Tak relacjonowaliśmy mecz na żywo
Szwedzi, przez wielu ekspertów typowani na "czarnego konia" mistrzostw, rozpoczęli mecz spięci. Niemający nic do stracenia, bardzo żywiołowi Chilijczycy szybko objęli prowadzenie 4:2 i... to było wszystko, na co gospodarze mistrzostw pozwolili im w tym meczu.
Szwedzi opanowali nerwy, zacieśnili obronę, wyregulowali celowniki i rozpoczęli systematyczne miażdżenie rywali. Od stanu 2:4 rzucili sześć kolejnych bramek, potem tylko powiększali przewagę. Skutecznie grali Ekberg i Ekdahl, przeciwstawić się im próbował tylko nieobliczalny Feuchtmann. Do końca pierwszej połowy przewaga Szwedów wzrosła do siedmiu punktów, rzucała się w oczy rosnąca pewność siebie gospodarzy, przewyższających rywali w każdym aspekcie rzemiosła.
Pierwszy kwadrans drugiej połowy to kontynuacja bezlitośnie skutecznej gry. Później Szwedzi zaczęli poczynać sobie nonszalancko, z roztargnieniem i pozwolili zniwelować przewagę z 12 do 9 goli. Rozochoceni Chilijczycy pokazali, że momentami mogą toczyć w miarę wyrównaną grę z faworyzowanym przeciwnikiem i zostawili po sobie, mimo pogromu, pozytywne wrażenie.
Szwedzi zagrali nieźle, ale nie była to forma mistrzowska. I na pewno nie taka, by którykolwiek z chłopców Wenty poczuł choćby odrobinę strachu.
Biorą sprawy we własne ręce - reprezentacja Polski