Szmal: darzymy Vive wielkim szacunkiem

- Myślałem, że już niewiele się nauczę. A tymczasem klub zatrudnił szwedzkiego trenera bramkarzy, który pokazał mi wiele nowych możliwości rozwoju. Zrobił na mnie wielkie wrażenie. Ba, jest moim nowym mentorem - śmieje się Sławomir Szmal, bramkarz Rhein-Neckar Löwen.

Rozmowa ze Sławomirem Szmalem

Paweł Matys: Bertus Servaas po wcześniejszym pozyskaniu Michała Jureckiego zapowiadał, że jeszcze raz powalczy o przyspieszenie twojego transferu. Byłeś rozczarowany, że jednak się nie udało?

Sławomir Szmal, bramkarz Rhein-Neckar Löwen i reprezentacji Polski: Może będziesz zaskoczony, ale tak szczerze to nie. Wiedziałem po prostu, jak wygląda sytuacja w klubie, i byłem przekonany, że latem do tego transferu nie dojdzie. Jesper Nielsen, prezes rady nadzorczej Rhein-Neckar Löwen, jasno powiedział mi, że muszę zostać w klubie, bo jestem potrzebny. Nie miałem zatem złudzeń, że pomogę Vive Targi Kielce już w tym sezonie.

A zaskoczyła cię in minus postawa kielczan w pierwszych meczach w Lidze Mistrzów?

- Stawiając sobie pytanie, czy oni rzeczywiście słabo sobie radzą w Champions League, postawiłbym duży znak zapytania... Czytałem artykuły w internecie, że grali źle, ale ja bym się z tym nie zgodził. Trzeba pamiętać, że nasza grupa jest bardzo, bardzo ciężka. A kielczanie nieraz pokazali swoje możliwości, nawet w tych trzech przegranych spotkaniach. Dobrym przykładem jest pojedynek w Chambery. Z Francuzami zaimponowali walecznością, przecież przegrywali w drugiej połowie już sześcioma bramkami [14:20 - przyp. red.]. Mimo to prawie doszli rywali, a w końcówce mieli nawet szansę zremisować. Z Celje też nie grali źle, ale popełnili zdecydowanie za dużo prostych błędów. Pewnie wynikało to z tego ciśnienia na wynik i stresu. To wszystko widać po chłopakach. Nie rozwinęli jeszcze w pełni skrzydeł. Ale jestem przekonany, że teraz zaczną grać tak, jak potrafią, na tak wysokim poziomie jak w ubiegłym sezonie.

Na tym swoim normalnym grali dotąd regularnie tylko Marcus Cleverly i Tomasz Rosiński.

- Z reguły tak jest, że nie wszyscy zawodnicy trafiają z optymalną formą w tym samym momencie. Niektórzy potrzebują więcej czasu. Ale Duńczyk w Lidze Mistrzów broni rewelacyjnie, trzyma wynik. Z drugiej strony trzeba też pochwalić obronę. Poza pojedynkiem z Celje spisywała się dobrze. Jak Kielce już staną tym swoim słynnym systemem 6-0, to naprawdę fajnie to wychodzi. A w razie potrzeby jest Marcus.

Jest podobnym typem bramkarza do Ciebie? Obaj słyniecie z tego, że potraficie bronić we wręcz nieprawdopodobnych sytuacjach.

- Ciężko mi ocenić. Kielce grają bowiem inną obroną niż my w Rhein-Neckar Löwen. Oni mają potężnych zawodników, a my staramy się być bardziej aktywni na środku. Nie mamy przecież takich piłkarzy jak Piotr Grabarczyk, Daniel Żółtak czy Michał Jurecki, którzy dobrze spisują się w bloku. Ale rzeczywiście Marcus to dobry bramkarz, już drugi sezon z rzędu potwierdza swoją klasę, grając na wysokim poziomie w najbardziej prestiżowych klubowych rozgrywkach świata.

To jakim bramkarzem Ty jesteś? Słyszałem, że masz zeszyty pełne notatek z rozpisanymi szczegółowo rzutami zawodników przeciwnych drużyn.

- To nie do końca tak wygląda ( śmiech ). Zbieram informacje, ale są to materiały wideo. Mam sporo takich płyt. Uważam, że to dobry pomysł, bo potem mogę pomóc czy to drużynie klubowej, czy reprezentacji Polski. Na co dzień wycinam sobie z tych moich płyt fragmenty z rzutami zawodników. Poznaję ich ulubione miejsca, zapamiętuję, które rogi bramki wybierają. Pomaga też w tym wszystkim trener Klas Helgen, sam daje mi mnóstwo informacji.

W tym sezonie daje to dodatkowe profity, bo odgrywasz w swojej drużynie większą rolę niż w ubiegłym sezonie.

- Nie mogę narzekać... Były wcześniej chwile, że myślałem sobie, że moja kariera już nieco się zatrzymała, że nic nowego się nie nauczę. A tymczasem klub pozyskał szwedzkiego specjalistę od bramkarzy, właśnie Helgena. Co ciekawe, prowadzi on też zajęcia z bramkarzami męskiej reprezentacji Danii. Na mnie zrobił wielkie wrażenie, ba, jest moim nowym mentorem ( śmiech ). Pokazał wiele możliwości rozwoju. Współpraca układa się nam bez zarzutów. Próbuje jego rozwiązań obron rzutów w meczach i rzeczywiście wychodzą. A to jeszcze bardziej motywuje do pracy.

Dzięki temu, jak twierdzi Twój klubowy kolega Grzegorz Tkaczyk, jesteś w niesamowitej formie.

- Ciężko jest oceniać postawę bramkarza, każdy mecz dla nas to coś nowego. Poza tym nie chcę zapeszyć przed starciem z mistrzami Polski.

We wtorek tylko trzema bramkami (31:28) wygraliście w lidze z beniaminkiem DHC Rheinland. Zaczynacie się męczyć?

- W niedzielę zagraliśmy z Chambery Savoie świetnie - mocno w obronie, popełniliśmy mało błędów. W poniedziałek mieliśmy trening, a już dzień później kolejny mecz. Nie mogę powiedzieć, że mamy "stary" zespół, ale kilku zawodników ma już trochę lat i potrzebują więcej czasu na odpoczynek. A jesteśmy w tym sam położeniu co Kielce - gramy co trzy dni i z reguły właśnie w środku tygodniu wypadają nam spotkania ligowe. Naprawdę ciężko wyjść w każdym tak samo zmotywowanym. Z Rheinland byliśmy już chyba nieco myślami przy pojedynku w Kielcach. I to jest nasz największy problem w tym sezonie... Z beniaminkiem nie osiągnęliśmy rzeczywiście zbyt pięknego wyniku, popełniliśmy sporo strat, nie funkcjonowała za dobrze obrona, pojawiały się nerwy. Najważniejsze jednak, że dopisaliśmy sobie dwa punkty, i z tego się cieszymy.

Wygrywacie w lidze i Champions League, mimo że zaszło w zespole sporo zmian. Transfery musiały wypalić.

- Na pewno dużym wzmocnieniem był zakup Borge Lunda. Ten facet jest niesamowity! Jak rozmawiamy, to widzę, jak duże ma pojęcie o piłce ręcznej. Dużo nauczył się jednak od jednego z najlepszych trenerów świata Zvonimira "Noki" Serdarusicia, który pokazał mu taktykę w zupełnie innym świetle. Lund to więc znakomity obrońca. Kolejny dobry transfer to, oczywiście, powrót do gry Grześka Tkaczyka. Dawno nie widziałem go w takiej formie, naprawdę gra rewelacyjnie! Wystarczy spojrzeć na jego znakomite statystyki z Bundesligi. Ivan Cupić też pokazuje wielką klasę. Super prezentuje się zarówno w obronie, jak i ataku - mały, ale bardzo waleczny. Nie boi się starć z zawodnikami o zdecydowanie lepszych warunkach fizycznych.

Macie zatem jeszcze mocniejszy zespół niż w ubiegłym sezonie.

- ( chwila zastanowienia ) Można tak powiedzieć... Choć nasz problem to to, że teraz gramy tylko jednym prawym rozgrywającym. Kontuzja Müllera to jednak spore osłabienie. Co prawda sprowadzono niedawno Żarko Sesuma, ale jest on praworęczny, w dodatku po kontuzji i przeciwko Vive Targi Kielce na pewno nie zagra.

Plan na mecz w Kielcach?

- Cieszy mnie przede wszystkim fakt, że wszyscy zawodnicy podchodzą z olbrzymim respektem do kieleckiej siódemki. Darzymy siebie wielkim szacunkiem, spodziewamy się ciężkiego meczu. Tym bardziej że po słabym starcie rywalowi bardzo zależy na zdobyciu punktów. To, co zobaczyłem w meczu z THW Kiel, utwierdza mnie w tym przekonaniu. Zespół Bogdana Wenty pokazał naprawdę dobrą piłkę ręczną. Tylko w pierwszych chwilach widać u nich było stres, ale potem grali swoje. I walczyli jak równy z równym z samym obrońcą trofeum. Myślę, że gdyby nie proste błędy, to mogli nawet wygrać pierwszą połowę - nawet dwoma lub trzema bramkami.

Jak odejdziesz do Kielc, to kogo poleciłbyś niemieckim działaczom na Twoje miejsce?

- Dużą szansę wybicia się ma Piotrek Wyszomirski. Wierzę w to, że jak szybko zostanie zauważony, to zrobi wielką karierę. Stać go na wiele.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.