Wygrali horror i poszli spać

Łukasz Jachimiak
28.01.2009 23:12
Zamiast świętowania - sen, a następnie podróż do Zagrzebia, na półfinał mistrzostw świata. Polscy piłkarze ręczni zapomnieli o wygranym horrorze z Norwegią i żyją jutrzejszym meczem z Chorwacją. - Nie mamy nic do stracenia, trzeba spróbować szczęścia - zapowiada trener reprezentacji Bogdan Wenta

Jeszcze lepszy Lance Armstrong

Co robili bohaterowie dramatycznego meczu z Norwegią tuż po jego zakończeniu? Najpierw, co widzieliśmy wszyscy podczas transmisji telewizyjnej, rzucali się na Artura Siódmiaka, autora gola na wagę awansu do półfinału. A później? - Kiedy już się nacieszyliśmy, zostaliśmy w hali, by na telebimie zobaczyć końcówkę meczu Chorwacji z Francją. Chcieliśmy się dowiedzieć, kto będzie naszym rywalem w walce o finał - opowiada kierownik reprezentacji Paweł Papaj.

Wynik meczu na szczycie w drugiej grupie mistrzostw na naszej ekipie nie zrobił wrażenia. - Niby Francja nam nie leży, ale wygląda na to, że teraz chłopakom nie byłaby straszna. To jest tak, że jak idzie, to zaczyna się wierzyć, że pójdzie z każdym - mówi Papaj.

Polacy z Chorwatami zmierzą się już jutro o 20.30 (transmisja w TVP 2), choć pierwotnie ten mecz planowano na godzinę 17.30. Gospodarze mundialu uznali jednak, że ich zespół zasługuje na to, by zagrać w porze lepszej oglądalności. Wczoraj podopieczni Wenty, nie przejmując się zmianami w programie turnieju, odbyli pierwszy trening w wielkiej hali w Zagrzebiu. Jutro na trybunach pojawi się 15 tys. miejscowych fanów. - Biletów nie ma, nie wiemy, czy choć kilkadziesiąt udało się kupić Polakom. Przeciw Norwegii dopingiem drużynę wspomagała garstka kibiców, głównie imigrantów. Teraz wsparcie też by się przydało, ale trener Wenta już nastawił chłopaków na twardy bój przy ogłuszającym wrzasku fanów gospodarzy - opowiada Papaj.

Przygotowania do tego arcytrudnego półfinału biało-czerwoni rozpoczęli już kilka chwil po meczu z Norwegią. Zaraz po obejrzeniu ostatnich fragmentów meczu Chorwacji z Francją udali się do swego hotelu. - Zgrałem na laptop końcówkę spotkania z Norwegami, odtworzyliśmy sobie te decydujące sekundy, chwilę pożartowaliśmy na temat rzutu Artura i każdy poszedł do swojego pokoju. W sumie posiedzieliśmy razem z godzinkę. Zapewniam, że nie było toastów, a korki szampanów nie strzelały. O północy, no, może o pierwszej, zawodnicy byli już w łóżkach. Trzeba było się wyspać i rano ruszyć do Zagrzebia - opowiada Papaj.

Ze szczęśliwego dla nas Zadaru, w którym pokonaliśmy Danię, Serbię i Norwegię, wicemistrzowie świata wyjechali wczoraj ok. godziny 10. - Pięć godzin później byliśmy w Zagrzebiu, zjedliśmy obiad, a o 18 mieliśmy trening, w którym uczestniczyli wszyscy zawodnicy. Na szczęście wojna z Norwegią nie przyniosła ofiar w ludziach - śmieje się Papaj. - Na Chorwatów będą gotowi wszyscy zawodnicy - potwierdza lekarz kadry Maciej Nowak. - Chorwaci są na fali, ale my nie mamy nic do stracenia. Trzeba jeszcze raz zawalczyć - takimi słowami Wenta zapowiada kolejną wojnę, na którą wyśle swych wspaniałych ludzi.

Masz temat dla reportera Metra? Pisz: metro@agora.pl

Zobacz także
  • Podziel się