MŚ piłkarzy ręcznych. Przez Chorwację do Londynu

Jeśli Polska wygra lub zremisuje z Chorwacją, droga do igrzysk w Londynie bardzo się uprości. Relacja Z Czuba i na żywo od godz. 18.15 na Sport.pl.

Kiedy przed wyjazdem na mistrzostwa świata trener Bogdan Wenta mówił, że głównym celem jest awans do turniejów eliminacyjnych o igrzyska olimpijskie, wzięto jego słowa za krygowanie się trenera, który z pewnością mierzy wyżej.

A jednak. Po porażkach z Danią i Szwecją Polacy nie mają już szans na medal. Jeśli jednak wygrają z Chorwacją lub zremisują, zajmą na mundialu miejsce nie niższe niż szóste, co zapewni im udział w walce o Londyn 2012 z uprzywilejowanej pozycji. W turnieju eliminacyjnym trafią bowiem na gospodarzy (zespół, które zajmie w mistrzostwach świata drugie, trzecie lub czwarte miejsce), ale pozostali rywale powinni być łatwiejsi, a na igrzyska awansują z każdego turnieju dwie drużyny.

Jeśli ludzie Wenty przegrają we wtorek z Chorwacją, mogą zająć ósme, co nie przekreśla ostatecznie olimpijskiego występu, ale droga tam będzie bardziej wyboista.

Dlatego czeka ich w Malmö kolejny arcyważny mecz.

Gdyby piłkarze ręczni byli inaczej skonstruowani psychicznie, potężne, a przede wszystkim, niezdrowe emocje byłyby gwarantowane. Ale tak pewnie nie będzie, bo oni są wielkimi sportowcami zakochanymi w piłce ręcznej.

Miłość to czasem bardzo szorstka. Jeden z nich - podziwiany przez resztę, za niego gotowi byliby się pokroić - pół roku temu stracił oko w towarzyskim meczu z Chorwacją. Gdy Karol Bielecki wrócił na boisko, zagrał w Bundeslidze przeciwko drużynie Josipa Valczicia, którego palec spowodował nieszczęście. Przed meczem przywitali się, wcześniej i później w nielicznych wywiadach Bielecki mówił szczerze o tym, że piłkę ręczną trzeba kochać taką, jaka jest - czyli ostrą, z elementami zapasów kategorii ciężkiej - i w związku z tym do nikogo nie może mieć pretensji.

Dlatego mecz z Chorwacją będzie jak zawsze - na granicy przepisów, z przepychaniem od pierwszej do ostatniej sekundy. I w bliskim kontakcie polskiego muru obronnego z Igorem Vorim, potężnym obrotowym, chorwackim Bartoszem Jureckim, tylko jeszcze większym i masywniejszym. Vori ma ponad dwa metry i waży 111 kg. Chorwat ma większy udział w zdobytych bramkach drużyny niż jego polski vis-a-vis. Patrząc na Voriego, człowiek zastanawia się, czy w ogóle możliwie jest zatrzymanie go zgodne z przepisami, gołymi rękami, jeśli już postanowi zaatakować. To wielkie wyzwanie dla Piotra Grabarczyka, Mariusza Jurkiewicza i Mateusza Zaremby (być może wróci do gry kontuzjowany Artur Siódmiak) - jak odciąć piłkę od Chorwata, a Chorwata od pozycji rzutowej. Jak to trudne, pokazał Bartosz Jurecki w dramatycznym, zwycięskim spotkaniu z Serbami, gdy doprowadził do wykluczenia z gry pięciu rywali, czyli w sumie na 10 min, wymusił karne, które precyzyjnie wykonywał Tomasz Tłuczyński.

Vori to jednak tylko część drużyny, która zdobyła w ostatnich dziesięciu latach złoto olimpijskie, tytuł mistrza świata, dwukrotnie wicemistrzostwo świata i wicemistrzostwo Europy. Ale druga wielka gwiazda drużyny rozgrywający Ivano Balić jest w słabej formie, stąd remisy z Serbią w fazie grupowej, porażka z Duńczykami pięcioma bramkami i ze Szwecją czterema.

Polska akurat dwa ostatnie mecze o stawkę z Chorwacją przegrała - doszczętnie o finał w mistrzostwach świata 2009 i o finał podczas zeszłorocznych mistrzostw Europy, przy czym niemały udział w tej drugiej porażce miały decyzje sędziów w ostatnich minutach wyrównanej walki.

Znamy trzeciego półfinalistę. Hiszpania?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.