Piłka ręczna. MŚ 2023 w Polsce? W piątek decyzja

W styczniu 2016 roku zorganizujemy mistrzostwa Europy, siedem lat później razem ze Szwecją chcielibyśmy gościć mistrzostwa świata. Na kongres IHF do Soczi walczyć o naszą kandydaturę mimo choroby poleciał prezes Związku Piłki Ręcznej w Polsce i Polskiego Komitetu Olimpijskiego Andrzej Kraśnicki. Ale czy jest szansa, że ucieszy się z piątkowej decyzji?

Wspólnie ze Szwedami pokonaliśmy już Francję, Norwegię, Słowację, Szwajcarię i Koreę Południową. Komitet Wykonawczy Międzynarodowej Federacji Piłki Ręcznej postawi albo na nas, albo na Węgrów. Oni nigdy nie organizowali męskiej imprezy rangi mistrzowskiej, my za dwa miesiące będziemy gospodarzem Euro, natomiast Szwedzi gościli je już w 2002 roku, wspólnie z Norwegią i Austrią zrobią je w roku 2020, a gospodarzami mistrzostw świata byli w historii cztery razy, ostatnio w 2011 roku.

Przegramy przez Egipt?

- Węgrzy starają się o organizację letnich igrzysk olimpijskich w 2024 roku, w drodze do nich chcieliby różne rzeczy przetrenować - mówi nam Henryk Szczepański, wiceprezes ZPRP.

Nasi rywale w piątek staną do dwóch walk, bo są też jednym z kandydatów do organizacji MŚ w roku 2021. - Im nie zależy, które mistrzostwa dostaną, a gdyby dostali te w 2021 roku, to na rok 2023 jedyną kandydaturą byłaby polsko-szwedzka - tłumaczy Szczepański.

Niestety, niewielkie są szanse na to, że najlepsze zespoły globu o medale w 2021 roku powalczą na Węgrzech. Na zorganizowanie turnieju w tym terminie ochotę ma Egipt. A Egipcjaninem jest szef IHF, Hassan Moustafa.

Jeśli Węgry przegrają z Egiptem, to będą faworytem starcia z Polską i Szwecją. Wymowny jest już fakt, że kongres miał się odbyć na Węgrzech. - Przeniesiono go do Soczi, ponieważ niektórzy mieli problem z uzyskaniem wiz. Rosja, która wizerunkowo chce się pokazać jako otwarty kraju, nikomu żadnych problemów nie robiła - opowiada Marek Skorupski z działu marketingu ZPRP. - Gdyby kongres odbył się na Węgrzech, decyzje byłyby raczej jasne - dodaje. A czy teraz mimo wszystko nie są?

- Jesteśmy bardzo dobrze przygotowani, dobrze rozegraliśmy okres przedkongresowy, zaprezentujemy się z jak najlepszej strony, ale nie umiem powiedzieć, co nam to da, nie mam pojęcia, jaki będzie skutek - mówi Szczepański, przyznając, że znajdujemy się w trudnej sytuacji.

Niewiele brakowało, a byłoby jeszcze trudniej. Nieobecność w Soczi szefa polskiej piłki ręcznej byłaby dużą wizerunkową wpadką. - W ostatniej chwili zdrowotnie prezes nam zaniemógł. Miał lecieć w czwartek o godz. 10, nie poleciał, ale na szczęście obawy o jego stan zdrowia się rozpierzchły na tyle szybko, że mógł polecieć sześć godzin później - mówi Szczepański.

Którędy do Rio? Wciąż nie wiadomo

Teoretycznie na zorganizowanie kolejnego ważnego turnieju po mistrzostwach Europy powinniśmy czekać tylko kilka miesięcy. Jeśli nie zdobędziemy w nich złota albo srebra po finale przegranym z Francją (jako mistrz świata jest już pewna gry na igrzyskach), wiosną powinniśmy być gospodarzem jednego z trzech turniejów kwalifikacyjnych do igrzysk w Rio de Janeiro. W 2008 roku we Wrocławiu gościliśmy Szwecję, Islandię i Argentynę, bo takie prawo zapewniliśmy sobie będąc w najlepszej czwórce MŚ 2007 (zajęliśmy w nich drugie miejsce). W olimpijskich eliminacjach w 2012 roku zasada pozwalająca zorganizować turnieje drugiej, trzeciej i czwartej drużynie ostatnich MŚ też obowiązywała. Ale teraz IHF zastanawia się czy nie zepsuć tego, co dobrze działało.

- Niestety, w IHF-ie, rządzą trochę inne zasady niż w EHF-ie. W europejskiej federacji wszystko jest poukładane, zawsze wiemy, czego się spodziewać, a w światowej od lat różne decyzje nas zaskakują. Ostatni przykład to dzika karta dla Niemców - mówi Szczepański. Przytoczeni przez niego Niemcy przegrali z Polską dwumecz w eliminacjach MŚ 2015, a i tak zagrali w turnieju finałowym, bo IHF z trudnych do wyjaśnienia przyczyn nie pozwoliła na start Australii i w jej miejsce zaprosiła reprezentację kraju, w którym szczypiorniak ma najwięcej kibiców na świecie.

Teraz przez moment wydawało się, że działacze wreszcie skończą trzymać w niepewności wszystkich zainteresowanych. Skorupski w informacji rozesłanej do mediów napisał nawet, że poza wyborem gospodarzy MŚ 2021 i 2023 w Soczi IHF prawdopodobnie poda też gospodarzy kwalifikacyjnych turniejów do igrzysk. Jednak szybko okazało się, że to niezbyt prawdopodobne. - Niestety, wygląda na to, że będziemy musieli czekać aż rozegrane zostaną mistrzostwach wszystkich kontynentów. A na zmiany naciska Azja - mówi Skorupski.

Władze światowego szczypiorniaka w głos spoza Europy wyraźnie się wsłuchują, co pokazały choćby ubiegłoroczne mistrzostwa świata w Katarze, gdzie zespół gospodarzy dotarł do srebra, opierając się na najemnikach z innych krajów.

Skorupski, podobnie jak Szczepański, podkreśla różnice między IHF i EHF. - W Europie w ważnych kwestiach głos ma każda federacja. W IHF rządzi Komitet Wykonawczy. To dziewięciu ludzi, tam łatwiej robić politykę - podsumowuje.

Obserwuj @LukaszJachimiak

Reprezentacja Polski, która jeździkoleją. Pendolino! [ZDJĘCIA]

Czy chciałbyś, żeby MŚ 2023 odbyły się w Polsce?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.