Michał Daszek: Emocji było chyba za dużo. Niby mam już spore doświadczenie, z Ligi Mistrzów, z MŚ w Katarze, ale tu graliśmy otwarcie wielkiego turnieju we własnym kraju. Chyba niepotrzebnie o tym myślałem. Na pewno jeszcze przed Macedonią obejrzę sobie mecz z Serbią, przeanalizuję wszystkie swoje akcje i spróbuję się poprawić.
- Nic złego mi nie powiedzieli. Są mecze lepsze i gorsze, nie ma co się zrażać. Ja pewności siebie nie stracę. Ale jeżeli zamiast mnie na boisko wyjdzie Kuba Łucak, to życzę mu, żeby został na całe 60 minut, żeby podrywał swoimi akcjami publiczność, żeby pomógł drużynie wygrać.
- Były kapitalne momenty. Szczególnie podobało mi się, jak publika nas wspierała, kiedy nam nie szło, gdy Serbowie prowadzili. No i jest spora frajda, kiedy rzucasz ładną bramkę i możesz podnieść rękę, rozglądając się po ogromnej, biało-czerwonej hali. Ale myślę sobie, że kibiców, jak i nas, stać na więcej. Może być przez 60 minut tak, jak było w najgorętszych momentach.
- Nie zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, że przez niego Serbowie nic nie ugrali. Gdyby nie trafił pierwszego karnego, a rzuciłby pięć następnych, to na pewno nikt by mu nic złego nie powiedział. A że nie trafił ostatniego z sześciu? Trudno, generalnie zagrał świetnie, karne rzucał prawie bezbłędnie, choć w bramce był Sławek Szmal. A to jest wielki bramkarz. I tylko jego mocnej psychice zawdzięczamy, że tego ostatniego karnego odbił. Ludzie ze światowego topu potrafią w tak trudnej sytuacji wymyślić, jak rywala podpuścić, zasugerować, że się pójdzie w inny róg niż się naprawdę pójdzie. Ivan się na to złapał, co nie znaczy, że nie zagrał świetnego meczu. Jak tylko go spotkam, to mu pogratuluję.
- Nie było czasu. Po meczu wróciliśmy późno, zjedliśmy kolację i poszliśmy odpocząć. A Petar? To nieobliczalny zawodnik. Czasem tą swoją nieprzewidywalnością wygrywa, a czasem przegrywa mecze. Pierwszą połowę przeciw nam miał niesamowitą [rzucił w niej sześć ze swych siedmiu bramek], ale w drugiej już dobrze przeciw niemu broniliśmy. Tak trzeba grać w następnych meczach.
- Jeżeli rzuci nam 15 bramek, a my wygramy pięcioma, to nie będę miał nic przeciwko.
- Marzy nam się spokojniejszy mecz. Ale na pewno trzeba będzie mocno się bić, walczyć na sto procent, wyjść przeciw Lazarowowi agresywnie, nawet kosztem tego, że wtedy raz i drugi znajdzie kogoś na dobrej pozycji i dogra. Musimy od początku pokazać, że nie będzie miał z nami lekko, wtedy nie będzie miał ochoty aż tak blisko podchodzić. A jak on unika zwarć i rzuca z dalszej odległości, to bramkarze mają więcej czasu na reakcje. No i kiedy pokażemy, że z Lazarowem się bijemy, to i jego koledzy nabiorą respektu. Musimy ostro się postawić w obronie, wtedy będzie dobrze.
"Dzidziuś", "Kola", "Gadżet"... Poznajcie ksywy polskich piłkarzy ręcznych [RYSUNKI]