MŚ w piłce ręcznej. Specjaliści od thrillerów pokonali Rosję

Jednego można być pewnym - polscy piłkarze ręczni bez względu na formę nie dadzą w spokoju oglądać kibicom ich spotkań. We wtorek na mistrzostwach świata w Katarze znów zafundowali thriller. Na szczęście znów zwycięski, pokonując po świetnym finiszu Rosję 26:25.

- Niemcy to drużyna, z którą nie możemy przegrywać. Jak jeszcze to się stanie z Rosją, to nie mamy po co wracać do domu - mówił Krzysztof Lijewski, schodząc do szatni po porażce z Niemcami 26:29 na inaugurację katarskiego mundialu.

Pod znakiem zapytania stał występ Mariusza Jurkiewicza. Dzień wcześniej rozgrywający reprezentacji Polski w ogóle nie trenował, oszczędzając stłuczony mięsień czworogłowy uda. Trener Michael Biegler nie zdecydował się jednak na zmianę w 16-osobowym składzie (w całym mundialu można ich zrobić dwie), a wczoraj w hali w Lusail "Kaczka" jako jeden z pierwszych wyszedł na przedmeczową rozgrzewkę.

Zmiany, i to już drugiej w turnieju, dokonał natomiast rosyjski szkoleniowiec Oleg Kuleszow. Dość zaskakującej. Po pierwszym pojedynku mundialu wymienił bowiem występującego na co dzień w Azotach Puławy bramkarza Vadima Bogdanowa na golkipera Czechowskich Niedźwiedzi Olega Gramsa. Ten bronił w przegranym przez Rosjan meczu z Niemcami, ale przed spotkaniem z Polską do składu wrócił Bogdanow, zastępując Gramsa. Niezmiennie jest w nim za to inny golkiper, Igor Lewszin z Permskich Niedźwiedzi.

Rywale mieli tradycyjnie stanąć w defensywie 5-1, czyli z wysuniętym do przodu, niezwykle ruchliwym Timurem Dibirowem. Dibirow nie wyszedł jednak wysoko na środku do polskiego ataku. Trener Kuleszow zdecydował, że ten lewoskrzydłowy zostanie na swojej pozycji, ale będzie agresywnie atakował polskich graczy. Podobnie jak inni rosyjscy obrońcy. Polacy spodziewali się chyba jednak czego innego i w efekcie Biegler już w 5. minucie poprosił o czas. Postawił też na prawym rozegraniu rzadziej wykorzystywanego w pierwszych meczach Andrzeja Rojewskiego. Ten słabo rozpoczął spotkanie, podobnie jak jego koledzy grając bez koncepcji w ataku. I już w 9. min rywale prowadzili aż 5:1.

Rojewski postanowił szybko się zrehabilitować. Jego dwa piękne rzuty pozwoliły nieco odrobić straty, a bramki Michała Jureckiego i Jurkiewicza w kilkadziesiąt sekund dały Polakom remis 6:6 (15. min). Duża w tym zasługa świetnie spisującego się w bramce Piotra Wyszomirskiego. Rosjanie mieli jednak Bogdanowa. "Wyszo" przed przerwą miał 35-procentową skuteczność, a "maładiec" - jak wołali na rosyjskiego golkipera po udanych interwencjach kibice "sbornej" - 40 proc.

Nie to było jednak najgorsze. Gorzej, że atak polskiego zespołu wciąż pozostawiał wiele do życzenia. Raziły proste straty, często brak koncepcji na akcję. To przede wszystkim dlatego nasz zespół przed przerwą najwyżej remisował, choć miał okazję do objęcia prowadzenia. Do tego już na poczatku spotkania, zdobywając pierwszego gola, kontuzji nabawił się Krzysztof Lijewski i potem już tylko wychodził na rzuty karne.

Po przerwie Dibirow stanął tam, gdzie spodziewano się, że będzie od początku. Na 11-12 metrze w środku obrony utrudniał życie Jurkiewiczowi. Biegler wpuścił więc Bieleckiego, który najpierw się pomylił, ale za chwilę zdobył bramkę, a w 38. min Rojewski wyprowadził nasz zespół na pierwsze prowadzenie w meczu (17:16). I to ten rozgrywający Magdeburga, którego zaledwie kilka miesięcy temu do gry w reprezentacji namówił Biegler, wraz z Bieleckim ciągnął grę biało-czerwonych w drugiej połowie.

Polacy prowadzili tylko przez chwilę, bo kolejne trzy gole zdobyli Rosjanie. Mało tego, osiem minut przed końcem wygrywali już nawet 24:21. Wszystko przez to, że te lepsze akcje w ataku biało-czerwoni przeplatali kolejnymi prostymi błędami.

Podobnie jak w niedzielę przeciwko Argentynie na pomoc przyszedł Sławomir Szmal, zastępując Wyszomirskiego. Jego udane interwencje pozwoliły zdobyć w ataku gole i nie tylko wyrównać, ale nieco ponad minutę przed końcem, po kolejnym trafieniu dobrze spisującego się na lewym skrzydle Adama Wiśniewskiego, wyjść na prowadzenie 26:25.

49 sekund przed końcem Kuleszow wziął czas. Drużyna ustawiła akcję pod Pawła Atmana, ale jego rzut obronił Szmal! Dziesięć sekund przed końcową syreną tym razem Biegler poprosił o czas. Wiadomo już było, że Polacy nie dadzą sobie odebrać zwycięstwa. A MVP meczu wybrano Rojewskiego.

W czwartek o godz. 17 w hali Duhail w Dausze rywalem biało-czerwonych będzie Arabia Saudyjska. Relacja Z czuba i na Sport.pl.

Polska - Rosja 26:25 (12:13)

Polska: Wyszomirski, Szmal - Lijewski 3 (2), Krajewski 1, Orzechowski, Bielecki 3, Rojewski 6, Wiśniewski 3, B. Jurecki 4, M. Jurecki 3, Grabarczyk, Jurkiewicz 2, Syprzak, Daszek, Szyba, Chrapkowski 1. Kary: 10 minut.

Rosja: Bogdanow - Pyszkin, Sziszkariew 7, Kowaljew, Jedwokimow, Skopincew, Atman, Gorbok 6, Kudinow, Czipurin 1, Dibirow 2, Derewen 4, Igropulo 4 (3), Żytnikow 1. Kary: 10 minut.

Sędziowali: Nenad Krstić i Petr Ljubić (Słowenia). Widzów ok. 2000.

Inny mecz grupy D: Argentyna - Arabia Saudyjska 32:20 (13:11).

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.