Karolina Zalewska To był pierwszy wieczór w tym turnieju, kiedy udało nam się naprawdę rozluźnić. Wszystkie twarze się śmiały, bardzo przyjemnie było na to popatrzeć. Szkoda, że szybko padłyśmy, ale po tak intensywnym meczu to normalna sprawa. A jak rano zaczęłyśmy rozmawiać, to się okazało, że wszystkie miałyśmy problemy z zaśnięciem, tak nas jeszcze trzymało napięcie.
- Nic nie było, poza kolacją i herbatką. Pobawiłyśmy się w szatni i w busie, którym jechałyśmy z hali do hotelu, a później naprawdę już nam się nie chciało szaleć. Na wtorek, trochę wolniejszy dzień, zaplanowałyśmy sobie wspólnie wyjście na kawkę.
- Najfajniej było w busie. Jechałyśmy tylko 15 minut, ale śpiewy i tańce były konkretne. Świetna podróż, oby było takich jeszcze kilka.
- Do kolacji włączyłyśmy sobie ich mecz i obejrzałyśmy cały, bo od razu chciałyśmy wiedzieć, z kim będziemy miały do czynienia w ćwierćfinale.
- Rosjanki wygrały z Koreankami pewnie [30:25], a my się przekonałyśmy, że to już nie jest ta drużyna sprzed roku. Trochę się zmieniła personalnie, bo styl gry ma wciąż ten sam. To drużyna bazująca na sile fizycznej. Mają wielkie, potężne zawodniczki, będą bardzo groźne.
- To prawda, ono dużo mówi. Rosjanki rozegrały w Danii sześć meczów i wszystkie wygrały. Ale każda seria kiedyś się kończy. Chcemy o tym przypomnieć.
- Tak, wolę grać przeciwko potężnym niż przeciwko małym i szybkim. My lubimy ostrą, fizyczną grę. Na pewno się Rosjanek nie boimy.
- Mają kilka młodych dziewczyn na rozegraniu. Takich urodzonych po 1990 roku, ze wzrostem powyżej 180 cm. A najlepsza jest Jekatierina Ilina. To środkowa rozgrywająca. Trochę niższa, ale za to z niesamowitym zwodem. Bardzo uważać będziemy musiały również na doświadczoną lewoskrzydłową Jekatierinę Mariennikową [32 lata, w dorobku m.in. dwa tytuły mistrzyni świata i srebro igrzysk olimpijskich]. W sumie na każdej pozycji mają jak nie świetne, to co najmniej bardzo dobre zawodniczki. I większość z nich występuje w Rosji, więc świetnie się znają, są zgrane.
- Przed startem mistrzostw o igrzyskach mówiłyśmy między sobą dużo, ale teraz prawie nie ma tematu. Marzyłyśmy o tym, żeby być w grze o Rio, szansa na olimpijski występ była dla nas dodatkową motywacją przed meczem z Węgierkami. A skoro już tylko mało prawdopodobny niekorzystny splot zdarzeń mógłby nam tę szansę odebrać, to uznajemy, że ten cel zrealizowałyśmy i cała para idzie w przygotowania na Rosjanki.
- Tak, nie ma co ukrywać, że marzy nam się coś takiego. Walka o Rio w którejś z polskich hal bardzo zwiększyłaby nasze szanse.
- Niech w nas nie wierzą, liczy się, że my mamy potrzebną wiarę.
- Niestety, nie wolno nam. Ale gdybyśmy mogły, to kto wie. Bo na pewno tak jak przeciw Węgierkom będziemy wierzyć w siebie od pierwszej do ostatniej sekundy.