Marcin Lijewski: Byłem w takich emocjach, że ciężko mi było analizować, jakie są szanse. Mecz był wielki. Może nie samym poziomem gry, ale oba zespoły zostawiły na parkiecie wszystko, co im jeszcze do ostatniego dnia turnieju zostało. Wspaniałe spotkanie, z sinusoidą nastrojów. Pewnie rzeczywiście ciężko było wierzyć, że jeszcze to odwrócimy, kiedy oni długo kontrolowali sytuację. Ale okazało się, że pokłady charakteru mieliśmy dużo większe niż Hiszpanie.
- Ja tam nie widzę końca kariery u żadnego z nich.
- Podziękują? Niekoniecznie. To jakaś presja od was, dziennikarzy, żeby kończyli.
- Pożyjemy, zobaczymy. Ale taki Sławek jest bramkarzem i może grać spokojnie nawet jeszcze po skończeniu "40". Wszystko zależy od tego, jak organizm znosi trudy dużego turnieju, a widzieliśmy, że Sławek radził sobie doskonale. Życzę tej drużynie, żeby grała razem jak najdłużej. Niech chłopaki jeszcze przez parę lat cieszą się sobą nawzajem. Uwierz mi, że to, co się tam u nich dzieje jest najpiękniejsze, co się może zdarzyć w sporcie. Wygrać coś i świętować to jako zgrany zespół - to uczucie, które zna niewielu. Wspaniałe uczucie.
- Przed jego rozpoczęciem oczekiwałem, że awansujemy do ćwierćfinału, żeby uzyskać miejsce w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk. Myślałem sobie, że na medal to przyjdzie czas za rok, na naszym Euro. Naprawdę nie spodziewałem się, że tu może być podium. Choć mówiłem w jakimś wywiadzie, że mamy najmocniejszy zespół od paru ładnych lat. Widać, że się nie myliłem.
- Wszyscy ludzie znający się na piłce ręcznej mówią, że za słabo gramy w ataku, i ja nie będę się z tymi ludźmi sprzeczał. Ale, halo, wszyscy teraz płaczemy ze szczęścia, więc może warto nabrać wody w usta?
- No jadą, jadą na improwizacji. Na pewno tej improwizacji jest za dużo, stąd tak wiele błędów. W każdym meczu powinniśmy mieć ich mniej. Gdyby gra była ułożona, przemyślana i wytrenowana, to błędów byłoby znacznie mniej. Ale jeżeli na bazie improwizacji wygrywamy brązowy medal, to co będzie, kiedy poukładamy atak?
- Potencjał naszej drużyny jest przeogromny, ale decyzję zostawmy Bieglerowi, bo ostatecznie to on będzie rozliczany.