rozgrywającego TBV Lemgo Martina Strobla.
Nowy rozgrywający Niemiec, nie wyszedł jednak w podstawowym składzie - szkoleniowiec wciąż postanowił stawiać na dotychczasowego playmakera Michaela Haassa. Na szczęście dla Polaków, bo z takim ustawieniem biało-czerwoni dobrze sobie radzili. Zawodnicy Bogdana Wenty dobrze bronili, piłki skutecznie wyprowadzała do ataku Krzysztof Lijewski, a w bramce udanie interweniował Piotr Wyszomirski. W 14. min był jeszcze remis 7:7, ale dwie minuty później biało-czerwoni wygrywali już 10:7. Świetną zmianę za odpoczywającego po urazie Bartoszu Jureckim dał Kamil Syprzak - w cztery minuty zdobył trzy gole. Nic to, że w bramce rywali słabiej niż zwykle spisywał się Silvio Heinevetter, skoro w niemieckiej ekipie skuteczni byli Christian Sprenger i Dominik Klein. Po ich kolejnych bramkach siedząca na trybunie prasowej legenda niemieckiej piłki ręcznej Stefan Kretzschmar tylko wyskakiwał do góry z radości. Nie udawało się też powiększać przewagi, bo Polacy nie radzili sobie z szybkimi wznowieniami piłki przez rywali.
Biało-czerwoni cały czas prowadzili. W połowie drugiej odsłony byli bliscy powiększenia różnicy bramkowej, bo skutecznie odrzucali Niemców od swojej bramki. Gorzej szło im jednak w ataku. Regularnie tracili tam piłki, a rywale mozolnie odrabiali straty. Polacy wyglądali tak, jak ich rywale w poprzednich pojedynkach, którzy regularnie tracili wywalczoną wcześniej zaliczkę.
W 39. min było tylko 23:22 dla biało-czerwonych, ale już chwilę później 25:22. W 43. min 26:24 dla Polaków, ale za moment już 28:24. Wydawało się, że upragnione zwycięstwo, i to najlepiej czteroma bramkami, jest tuż-tuż. Tym bardziej, że do bramki wrócił skuteczny Wyszomirski.
Tymczasem od stanu 29:25 biało-czerwoni stracili kolejno sześć bramek! Niemcy byli na fali, ale biało-czerwoni wrócili do gry. Wyrównali, ale dramatyczne wydarzenia dopiero się zaczęły. Dwie i pół minuty kontrującego Krzysztofa Lijewskiego pchnął w plecy Dominik Klein. Niemiec dostał za to czerwoną kartkę, ale akcję kontuzją barku okupili Lijewski oraz przypadkowo biorący dział w tej akcji Michael Haass - ten ostatni Belgrad Arenę opuścił w karetce pogotowia. - Lekarze postawili Krzysiowi plecy, ale czym ten uraz będzie skutkował dopiero się okaże - powiedział Bogdan Wenta.
88 sekund przed końcem, po golu dobrze grającego Adama Wiśniewskiego i prowadzeniu Polski 32:31, trener Niemców poprosił o czas. Tuż po nim wyrównał Lars Kaufmann. Na 33:32 podwyższył Michał Jurecki, a Niemcy mieli piłkę. Rozgrywali ją długo, aż w końcu stracili. Równo z syreną Bartłomiej Jaszka z radości posłał piłkę pod sam sufit potężnej Belgrad Areny.
Polska - Niemcy 33:32 (18:17)
Polska: Wyszomirski, Wichary - Jaszka, Lijewski, Kuchczyński, Tkaczyk, Bielecki, Wiśniewski, B. Jurecki, M. Jurecki, Tłuczyński, Syprzak, Zaremba.
Niemcy: Heinevetter, Lichtlein - Hens, Gensheimer, Roggisch, Klein, Pfahl, Wiencek, Theuerkauf, Glandorf, Christophersen, Groetzki, Strobel, Sprenger, Kaufmann, Haass.
Sędziowali: Oscar Raluy i Angel Sabroso (Hiszpania) Widzów: ok. 1000.
Przebieg meczu: I połowa: 1:0, 2:1, 2:2, 4:2, 6:4, 6:6, 7:7, 10:7, 12:9, 14:10, 15:12, 15:15, 17:17, 18:17; II poło
Relacja Z Czuba i na żywo z meczu Polska - Niemcy ?