MŚ piłkarek ręcznych 2015. Zalewska: lubimy ostrą grę, nie boimy się Rosjanek

Lubimy ostrą, fizyczną grę. Na pewno się Rosjanek nie boimy - mówi skrzydłowa reprezentacji Polski piłkarek ręcznych, Karolina Zalewska. W środę Polki zagrają z Rosjankami w ćwierćfinale mistrzostw świata w Danii. Znów, jak w 1/8 finału z Węgierkami, są skazywane na pożarcie. - Niech w nas nie wierzą, liczy się, że my mamy potrzebną wiarę - przekonuje Zalewska. Relacja na żywo w Sport.pl o godz. 18

Łukasz Jachimiak: Jak wam minął wieczór po zwycięstwie nad Węgierkami w 1/8 finału?

Karolina Zalewska To był pierwszy wieczór w tym turnieju, kiedy udało nam się naprawdę rozluźnić. Wszystkie twarze się śmiały, bardzo przyjemnie było na to popatrzeć. Szkoda, że szybko padłyśmy, ale po tak intensywnym meczu to normalna sprawa. A jak rano zaczęłyśmy rozmawiać, to się okazało, że wszystkie miałyśmy problemy z zaśnięciem, tak nas jeszcze trzymało napięcie.

Poszłyście na piwo albo na lody, o których zaraz po zwycięstwie mówiła Anna Wysokińska?

- Nic nie było, poza kolacją i herbatką. Pobawiłyśmy się w szatni i w busie, którym jechałyśmy z hali do hotelu, a później naprawdę już nam się nie chciało szaleć. Na wtorek, trochę wolniejszy dzień, zaplanowałyśmy sobie wspólnie wyjście na kawkę.

Wasza szatnia była tak rozśpiewana jak szatnia piłkarzy po ich zwycięstwie nad Irlandią i awansie na Euro 2016?

- Najfajniej było w busie. Jechałyśmy tylko 15 minut, ale śpiewy i tańce były konkretne. Świetna podróż, oby było takich jeszcze kilka.

W tej radości obejrzałyście chociaż fragment meczu Rosjanek z Koreankami?

- Do kolacji włączyłyśmy sobie ich mecz i obejrzałyśmy cały, bo od razu chciałyśmy wiedzieć, z kim będziemy miały do czynienia w ćwierćfinale.

I jak wrażenia? Dobrze, że przyjdzie wam zagrać z Rosją, którą przed rokiem pokonałyście w meczu decydującym o wyjściu z grupy na mistrzostwach Europy?

- Rosjanki wygrały z Koreankami pewnie [30:25], a my się przekonałyśmy, że to już nie jest ta drużyna sprzed roku. Trochę się zmieniła personalnie, bo styl gry ma wciąż ten sam. To drużyna bazująca na sile fizycznej. Mają wielkie, potężne zawodniczki, będą bardzo groźne.

Szczególnie dziwi chyba ich zwycięstwo nad Norwegią?

- To prawda, ono dużo mówi. Rosjanki rozegrały w Danii sześć meczów i wszystkie wygrały. Ale każda seria kiedyś się kończy. Chcemy o tym przypomnieć.

Wysokińska zaraz po meczu z Węgierkami stwierdziła, że Rosja, choć od Korei silniejsza, dla was mogłaby być wygodniejszym rywalem. Pani też tak uważa?

- Tak, wolę grać przeciwko potężnym niż przeciwko małym i szybkim. My lubimy ostrą, fizyczną grę. Na pewno się Rosjanek nie boimy.

Kim straszą szczególnie, kto jest ich gwiazdą?

- Mają kilka młodych dziewczyn na rozegraniu. Takich urodzonych po 1990 roku, ze wzrostem powyżej 180 cm. A najlepsza jest Jekatierina Ilina. To środkowa rozgrywająca. Trochę niższa, ale za to z niesamowitym zwodem. Bardzo uważać będziemy musiały również na doświadczoną lewoskrzydłową Jekatierinę Mariennikową [32 lata, w dorobku m.in. dwa tytuły mistrzyni świata i srebro igrzysk olimpijskich]. W sumie na każdej pozycji mają jak nie świetne, to co najmniej bardzo dobre zawodniczki. I większość z nich występuje w Rosji, więc świetnie się znają, są zgrane.

Proszę powiedzieć szczerze - po sukcesie w 1/8 finału bardziej wam w głowach Rosja czy Rio, o które dzięki obecności w najlepszej "ósemce" MŚ niemal na pewno będziecie miały prawo powalczyć we wiosennych eliminacjach?

- Przed startem mistrzostw o igrzyskach mówiłyśmy między sobą dużo, ale teraz prawie nie ma tematu. Marzyłyśmy o tym, żeby być w grze o Rio, szansa na olimpijski występ była dla nas dodatkową motywacją przed meczem z Węgierkami. A skoro już tylko mało prawdopodobny niekorzystny splot zdarzeń mógłby nam tę szansę odebrać, to uznajemy, że ten cel zrealizowałyśmy i cała para idzie w przygotowania na Rosjanki.

Zauważyłyście, że jeśli IHF nie zmieni zasad, to w przypadku pokonania Rosjanek i awansu do najlepszej "czwórki" MŚ zyskacie prawo zorganizowania turnieju eliminacyjnego do igrzysk?

- Tak, nie ma co ukrywać, że marzy nam się coś takiego. Walka o Rio w którejś z polskich hal bardzo zwiększyłaby nasze szanse.

A wie pani, że wasze szanse w meczu z Rosjankami bukmacherzy oceniają jeszcze niżej niż robili to w przypadku waszego spotkania z Węgierkami?

- Niech w nas nie wierzą, liczy się, że my mamy potrzebną wiarę.

To może trzeba zrobić jak Tyson Fury, który postawił 200 tys. funtów na swoje sensacyjne zwycięstwo nad Władimirem Kliczką?

- Niestety, nie wolno nam. Ale gdybyśmy mogły, to kto wie. Bo na pewno tak jak przeciw Węgierkom będziemy wierzyć w siebie od pierwszej do ostatniej sekundy.

Obserwuj @LukaszJachimiak

Zobacz wideo

. Ile wiesz o Gangu Rasmussena? [QUIZ]

Czy Polki będą znowu w najlepszej czwórce turnieju?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.