Rywale Polaków czyli Beckham piłki ręcznej, snajper bez palca i średni bramkarz
Marcin Wichary: Igrzyska w Pekinie to stare czasy, nikt tego nie pamięta (śmiech). Trafił mi się dobry mecz ( przeczytaj relację )., cała obrona zagrała wtedy dobrze, a ja tylko pomogłem.
Ostatnio to ja się już tylko denerwuję, jak grają chłopaki. A z Norwegami to zestresowałem się na maksa. Na szczęście w piłce ręcznej gra się do samego końca...
Teraz powoli schodzi ze mnie ciśnienie, bo widzę, że drużyna się odbudowuje po nie najlepszych meczach w grupie.
- Siedziałem w napięciu i przy każdym golu w końcówce cieszyliśmy się z żoną jak nie wiem co. Jak to robiliśmy? No, skakaliśmy do góry. A jak Artur Siódmiak strzelił ostatnią bramkę, wpadliśmy w radosny szał. Chyba tak było we wszystkich domach, co?
- Pewnie. Jak tylko piłka wyleciała z ręki Artura, wiedziałem, że się uda. Wtedy w ogóle się nie denerwowałem. Gorzej było 14 sekund przed końcem. Nie było gwarancji, że odzyskamy piłkę. Ktokolwiek odzyskałby piłkę, miał od razu rzucić tak samo jak Artur.
- Przez 14 sekund można sporo zdziałać (śmiech). Np. przebiec boisko w dwie strony. Sam lot piłki to ledwie dwie sekundy.
Trener Wenta to facet, który nas zmienił. W grze, ale przede wszystkim w relacjach między zawodnikami oraz na linii drużyna - trener. Jak pokazuje jakieś ćwiczenie, każdy wierzy, że to na pewno się sprawdzi w meczu.
- Przecież Sławek Szmal doskonale to wie. W wygranym meczu w Pekinie nie wystąpił przeciwko nam Ivano Balić, a to zmienia trochę obraz naszego rywala. Przypomnę jednak, że z Chorwatami wygraliśmy również sparing na ich boisku. Sławek bronił wtedy fantastycznie.
Kluczem jest jednak nie sam bramkarz, ale jego współpraca z obroną. Wszystko to trzeba dopasować indywidualnie pod chorwackich piłkarzy. Balić to najlepszy środkowy świata, na niego trzeba mieć baczenie, bo w pojedynkę umie zepsuć krew.
- Tak, ale to przecież nie moja decyzja. Złapałem kontuzję, która również przyczyniła się do tego, że nie ma mnie na mistrzostwach. Ale ja nie taki, żeby się dąsać. Kibicuję chłopakom.
- Już nie zwracam uwagi na takie docinki. Wiemy z chłopakami, jak zmienia się aura wokół nas, kiedy wygrywamy i kiedy zbieramy lanie. Ja bym ujął to inaczej niż trener: niech ci, którzy spisali nas na straty, zaczną nam teraz kibicować.
- Coś w tym jest. To bardzo kontaktowy sport, a zarazem niezwykle zespołowy. U nas każdy musi ufać każdemu. Czy to boisko, czy ławka rezerwowych, trzeba być jedną całością. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego - nie jest to wcale wytarta dewiza. Naprawdę poszlibyśmy za sobą w ogień. Zresztą jak mogłoby być inaczej, skoro spędzamy ze sobą cały rok, widzimy się częściej niż z żonami. Tak się ze sobą związaliśmy, że jesteśmy jak rodzina. Poza boiskiem też pójdziemy za sobą w ogień.
- (cisza) ...Ale jaką okazję? Nawet błaha sprawa powoduje, że trzymamy się razem. Każdy na każdego może liczyć.
- Niekoniecznie. Nie ma reguły, że jak ktoś silny i wysoki, to dobrze będzie grał w piłkę ręczną. Małych nie skreślamy. Środkowy reprezentacji Szwecji miał 160 cm, malutki facet, a był rewelacyjny, umiał wszystko. Nie masz warunków, szukaj u siebie innych atutów - w sprycie, szybkości, technice.
- Pierwszy raz zdarzyło się, że ktoś awansował do drugiej rundy bez punktu i znalazł się w półfinale. Trzeba było wierzyć i wierzyliśmy. We wtorek był remis z Norwegami 14 sekund przed końcem. Trzeba było wierzyć i wierzyliśmy. Dlaczego mamy nie wierzyć w złoto?
Mistrzostwa piłkarzy ręcznych - - wyniki, tabele i najświeższe wiadomości ?