Co się stało z obroną kielczan w drugiej połowie? - to najczęściej zadawane pytanie przez kibiców po niedzielnym, wygranym po dużych mękach meczu Ligi Mistrzów z duńskim KIF Kolding 33:31. Mistrzowie Polski w drugich 30 minutach zaprezentowali się w tej formacji fatalnie. I najgorsze jest to, że można im zarzucić wiele. Często brakowało komunikacji, kielczanie byli spóźnieni za rywalami, przegrywali pojedynki jeden na jeden. Momentami brakowało też im odpowiedniej koncentracji i większego zdecydowania. Trener Tałant Dujszebajew próbował różnych ustawień personalnych, ale niewiele z tego wychodziło. Duńczycy wciąż zdobywali bramki z drugiej linii (momentami nie do zatrzymania był doświadczony, ale bardzo mądrze grający Bo Spellerberg) lub znakomicie szukali na kole Torstena Laena. Na domiar złego kilka razy zawodnicy KIF Kolding bramki zdobyli z niespotykaną dla wszystkich gości w Hali Legionów łatwością. Nic zatem dziwnego, że kielecki szkoleniowiec po meczu był rozczarowany postawą swoich podopiecznych. - Nasza obrona w drugiej części była po prostu tragiczna - przyznał Tałant Dujszebajew.
Co najbardziej w niej zawiodło? - Nie radziliśmy sobie w najprościej mówiąc - liczeniu. Przy wbiegach skrzydłowych czy przebiegnięciach rozgrywających, popełnialiśmy błędy. Rywal wykorzystywał też skutecznie nasz blok, omijał go, dobrze szukał kołowych. Czasem wydawało się, że piłki, które już możemy mieć, brał KIF i zdobywał bramki - wyjaśnia Tomasz Strząbała, II trener Vive Tauron. Na pytanie, czy do wielu zawodników sztab szkoleniowy ma pretensje, odpowiada dyplomatycznie. - Jeśli kolega obok ciebie wie, czego może się po tobie spodziewać, to nasz dobrze wypracowany system 6-0 funkcjonuje. W momencie jednak, gdy zawodnik robi co innego, to praca pozostałych pięciu kolegów idzie na marne. A jak przegrywamy pojedynki jeden na jeden, to możemy mieć pretensje tylko do siebie - dodaje asystent Tałanta Dujszebajewa.
Co ciekawe, największy plus dostał... kielecki bombardier Karol Bielecki, który w defensywie wykorzystywany jest rzadko, ale w końcówce nieźle sobie w niej radził. - Karol na pewno był plusem obrony. Mocno walczył i pokazał, że potrafi poradzić sobie na dwójce. To był jaśniejszy punkt tej formacji - mówi Strząbała.
Trenerzy mistrzów Polski mają wiele do przemyślenia przed arcyważnym sobotnim starciem Ligi Mistrzów (godz. 16, Hala Legionów) z Vardarem. Bo z taką grą jak w niedzielny wieczór o wygranie z mistrzami Macedonii może być bardzo ciężko. - Z Vardarem na pewno nie trzeba zagrać tylko lepiej niż z KIF Kolding, bo to nie wystarczy. Trzeba zdecydowanie, zdecydowanie lepiej - zaznacza 49-letni szkoleniowiec.
Najpierw jednak jego zespół we wtorek o godz. 18 zagra z Zagłębiem. W Lubinie nie wystąpi narzekający na problem z barkiem środkowy rozgrywający Grzegorz Tkaczyk. Kolejną szansę dostaną za to wychowankowie: Bartłomiej Bis i Filip Fąfara oraz Czarnogórzec Branko Vujović. Temu ostatniemu należą się olbrzymie brawa za znakomitą żonglerkę piłką do szczypiorniaka w przerwie meczu z Duńczykami.