Ivan Nikcević: Cóż, odchodzę... Do tej pory nie mogę się z tym pogodzić

Króciutko, bo zaledwie kilkanaście minut trwała ceremonia zakończenia sezonu w wykonaniu piłkarzy ręcznych Orlen Wisły Płock. Klub oficjalnie pożegnał trzech zawodników i trenera Manolo Cadenasa.

Tego typu imprezy nie należą do łatwych. Zwłaszcza, gdy zawodnicy oraz - jak to jest w tym sezonie - trener zdążyli się emocjonalnie związać z klubem. - Żal odchodzić z miejsca, w którym piłka ręczna jest traktowana jak religia. Żal tych wspaniałych kibiców, którzy zawsze potrafili zadbać o wspaniałą atmosferę na meczach. Będę za tym wszystkim tęsknić - powiedział w rozmowie z "Wyborczą" Manolo Cadenas.

Trener oraz trzej zawodnicy, których w przyszłym sezonie nie zobaczymy już w barwach Wisły (są to: Bartosz Konitz, Angel Montoro, Ivan Nikcević) dostali oprawione w ramki klubowe koszulki i szaliki. Dla każdego z nich Wisła TV przygotowała też krótkie filmy z ich udziałem.

Na ceremonię zakończenia sezonu stawiła się cała drużyna. Ale podsumowanie występów płockich piłkarzy ręcznych zostało ograniczone do krótkich podziękowań. Potem zawodnicy i trener byli do dyspozycji kibiców, których było ok. tysiąca. Były wspólne zdjęcia, raj mieli łowcy autografów.

Największa kolejka ustawiła się do Manolo Cadenasa (prowadził Wisłę przez trzy lata) i serbskiego skrzydłowego Ivana Nikcevicia, który grał w Płocku przez cztery lata. Podczas pożegnania obaj dostali największe brawa od publiczności.

- To dla mnie bardzo trudny i smutny dzień. Te cztery lata minęły bardzo szybko. Najbardziej będzie mi brakować kibiców - mówił wyraźnie wzruszony Ivan Nikcević. - Kiedy przyjeżdżałem do Płocka, niewiele wiedziałem o mieście, klubie czy kibicach. Ale szybko nadrobiłem zaległości. Dlatego teraz tak trudno jest się pogodzić z tym, że muszę odejść. Bo o tym, że nie zostanę, zadecydował prezes. Najpierw zachęcał, żebym został. W tym czasie miałem wiele dobrych ofert z innych klubów, ale nie chciałem odchodzić z Płocka. Dwa miesiące temu prezes jednak zmienił zdanie. Do tej pory nie mogę się pogodzić z tą decyzją. Zaczynałem karierę w rodzimym klubie Crvena Zvezda Belgrad, spędziłem w nim aż sześć lat. Wisła Płock jest drugim klubem, w którym grałem najdłużej. To dla mnie drugi dom, dlatego tak trudno mi odchodzić. Chciałem spędzić w Wiśle jeszcze rok albo dwa lata, zakończyć karierę. Szkoda, że się nie udało.

Wyraźnie smutni byli też Angel Montoro i Bartosz Konitz.

- Zanim przyjechałem do Płocka, dużo słyszałem o tym klubie. Od pierwszego momentu - mimo że kiedyś grałem w żółtej koszulce [w latach 2006-2010 był zawodnikiem kieleckiego Vive - red] - chłopaki z zespołu i kibice przyjęli mnie znakomicie - wspomina Bartosz Konitz. - Ja i moja rodzina czuliśmy się tutaj fantastycznie. Podpisałem umowę na rok, ale doznałem kontuzji, po której trudno było rozmawiać o przedłużeniu kontraktu. Wiedziałem, że po tym sezonie - zwłaszcza że nic w nim nie pokazałem - będziemy musieli z rodziną stąd wyjechać. Zupełnie inaczej planowałem sobie ten sezon w Wiśle. Mam nadzieję, że jeszcze tu wrócę i będę rzucał wspaniałe bramki. Póki co, będę grał gdzie indziej. Jeszcze nie wiem czy zostanę w kraju, rozmowy trwają. Być może w najbliższym tygodniu sprawa się wyjaśni - tłumaczył Bartosz Konitz.

31-letni rozgrywający podkreślał też, że w Płocku sporo nauczył się od trenera Manolo Cadenasa. - To człowiek, który żyje piłką ręczną. Na każdym treningu wymagał od nas bardzo dużo, bo chciał byśmy grali jak najlepiej. Piłka ręczna to jego wielka pasja. I to było widać. Chcę mu podziękować za ten sezon - zaznaczył Konitz.

W przyszłym sezonie w Płocku nie zagra również Marco Oneto (był nieobecny). W przypadku Rodrigo Corralesa są duże szanse na to, że na rok zostanie w Orlen Wiśle.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.