Na ubiegłorocznych mistrzostwach świata w Katarze środkowym rozgrywającym reprezentacji piłkarzy ręcznych był Mariusz Jurkiewicz. Wcześniej grę prowadzili Grzegorz Tkaczyk i Bartłomiej Jaszka. Ten ostatni od ponad roku leczy bark, Jurkiewicz w maju zerwał więzadła krzyżowe w kolanie. Trener Michael Biegler poprosił o powrót Tkaczyka. Były kapitan zgodził się, ale też doznał kontuzji wymagającej operacji. Bark naprawiano mu sześć tygodni temu. Na Euro nie pojedzie zatem żaden z liderów ofensywy reprezentacji z ostatnich lat.
- Ważne, że temat drążymy od dawna, że problem nie wyskoczył w ostatniej chwili. Pewnie, że to duży problem, ale narzekaniem go nie rozwiążemy. Po turniejach towarzyskich uważam, że pierwszą opcją na środku rozegrania będzie Michał Jurecki. I da radę. Pytanie, jak długo wytrzyma, jak bardzo będzie eksploatowany. Pomocnika dla niego nie widać, jestem ciekaw, co postanowi Biegler, czekam, aż ogłosi "16".
- Bardzo dobrze, niech trzyma rywali w niepewności. A my nie martwmy się na zapas. Mimo problemu na środku i tak mamy bardzo dobry zespół, który przy naszej publiczności zrobi dobry wynik. W ekipie jest wielu wartościowych zawodników, co widzieliśmy na ostatnich wielkich turniejach. Zawsze kogoś nam brakowało, a jednak zdobywaliśmy medale.
- Nie martwię się wcale. Naprawdę. To był tylko turniej towarzyski. Nikt się nie cieszy po wysokiej przegranej, ale trener mocno rotował składem, na koniec dał odpocząć kilku ważnym graczom. A że to był akurat ostatni mecz przed mistrzostwami? Zimny prysznic dobrze drużynie zrobi. Głowy chłopaków zostały porządnie schłodzone, teraz możemy mieć absolutną pewność, że przed meczem z Serbami koncentracja będzie maksymalna. To będzie spotkanie zupełnie inne niż z Hiszpanią. Przy 15 tys. ludzi w Krakowie potwierdzimy, że jesteśmy jednym z faworytów turnieju.
- Wciąż mamy prawo wierzyć i mierzyć w medal. Turniej u siebie to olbrzymi atut, który umniejsza problem ze środkiem rozegrania.
Nie wiem, jak wyglądała praca nad atakiem, ale naprawdę widzę postępy. Nie powiem, że aż tak wielkie, by spokojnie czekać na złoto. Podpisałbym się pod umową gwarantującą nam brąz. Mistrzostwa Europy to najtrudniejszy turniej na świecie. Jeszcze jedna kontuzja zawodnika ciągnącego drużynę już by nasze szanse przekreśliła. Oby się okazało, że pech już nie będzie nas prześladował, że następnego ciosu nie dostaniemy.
- Wiem, że pracowali, nie wiem, czy tak jak nad obroną. Odkąd zaczęli ostatnie przygotowania do mistrzostw, nie kontaktuję się z nimi, bo wiem, jaki to okres, jak bardzo przeżywają i walkę o miejsce w drużynie oraz o powrót do zdrowia po urazach, i ostatnie, nerwowe dni przed startem imprezy. Telefonami bym ich męczył, dlatego daję im spokój. To dla nich turniej życia, nigdy takiego w Polsce nie graliśmy. Niech rzucą wszystko, co mają - teraz i później, na igrzyskach w Rio.
- Jest mi szkoda, ale staram się wychodzić z innego założenia. Po pożegnaniu się z reprezentacją nie planowałem powrotu, przez kilka lat byłem przekonany, że to dla mnie skończona historia. Po telefonie od Bieglera długo się zastanawiałem nad odpowiedzią.
- Dwa tygodnie. Analizowałem wszystkie "za" i "przeciw", musiałem się upewnić, że dam radę przygotowaniom i turniejowi podporządkować życie prywatne. Szkoda, że w momencie, w którym się zgodziłem, życie napisało inny scenariusz, ale tłumaczę sobie, że widocznie jednak miałem do kadry już nie wracać.
- Nie umiem odpowiedzieć. Na razie nie wiem, co będzie ze zdrowiem. Jestem sześć tygodni po operacji barku, rehabilituję się, do końca sezonu już na pewno nie zagram. Wolę nie planować, co będzie. Niedawno zakładałem, że zagram na Euro.
- Ameryki nie odkryję, faworytem jest Francja, która ma kompletny zespół. Zaraz za nią Hiszpania. Dalej jest Chorwacja, choć kilku jej zawodników ma kłopoty ze zdrowiem. W czwórce widzę jeszcze Polskę.
- Taki to turniej, że nie ma innych grup niż mocne. Trzeba wygrywać od początku do końca. Do Krakowa jadę, by kibicować i oglądać, jak koledzy mocno walczą o medal.