Eliminacje piłkarek ręcznych do Rio 2016. Polska - Rosja: Mieć ikrę w Astrachaniu

- Było wiele mistrzostw świata i Europy, ale tu walczymy o nasze pierwsze igrzyska - mówi II trener reprezentacji piłkarek ręcznych Antoni Parecki przed meczem z Rosją. Relacja w piątek o 15:30 na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl Live.

Gdzie jak gdzie, ale w Astrachaniu Polki muszą mieć ikrę najlepszego sortu. Będzie ona w cenie znacznie wyższej niż astrachański kawior z bieługi, 200 dol. za 10 deko. Zawodniczki Kima Rasmussena w piątek zagrają z Rosją (godz. 15.30), w sobotę ze Szwecją (16), w niedzielę z Meksykiem (16). Dwie najlepsze drużyny pojadą do Rio de Janeiro, na olimpijski turniej, na którym o medal jest ponoć łatwiej niż na MŚ i ME. Tak mówią zwykle trenerzy i zawodniczki, dziś dwukrotnie z rzędu czwarte na mistrzostwach świata.

Są dwie okoliczności świadczące o tym, że zagrać w Rio będzie piekielnie trudno. Ale po wstępnym, nieco panicznym oglądzie obie można wytłumaczyć na korzyść Polek.

Pierwsza okoliczność jest taka, że turniej kwalifikacyjny jest rozgrywany w Astrachaniu, a nie w Płocku, choć kibice mieli nadzieję, że Międzynarodowa Federacja Piłki Ręcznej (IHF) przyzna go Polsce. Nasi się starali, wypisywali podania, informowali o obiekcie, hotelach, lotniskach, ale doszło do handlu wymiennego i turniej dostała Rosja w zamian za wcześniejsze szczodre gesty. Mianowicie za alarmowe zorganizowanie zjazdu IHF w Soczi, gdy orbanowskie Węgry nie wydały niektórym delegatom wiz na czas i imprezę w Budapeszcie trzeba było odwołać. Oraz za zorganizowanie mistrzostw świata do lat 18 w Jekaterynburgu - większość narodowych federacji stara się unikać goszczenia turnieju, na który nie da się ściągnąć kibiców i do którego trzeba dokładać. IHF była wdzięczna, a Rosjanie mają turniej kwalifikacyjny u siebie - tak przynajmniej podejrzewa dyrektor Związku Piłki Ręcznej w Polsce (ZPRP) Jerzy Eljasz, niegdyś doskonały piłkarz ręczny.

A jak wiadomo, piłka ręczna to gra kontaktowa, kości trzeszczą, maksymalna mobilizacja jest w cenie, determinacja i znieczulenie na ból też, więc kibic na trybunach jest ósmym zawodnikiem, jego chóralny śpiew i krzyk kolejnym. I rzeczywiście, tak zwykle jest, aczkolwiek akurat nie z polską drużyną. U nas jest na odwrót. - Wystarczy spojrzeć na kwalifikacje Polek w ostatnich latach - argumentował Eljasz. - Turniej w Rosji zwiększa, a nie zmniejsza szanse na awans.

Dyrektor nawiązywał do dwumeczów ze Szwecją i Czechami w kwalifikacjach MŚ 2013 i ME w 2014 r. W Elblągu, po koszmarnej walce na noże, Polki wygrały ze Szwedkami ledwie jedną bramką, a na wyjeździe - trzema. Z Czeszkami przegrały w Lublinie trzema bramkami, a w rewanżu w Brnie pokonały rywalki też trzema. Na ME awansowały dzięki większej liczbie rzuconych goli.

Najnowsza historia dodaje argumentów teorii Eljasza. Jednocześnie toczą się bowiem eliminacje ME 2016 i Polki właśnie zakończyły grupowy dwumecz z Węgrami. Czy trzeba dodawać, że u siebie przegrały (24:27), a na wyjeździe pokonały znacznie bardziej utytułowane rywalki (25:26)?

Dlaczego tak się dzieje? Drugi trener polskiej reprezentacji Antoni Parecki sądzi, że za dramatycznymi wydarzeniami ostatnich eliminacji do wielkich turniejów stoi narodowy charakter Polaków. - Wydaje mi się, że jak dziewczyny grają na wyjeździe pod presją, że muszą, że są pod ścianą, to włączają się cechy kojarzone z typowo polskim charakterem. Pojawia się dodatkowa mobilizacja, a nie osłabienie. I jest to optymistyczne przed turniejem, w którym też stanęliśmy przed wyzwaniem historycznym. Graliśmy przecież w wielu mistrzostwach świata i Europy, ale nikt z nas nie zagrał na igrzyskach. To ogromna motywacja do walki. To dlatego byliśmy z trenerem Kimem Rasmussenem tak dumni z dziewczyn po meczu na Węgrzech. Odrzuciły presję kibiców, która być może ciąży im w Polsce, i zagrały najlepiej, jak potrafią - powiedział po czwartkowym porannym treningu w hali "Gwiezdnej".

Drugą okolicznością jest kontuzja rozgrywającej Karoliny Kudłacz--Gloc, której rywalka w meczu Pucharu EHF łokciem złamała kość szczękową w trzech miejscach. Było to 28 lutego i od tego czasu kapitan reprezentacji nie zagrała meczu, trenując aż do zgrupowania kadry w Pruszkowie indywidualnie. Karolina jest z drużyną non stop, tylko na wyjazdowy mecz z Węgrami nie poleciała z powodów zbyt drastycznych zmian ciśnienia podczas lotu, bo mogło to wpłynąć na leczenie kontuzji. Do Astrachania już poleciała.

Jej powrót byłby wzmocnieniem nie do przecenienia, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę trzy tygodnie przerwy. Jest kluczową zawodniczką drużyny, często przebywającą najdłużej na boisku, reżyserującą grę, rzucającą najwięcej bramek, i to z niemal najwyższą w drużynie skutecznością (w ubiegłorocznych MŚ w Danii miała 63 proc. skuteczności - przy 82 rzutach 52 gole, lepszy procent miała tylko skrzydłowa Agnieszka Kocela). - Nie ma jeszcze 100-procentowej decyzji, że Karolina zagra już w meczu z Rosją, ale lekarz dał jej zielone światło, a ona sama wyrywa się do gry, więc myślę, że to przesądzone - powiedział Parecki.

Ale czy to rozsądne, aby zagrała od razu z tymi wielkimi Rosjankami? One grają tak twardo w obronie, w linii, płasko, trzeba się tam strasznie pchać - zapytałem. - Ma pan nieaktualne informacje. Rosja się zmienia. Gra szybko, nie stroni od kontry, broni z bardziej wysuniętą defensywą niż na przykład Szwecja. Te największe dziewczyny zastąpiono mniejszymi, zwinniejszymi i szybszymi. Ze składu wypadły po mistrzostwach świata dwie kolejne zawodniczki. I wciąż uważam, że Rosjanki bardziej nam odpowiadają niż Szwedki - powiedział Parecki. Oraz dodał: - Najważniejsze jest zdanie Karoliny. Jeśli ona się zdecyduje, skorzystamy.

Akurat z Rosją Polki wygrywają. Trzy ostatnie mecze, trzy zwycięstwa. Czy właśnie Rosja jest drużyną do pobicia, aby dostać się do Rio? - Jasne, ważny jest mecz otwarcia. Zwycięstwo daje spokój i pewność siebie. Więc podskórnie, z naciskiem, że mówię to dziś, ten mecz jest najważniejszy. Ale zaraz po nim odbędzie się przecież jeszcze ważniejszy, bez względu na to, czy wygramy, czy przegramy z Rosją. Czyli mecz ze Szwecją - mówi Parecki.

Więcej o:
Copyright © Agora SA