Mistrzostwa Europy piłkarzy ręcznych. Karol Bielecki: Rzuciłem kilka goli i na razie nic wielkiego się nie dzieje [ROZMOWA]

- Wierzymy w nasz potencjał, ale nie możemy mówić, że cokolwiek nam się należy, że jesteśmy cokolwiek warci. Jak zaczniemy świętować, to zostaniemy z niczym - mówił w środę Karol Bielecki, jeden z bohaterów zwycięstwa z Francją. W sobotę, o 20.30 Polacy zagrają pierwszy mecz drugiej fazy turniju z Norwegią. Relacja Z Czuba i na żywo w Sport.pl.

Jarosław K. Kowal: Po meczu z Francją wypowiadaliście się bardzo oszczędnie, bez euforii. Świętowaliście w ogóle?

Karol Bielecki: - Satysfakcję czujemy, to oczywiste. Ale jak zaczniemy świętować, to pewnie potem przegramy mistrzostwa i zostaniemy z niczym. Trzeba tonować nastroje. Wielkich rzeczy jeszcze nie zrobiliśmy i w tym turnieju więcej jest przed nami niż za nami.

Bywały w waszym wykonaniu mecze bardziej dramatyczne, ale czy lepsze?

- Sam nie wiem. Ten z Francją był wspaniały i gdybym miał stworzyć ranking najlepszych meczów w karierze, na pewno byłby wysoko. Oby pozwolił nam jeszcze bardziej uwierzyć w siebie, bo naprawdę zagraliśmy na wysokim poziomie. Kontratak dobrze funkcjonował, popełniliśmy mało błędów, skuteczność była wysoka. Wszystko układało się po naszej myśli - od ataku po obronę. A to wszystko przed imponującą publicznością. Takie mecze, z takimi przeciwnikami, zostają w pamięci.

Mecz z Francją pokazał, że reprezentacja może liczyć na zmienników.

- Tak, to budujące. Bez wsparcia całej czternastki, a nawet dwudziestki nie da się niczego ugrać na takim turnieju.

Od początku wyglądaliście na bardzo naładowanych.

- Sam fakt, że mistrzostwa są rozgrywane w Polsce, jest bardzo motywujący. A kibice, którzy przychodzą tak licznie na trybuny, popychają nas do wygrywania. Od początku czuliśmy, że jest szansa na zwycięstwo i nie wypuściliśmy go.

A mimo to od euforii jesteście daleko.

- Bo, jak mówiłem, w zasadzie niczego jeszcze nie osiągnęliśmy. Wierzymy w nasz potencjał, ale nie możemy mówić, że cokolwiek nam się należy, że jesteśmy cokolwiek warci. Droga do półfinału czy finału jest jeszcze bardzo długa. Obyśmy umieli jeszcze powtórzyć to, co zrobiliśmy z Francją, i na koniec mogli się cieszyć. Teraz jest na to jeszcze za wcześnie.

Niektórzy już wam wieszają medale na szyjach.

- W sporcie nie liczy się to, co jest napisane na papierze. Możemy sobie mówić, kto jest faworytem, ale jeśli na boisku tego nie pokaże, to nic z tego nie ma. Mówienie o naszych możliwościach to tylko teoria. Musimy zachować zimną głowę, nie możemy być zbyt pewni siebie. Wiemy, czego chcemy, i będziemy o to walczyć. A balon rośnie w głowach kibiców i dziennikarzy. Jakoś to przyjmujemy, bo z taką presją radziliśmy sobie już wielokrotnie. Musimy po prostu robić swoje, a reszta jest tylko gadaniem. Jeśli ktoś uważa, że możemy dużo osiągnąć, to fajnie, ale to jego opinia. My staramy się tonować nastroje, także u najmłodszych zawodników. Muszą wiedzieć, o co walczymy, i jak do tego dojść krok po kroku. Na szczęście są z nami nie od wczoraj i biorą przykład z najstarszych. To inteligentni chłopcy i wiedzą, co można, a czego nie.

Gdzie tkwi moc reprezentacji?

- Ważna jest mieszanka doświadczenia z młodością. Do tego dochodzą nasze ambicje i wsparcie kibiców. Grupa fanów, która pojawiła się na meczu z Francją, by prowadzić doping, zrobiła świetną robotę. Atmosfera jest wspaniała, sama hala również. Nic, tylko grać.

To może być turniej Karola Bieleckiego?

- Powtarzam: wygraliśmy jeden ważny mecz, rzuciłem kilka goli i na razie nic wielkiego się nie dzieje. Poczekajmy z tym jeszcze. Na razie cieszę się po prostu, że z Francją wreszcie mogłem zagrać na przyzwoitym poziomie, wspomóc Michała Jureckiego i innych chłopaków.

Wcześniej czegoś panu brakowało?

- Od początku powtarzałem, że fizycznie czuję się dobrze, że wszystko jest tak, jak być powinno. Tyle że brakowało dobrych statystyk i to pewnie kwestia psychiki. Mam zdobywać bramki, taka moja rola, i z Francją się to udało. Ale jest kilka osób, które mogą wziąć na siebie ciężar. Oprócz mnie mamy przecież m.in. Michała Jureckiego czy "Lijka".

Jakie macie plany?

- W środę rano był trening, potem regeneracja i czas wolny, a na wieczór zaplanowano wspólną kolację. Teraz czekają nas już tylko przygotowania i analiza gry Norwegii, naszego sobotniego rywala.

Co pan o nim wie?

- Wiem, że to młody zespół prowadzony przez młodych trenerów, których zresztą znamy. Norwegowie są waleczni, nie mają nic do stracenia, ale szczegółowo ich gry jeszcze nie analizowaliśmy. Mam nadzieję, że rozłożymy ją na czynniki pierwsze, że będziemy wiedzieli, jak zagrać i zdobyć dwa punkty.

Co Ty wiesz o piłce ręcznej?

Zobacz wideo
Czy Polska zdobędzie mistrzostwo Europy?
Więcej o:
Copyright © Agora SA