Kotliński: Będę walczył, znam swoją wartość

Piłka ręczna. Jaka będzie przyszłość w Vive Targi Kielce 37-letniego Kazimierza Kotlińskiego? - Wszystkie możliwości są póki co otwarte m.in. droga do innej roli w klubie - twierdzi Bertus Servaas, prezes Vive Targi Kielce. A Kotliński stanowczo: - Chcę grać dalej.

Kotliński we wtorek skończył 37 lat. Jest w Kielcach zmiennikiem Marcusa Cleverly'ego, ale w nowym sezonie dojdzie mu wielki rywal - jeden z najlepszych golkiperów świata Sławomir Szmal. To między nim a Duńczykiem rozstrzygnie się walka o miejsce w podstawowym składzie. Jaką pozycję od lipca będzie miał w takim razie Kotliński? Czy pogodzi się tylko z numerem 3 w bramce? - Kontrakt mam jeszcze ważny przez rok. Czekam na rozmowę z prezesem, po niej będę mądrzejszy. Jeśli jednak będzie mnie widzieć w drużynie, to zostanę, z pewnością podejmę wyzwanie. Bo różnie się dzieje: są np. urazy, słabsze momenty. A ja chcę walczyć - odpowiada spokojnie.

Bertus Servaas, prezes Vive Targi Kielce: - Chcemy mieć trzech bramkarzy [w obecnej kadrze jest jeszcze wychowanek i młodzieżowy reprezentant Polski Krzysztof Szczecina - przyp. red.]. Będziemy analizować sytuację, na razie niech "Kazik" pomoże nam zdobyć mistrzostwo.

Nie wyklucza jednak dla Białorusina z polskim paszportem ofert pracy poza boiskiem. - Wszystkie możliwości są póki co otwarte, m.in. droga do innej roli w klubie - twierdzi Holender.

Ale Kotliński kariery kończyć nie chce. - Nie czuję się stary... Wręcz przeciwnie: mam się bardzo dobrze i znam swoją wartość! Chcę dalej grać, czy to w Kielcach, czy gdzieś indziej - zapowiada.

Nawet w takim wypadku na brak propozycji nie powinien narzekać, bo gra na poziomie. W pierwszym ćwierćfinałowym meczu play-off z Zagłębiem Lubin (45:27 w sobotę) był obok Mariusza Jurasika najlepszym zawodnikiem gospodarzy. A w sezonie takich występów miał więcej, np. pod nieobecność chorego Cleverly'ego w wielkim stylu wybronił kieleckiej "siódemce" zwycięstwo w Lidze Mistrzów z Chambery. A ambicję, charakter i profesjonalizm pokazywał już nieraz. Zawsze murem staje za drużyną, jest jej dobrym duchem. Po meczu z Azotami, wygranym w słabym stylu 27:23, otwarcie przyznał: - Presja wyniku trochę nam przeszkadza. Prasa dużo o nas pisze, a większość chłopaków czyta gazety i potem w ich głowach zostają te oczekiwania. Dajcie nam trochę spokoju.

Dobre występy w Vive Targi Kielce zaowocowały powrotem po pięcioletniej przerwie do reprezentacji Białorusi. I w niej jest chwalony. "Bohaterem spotkania [eliminacji ME ze Szwajcarią - przyp. red.] był Kotliński. Gdyby nie on, bez wątpienia przegralibyśmy. Widziałem jego oczy w czasie treningów - jeśli nie postawiłbym go między słupkami, pewnie rozerwałby mnie. Pozostały mi dwie opcje. Pierwsza z nich to taka, że zdecyduję na niego, a gdy zawali mecz, kibice w hali mnie rozniosą. Drugi wariant zakładał, że wybiorę Kotlińskiego, a on zagra wspaniale" - mówił niedawno białoruskim mediom trener kadry Jurij Szewcow.

Szansa na kolejną porcję komplementów dla Kotlińskiego (i kolegów) w sobotę od godz. 17 w Lubinie. - Interesuje nas zwycięstwo. Choć nie miałbym nic przeciwko, by rywale postawili się nam tak jak w rundzie zasadniczej [kielczanie wygrali tylko 35:33 - przyp. red.] - przyznał trener mistrzów Bogdan Wenta. Na zajęciach przed rewanżem nie miał do dyspozycji tylko Daniela Żółtaka (chorował na grypę).

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.