Zygfryd Kuchta: Ludzie towarzyszący dziewczynom są trochę podminowani, ale one wyglądają nieźle. Na obiedzie siedziały obok Węgierek i były spokojniejsze od rywalek. To na pewno był początek psychologicznej walki, takie podjazdówki mają swoje znaczenie.
- Nie było takiej możliwości, ale może dziewczyny zrobią sobie węgierski gulasz na boisku (śmiech). Nasza drużyna doskonale wie, że to jej ostatnia szansa, żeby powalczyć o wyjazd na przyszłoroczne igrzyska. Bez awansu do ćwierćfinału Rio im ucieknie. A tu chodzi przede wszystkim o olimpijskie marzenia. Dopiero w drugiej kolejności liczy się wysokie miejsce w duńskich mistrzostwach.
- Przeciwnik będzie bardzo trudny. Jeśli w pierwszych minutach nie postawimy się Węgierkom, to przegramy, bo na pewno nie będzie takiej sytuacji, że z czasem odrobimy straty. Rywal jest na takie rzeczy za silny. Do tej pory nie udawało nam się dobrze zaczynać, w każdym meczu goniliśmy. To się udawało, ale tylko z przeciwniczkami spoza Europy. Jak się dajemy zdominować komuś na naszym poziomie albo komuś jeszcze lepszemu, to o sensownym graniu trzeba zapomnieć.
- Zgoda, dyspozycja, którą nasz zespół pokazał w poprzednich meczach na pewno nie napawa optymizmem. Ale smaczek sportu polega na tym, że czasem padają w nim nieprzewidywalne wyniki. Może my wreszcie będziemy w dobrej dyspozycji, a Węgierki w średniej? Na pewno jest szansa na niespodziankę. Bo uczciwie trzeba powiedzieć, że nasz awans byłby niespodzianką.
- To prawda, nasz poziom grania był lepszy, w przegranych meczach nie odstawaliśmy od rywalek tak jak teraz od Holenderek [20:31 w ostatnim spotkaniu fazy grupowej], mieliśmy Alinę Wojtas, której teraz nie ma przez kontuzję, a która bardzo zwiększała zagrożenie z naszej drugiej linii. Teraz jest trudniej, ale nadzieja umiera ostatnia.
- W niedzielę zawodniczki dostały czas wolny, każda mogła go spędzić indywidualnie. Trener uznał, że warto pozwolić im się trochę zdystansować od grupy, która przebywa razem już trzeci tydzień.
- Zawsze w takich sytuacjach pojawiają się takie pytania, ale nie chcę na nie odpowiadać. Prezes Andrzej Kraśnicki zastrzegł sobie decyzyjność co do pierwszych reprezentacji - i męskiej, i damskiej. On decyduje o najważniejszych sprawach. Mam nadzieję, że w przypadku kadry kobiet nie będzie musiał się nad przyszłością trenera zastanawiać. Awans do ćwierćfinału da prawo gry w wiosennym turnieju eliminacyjnym do igrzysk i na pewno zamknie tę kwestię.