Sport w Katarze, czyli promocja za miliardy euro

Gdyby obliczyć liczbę wielkich imprez sportowych na jednego mieszkańca, to bezkonkurencyjny okazałby się Katar. Po co najbogatszy kraj świata przeznacza na sport tak ogromne pieniądze? Żeby podnieść swoją pozycję.

- Kiedy wyjeżdżałem do Kataru, większość moich znajomych była przekonana, że to jeden z Emiratów Arabskich. Teraz już wiedzą, co to za państwo - opowiadał Robert Rostek, ambasador Polski w Dausze, stolicy Kataru. Poznali go także dzięki sportowi.

W 2022 r. odbędą się tam piłkarskie mistrzostwa świata, wszyscy kibice jeszcze żyją rywalizacją najlepszych drużyn w piłce ręcznej, zaś w 2018 r. Katarczycy chcą zorganizować mistrzostwa świata siatkarzy. To tylko największe imprezy, bo nie ma tygodnia, żeby Katar nie gościł poważnych zawodów sportowych.

Możliwości Katarczycy mają ogromne, bo pod względem dochodu na głowę nie mają sobie równych na świecie. W 2013 r. wynosił on blisko 146 tys. dol., podczas gdy w USA 53 tys., a w Polsce 23,2 tys. (dane Międzynarodowego Funduszu Walutowego). Źródłami bogactwa są ropa i gaz, których złoża zostały odkryte 40 lat temu. W 1971 r. Katar uzyskał niepodległość, lecz długo dochody trafiały niemal wyłącznie do kieszeni władców niewielkiego kraju (1,8 mln mieszkańców). Do połowy lat 90. ubiegłego wieku 70 proc. zysków przejmowała rodzina Al-Thani, a reszta trafiała do budżetu państwa. W 1995 r. doszło w Katarze do zamachu stanu. Bezkrwawego, bo szejk Hamad Bin Khalifa Al-Thani cofnął wizę swojemu ojcu, który poleciał do Szwajcarii, i przejął władzę w kraju. Według pogłosek poprzedni emir wyjechał, by leczyć się z alkoholizmu, choć w Katarze obowiązuje prohibicja.

Nowy władca zmienił sposób dzielenia pieniędzy uzyskanych ze sprzedaży ropy i gazu. I to radykalnie, bo je odwrócił. Teraz 70 proc. pieniędzy idzie na potrzeby państwa, a reszta dla rządzącej rodziny. Ale tak jest tylko do 55 dol. za baryłkę. Wszystko, co ponad tę kwotę, trafia do budżetu.

Pieniądze to jednak nie wszystko. Poprzedni emir, Hamad Bin Khalifa Al-Thani, zapragnął wypromowania kraju w świecie. Postawił na trzy drogi: polityczną, gospodarczą i sportową. Pierwszą realizuje m.in., angażując się w rozwiązywanie konfliktów w regionie. Wynajmuje też Amerykanom swoją bazę lotniczą. Najbardziej znaną marką katarską, wręcz symbolem kraju, jest telewizja Al-Dżazira, która transmituje wszystko, co ważne, także w sporcie. Na kilkunastu kanałach sportowych pokazywane są najsilniejsze światowe ligi, nie tylko zresztą piłkarskie.

Drugą promocyjną lokomotywą Kataru są linie lotnicze Qatar Airways, w rankingach podróżnych uznawane za najlepsze na świecie, a trzecią jest sport. Ambasador Rostek podkreśla, że najważniejsi ludzie w kraju są kibicami. Szejk Hamad Bin Khalifa dwa razy był w Polsce. Raz z wizytą oficjalną, drugi raz - z prywatną. Przyleciał specjalnie na półfinał mistrzostw Europy. Podczas Euro 2012 Al-Dżazira przysłała do Warszawy aż 220 ludzi, najwięcej w historii na imprezę sportową poza Katarem. Następca emira, obecnie rządzący krajem Tamim bin Hamad Al-Thani, był do niedawna szefem katarskiego komitetu olimpijskiego. - Interesuje się sportem tak bardzo, że przychodził na treningi tenisistów. Oglądał m.in. zajęcia Agnieszki Radwańskiej czy Karoliny Woźniackiej - wspominał ambasador RP.

Piłka nożna sportem numer 1

Sportowa ofensywa zaczęła się od tenisa. Najpierw w Dausze organizowano turniej Masters kobiet, później wykupiono prawa do normalnej imprezy WTA. Mężczyźni też mają zawody zaliczane do rankingu ATP (pula nagród to 1,1 mln dol.). Turnieje rozgrywane są w przepięknym kompleksie kortów położonym w centrum stolicy. Władze doceniły Rogera Federera, dając mu w prezencie apartament na luksusowym osiedlu wybudowanym na sztucznej wyspie w kształcie perły. Za metr mieszkania trzeba było tam zapłacić około 10 tys. dol.

Sportem numer jeden jest w Katarze piłka nożna. W tamtejszej lidze występuje 14 zespołów, a reprezentacja klasyfikowana jest na 92. miejscu w rankingu FIFA. W latach 2012-2014 gwiazdą rozgrywek był Raul, występujący w najbogatszym klubie - Al-Saad. Przez dwa lata w Al-Rayyan grał Jacek Bąk, były reprezentant Polski, a krótki epizod zaliczył w Katarze Euzebiusz Smolarek. - Na pewno gry w Katarze nie można traktować jako okazji do łatwego zarobienia pieniędzy - wspominał Bąk. - Katarczycy może nie znają się na sporcie, ale za to otaczają się wieloma zagranicznymi fachowcami. Dowiedziałem się, że przed podpisaniem kontraktu zebrali o mnie mnóstwo informacji - dodaje.

Bąk twierdzi, że w Katarze płacą dużo, dlatego wybrał grę w Al-Rayyan zamiast w lidze włoskiej. - Ale nie były to łatwo zarobione pieniądze, bo wymagali naprawdę wiele. W ciągu 20 miesięcy miałem chyba ośmiu trenerów. A kiedy kończyła mi się umowa, do klubu przyszło chyba ze 100 ofert od innych stoperów - przypomina.

Upały? Żaden problem

Katar to także znakomite miejsce dla siatkarzy. Przez cztery lata organizowano tam klubowe mistrzostwa świata, a w 2018 r. szejkowie chcą gościć najlepsze reprezentacje. A jeśli już chcą zorganizować wielką imprezę, to ją dostają. Możliwości finansowe mają bowiem nieograniczone. Mistrzostwa świata piłkarzy ręcznych chciały mieć Polska, Francja i Norwegia, czyli kraje z wielkimi tradycjami. Katar wygrał, bo m.in. zaproponował bezpłatne przywiezienie uczestników. Kulisy przyznania organizacji piłkarskiego mundialu jeszcze długo będą wywoływać kontrowersje, ale za 10 lat najlepsze drużyny świata po raz pierwszy będą rywalizować w kraju arabskim. Z Arabami przegrały Stany Zjednoczone, Japonia czy Australia. W 2011 r. w Katarze odbył się piłkarski Puchar Azji, na który zmodernizowano pięć stadionów. Mistrzostwa świata mają być rozegrane na 12 nowych obiektach.

Nawet jeśli FIFA nie przeforsuje zimowego terminu mundialu, to dla piłkarzy nie powinna być problemem temperatura, bo stadiony będą klimatyzowane. Tymczasem w Dausze to nie jest żadna nowość. Gdy temperatura dochodzi do 40 stopni Celsjusza, na obiekcie Al-Saad jest o 20 stopni mniej, choć nie ma na nim dachu. W Katarze zapewniają, że do 2022 r. technologia jeszcze pójdzie do przodu i upał nie będzie żadnym problemem. Większe kłopoty mogą mieć kibice, oczywiście, jeśli turniej odbędzie się wiosną lub jesienią.

Jeden ze stadionów ma stanąć na... morzu. W zatoce między portem a supernowoczesną dzielnicą West Bay ma zostać usypana sztuczna wyspa, a ludzi na mecze będą dowozić specjalne promy. - Po raz pierwszy w historii większość meczów zostanie rozegranych w jednym mieście - podkreśla Ibrahim Al Naama, sędzia siatkarski z Kataru. A Robert Rostek dodaje, że przejazd między dwoma najbardziej oddalonymi od siebie stadionami potrwa najwyżej godzinę.

Gorzej z kibicami, bo miejscowi nie bardzo kwapią się do przychodzenia na mecze. Podobno większość kupuje bilety, by wspomóc ulubioną drużynę, ale woli oglądać grę w telewizji. Z frekwencją na imprezach sportowych jest coraz lepiej, choć do Europy wiele Katarowi brakuje. Organizatorzy mistrzostw liczą więc na fanów z zagranicy. Dlatego zgodzili się, by w strefach kibica był sprzedawany niskoprocentowy alkohol. Dotychczas można go kupić tylko w kilku hotelach (nie wszystkich, bo nie wszyscy właściciele zgadzają się na brak prohibicji), a także jedynym sklepie, dostępnym tylko dla posiadaczy specjalnych kart wydawanych przez pracodawców.

Futbolowa dyplomacja

Katarczycy zdają sobie jednak sprawę, że sami na sukcesy sportowe nie mogą liczyć, bo na razie odnoszą je sporadycznie. Na igrzyskach w Londynie brązowe medale wywalczyli skoczek wzwyż Mutaz Essa Barshim i strzelec Nasser Al-Attiyah. Ten drugi jest najbardziej znanym katarskim sportowcem, ale nie z racji sukcesów na strzelnicy, lecz w rajdach. W tym roku po raz drugi w karierze był najszybszy w Rajdzie Dakar. Barshim urodził się w Dausze, ale jego rodzice pochodzą z Sudanu. Trenuje go Polak Stanisław Szczyrba, a rekord życiowy 24-letniego skoczka to 243 cm. Polscy kibice poznali go podczas ubiegłorocznych halowych mistrzostw świata w Gdańsku, które wygrał.

W swojej sportowej akademii Aspire zatrudniają najlepszych trenerów z całego świata, starając się wychować własnych mistrzów. Postawili nawet na sporty dotychczas zupełnie nieznane, jak pływanie czy judo.

Świetnym pomysłem promocyjnym jest kupowanie wielkich klubów piłkarskich. Najpierw jeden z członków rodziny Al-Thani kupił hiszpańską Malagę, ale po roku znudził się i zamknął kurek z pieniędzmi. Być może dlatego, że Katarczycy przejęli Paris Saint Germain, wykładając dziesiątki milionów euro na transfery gwiazd. Efekt marketingowy został osiągnięty błyskawicznie, a zjawisko zaczęto nazywać "futbolową dyplomacją". Nie zawsze się udaje, co pokazuje przykład AC Milan, który rodzina Al-Thani bezskutecznie próbowała przejąć.

Wcześniej szejkowie z maleńkiego cypla na Półwyspie Arabskim doprowadzili do złamania przez Barcelonę tradycji, jaką było niesprzedawanie reklam na koszulkach. Miejsce UNESCO zajęła Qatar Foundation - organizacja, której celem jest wspieranie edukacji i kultury. Jej założycielką jest szejka Mozah bint Nasser Al Missned, druga żona poprzedniego emira, uznawana za pomysłodawczynię wszystkich przemian w kraju. To najwyższy kontrakt reklamowy w futbolu, bo klub z Katalonii przez pięć lat otrzyma w sumie 170 mln euro.

Zasoby katarskiego gazu z trzeciego co do wielkości złoża na świecie mają skończyć się za mniej więcej 30 lat. Do tego czasu trzeba się przyzwyczaić, że ważne wydarzenia sportowe będą się odbywać w Dausze. Bo gospodarka Kataru kwitnie, mimo że cena ropy spadła.

Więcej o:
Copyright © Agora SA