MŚ w piłce ręcznej. Rafał Stec: Sfałszowane mistrzostwa świata

Sądziłem, że na dnie jest siatkówka (...) bo po prostu nie miałem pojęcia, co się dzieje w piłce ręcznej. Dla mnie niedzielny finał, niezależnie od wyniku, ukatrupia ideę mistrzostw - pisze na swoim blogu "A jednak się kręci" Rafał Stec z "Gazety Wyborczej" i Sport.pl.

Dyskutuj z autorem na blogu "A jednak się kręci"

Sądziłem, że na dnie jest siatkówka, że jej regulaminy - czy raczej: jej pozbawiony jakichkolwiek zasad regulaminowy rozgardiasz - to wydestylowana patologia, o stężeniu nieosiągalnym dla innych sportów, bo po prostu nie miałem pojęcia, co się dzieje w piłce ręcznej. W piłce ręcznej, dzięki której zacząłem doceniać zorganizowanie świata futbolu, też przecież dającego mnóstwo powodów, by go zajadle krytykować, irytować się, czuć moralną odrazę. Ale nawet skorumpowana do cna FIFA zadbała przynajmniej o to, by chronić sens rywalizacji drużyn narodowych, czyli chronić sens istnienia mundialu.

"Katarczycy" z Bośni, Czarnogóry, Francji...

Medalowi Katarczyków na mundialu w szczypiorniaku - dotąd zajmowali miejsca 16., 21., 23., 20., rzadko się w ogóle kwalifikowali - można było zapobiec w bardzo łatwy sposób. Wystarczyło zakazać, jak w futbolu, zmieniania seniorskiej reprezentacji kraju. Nie oglądalibyśmy wtedy pierwszych mistrzostw świata, na które wpuszczono drużynę klubową - złożoną ze zwerbowanych na kilku kontynentach najemników, niemających żadnych związków z krajem, dla którego grają. Nie oglądalibyśmy tandetnego, groteskowego teatru sprzed meczu - "Katarczycy" z Bośni, Czarnogóry, Francji, Hiszpanii, Egiptu, Tunezji i Kuby w komplecie położyli dłonie na sercach i "śpiewali" hymn gospodarzy turnieju, ewentualnie symulowali śpiew, w każdym razie poruszali ustami, jakby w kontraktach zapisano i ten obowiązek. Nie czytalibyśmy być może także o przekupieniu 60 hiszpańskich kibiców, którym za dopingowanie Kataru - także przeciw Hiszpanii! - opłacono przelot i pobyt na całych MŚ. Ani o milionach euro i luksusowych samochodach, za które zagraniczni sportowcy nawrócili się na katarskość.

Sfałszowali mistrzostwa świata

Katarczycy przelicytowali wszystkich. Dopóki nie prognozowano im medalu, zdawali się drobnym, oddającym egzotykę miejsca kuriozum, ale po awansie do finału dotarło do mnie, że zwyczajnie sfałszowali mistrzostwa świata. Ich reprezentacja nie powinna zostać wpuszczona na podium, nie powinna była na turnieju wystąpić, nie powinna w ogóle istnieć. Jeśli koniecznie chcą sobie kupować ów "prestiż" - u nich właściwie wszystko jest tak sztuczne, że zasługuje na cudzysłów - to niech inwestują w kluby i podbijają Ligę Mistrzów, zamiast Ligę Mistrzów przemycać na mundial. Dla mnie niedzielny finał, niezależnie od wyniku, ukatrupia ideę mistrzostw. I zastanawiam się, czy ludzie, którzy się na tę patologię godzą, dostrzegliby problem, dopiero gdyby Katar poszedł za ciosem, wyłożył jeszcze więcej mamony i skoszarował u siebie kadrę złożoną z 17 najwybitniejszych szczypiornistów świata.

"Sędziowanie mamy w nosie! Memy po półfinale

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.