Piłka ręczna. Polska się kończy?

Tylko dwaj szczypiorniści z polskiej kadry na MŚ w Katarze urodzili się po 1990 roku. Mamy jeden z najstarszych zespołów na świecie i nieuchronnie zbliżamy się do pokoleniowej zmiany. - Nie będzie łatwa i bezbolesna - mówi Wojciech Nowiński, który w 2002 roku poprowadził reprezentację juniorów do złota mistrzostw Europy. - Niestety, czeka nas długa przerwa od sukcesów - wyrokuje Damian Wleklak, były kapitan kadry, a obecnie trener reprezentacji B.

Łukasz JachimiakŁukasz Jachimiak Fot. Sport.pl Awans do strefy medalowej katarskiego mundialu to jeden z ostatnich sukcesów polskich piłkarzy ręcznych w tym składzie. Za rok, gdy w styczniu będziemy gościć uczestników mistrzostw Europy, a w kwietniu - rywali w walce o wyjazd na igrzyska w Rio de Janeiro, Sławomir Szmal będzie miał 38, Bartosz Jurecki 37, a Adam Wiśniewski - 36 lat. - Nie oszukujmy się, oni chcą dociągnąć do Rio, na igrzyskach powalczyć o ostatni medal wielkiej imprezy i po olimpijskim turnieju odejść - mówi nam Wleklak. "Zdechły" pożegnał się z kadrą w wieku 36 lat, po zdobyciu srebra i brązu mistrzostw świata. - Za rok w podobnym wieku będą Michał Jurecki i Krzysiek Lijewski. Boję się, że i oni odejdą - dodaje trener kadry B, choć akurat oni mogliby jeszcze parę lat pograć, bo urodzili się w 1984 i 1983 roku.

Do potęg nam daleko

Czy w niej albo w reprezentacji młodzieżowej, którą Wleklak prowadzi z Marcinem Lijewskim, widać następców kluczowych graczy reprezentacji? - Najpierw powiem o Francuzach, bo to mistrzowie od wprowadzania do składu nowych, szerzej nieznanych zawodników - mówi świetnie orientujący się w szkoleniu młodzieży Wojciech Nowiński. - Xavier Barachet, William Accambray, Valentin Porte, a kilka lat temu Luc Abalo przyjeżdżali na kolejne wielkie turnieje jako 20-latkowie mający po kilka meczów rozegranych w kadrze. I tacy ludzie z miejsca stawali się rewelacjami - mówi trener. Czy w polskiej kadrze możemy liczyć na równie spektakularne wejścia młodzieży? - W ostatnich latach błysnął tylko Jakub Łucak, ale błysnął jak meteor, bo świetnie pokazał się na ubiegłorocznych ME i od tego czasu go nie ma, przegrywa z kontuzjami - mówi Nowiński.

- Nie porównujmy się do takich potęg, bo one od lat budują na swoich sukcesach, a my nie potrafimy tego zrobić - słusznie zauważa Wleklak. W Polsce niezmienna jest liczba zarejestrowanych zawodniczek i zawodników. W sumie nasza piłka ręczna ma 20 tysięcy graczy. - Jak wyglądamy przy małej Danii [sześć milionów mieszkańców], w której jest 300 tysięcy szczypiornistów? - pyta Wleklak. - Niemcy, z którymi od lat bijemy się na podobnym poziomie, mają aż milion zawodników - dodaje.

Szkoły, rozgrywki? Brak

Były reprezentant wie, czego trzeba, by przekonać młodzież do piłki ręcznej - pieniędzy. Bez nich trudno wprowadzić rozwiązania, które sprawdziły się w krajach rywali i te, które stosują w Polsce inne dyscypliny. Wzorem może być siatkówka, bo od 2012 roku w kraju działa aż 128 szkół należących do projektu Siatkarskich Ośrodków Szkolnych. - W dominującej od lat Francji szkolenie jest oparte na 16 szkołach przypominających znane w Polsce Szkoły Mistrzostwa Sportowego. Nasza piłka ręczna ma taką tylko jedną, a marzymy o czterech, bo wtedy bez przerwy szkolilibyśmy sobie po ośmiu zawodników na każdą pozycję - mówi Wleklak.

Młodzież powinna się szkolić, ale też sprawdzać. Na zachodzie Europy obok rozgrywek seniorskich odbywają się ligi juniorów. Nawet w Austrii, która jedyne sukcesy w historii odnosiła jeszcze przed wybuchem II wojny światowej.

- U nas też można by grać np. mecz juniorów ze Szczecina z juniorami z Kielc przed spotkaniem pierwszych drużyn w Superlidze. Ale kluby tego nie chcą, bo dla takiego przykładowego Szczecina zorganizowanie przejazdu i noclegu dla kilkunastu dodatkowych osób to zbyt duży wydatek - mówi Wleklak.

Nowy Bielecki? U Niemców

- Jest źle, nasze młode drużyny w ostatnich latach nie osiągają sukcesów, nie kwalifikują się do wielkich imprez - przyznaje Nowiński. Sam w 2002 roku zdobywał złoto ME, mając w zespole m.in. Karola Bieleckiego, Krzysztofa Lijewskiego i Mariusza Jurkiewicza. - Nie ma takiego mądrego, który by powiedział, dlaczego wtedy mieliśmy rocznik z dobrymi warunkami, talentem i siłą do ciężkiej pracy, tak jak nie ma takiego, który spojrzy na dzisiejszą młodzież i powie, że np. za trzy lata będziemy mieć z niej pociechę, a za pięć lat trafimy na słaby rocznik - mówi trener. Ale przyznaje, że kilkanaście lat temu pod pewnymi względami młodzi szczypiorniści mieli lepsze warunki rozwoju, bo wtedy szybciej stawali się podstawowymi zawodnikami swoich drużyn, w których nie grało tylu obcokrajowców, ilu występuje w nich teraz. - Po Michale Daszku widać, ile znaczy ogranie. Wobec słabej formy, a następnie kontuzji Roberta Orzechowskiego, w Katarze najmłodszy zawodnik naszej kadry stał się jednym z tych, którzy na boisku spędzali najwięcej czasu. I dojrzewał, na początku grał zachowawczo, później był coraz bardziej wartościowym punktem zespołu - mówi Nowiński.

Czy takich Daszków, a więc graczy, którzy nie utoną, gdy trzeba będzie rzucić ich na głęboką wodę, mamy więcej? - Na pewno nie widać u nas takich zawodników, jakim jest Paul Drux. Niemiecki lewy rozgrywający nie skończył jeszcze 20 lat, a już gra świetnie - opowiada trener. - Ale za kilka lat dużo pociechy powinniśmy mieć z bramkarzy Adama Morawskiego i Mateusza Korneckiego, bo w swojej kategorii wiekowej obaj są już czołowymi zawodnikami Europy i w przyszłości obaj mogą rywalizować z Piotrem Wyszomirskim o pozycję numer 1. Poza tym liczę na dwumetrowego lewego rozgrywającego Pawła Gendę i na braci Maćka [obrotowy] i Tomka [rozgrywający] Gębalów, którzy są zawodnikami Magdeburga - dodaje.

Jurasik wciąż lepszy

W wymienionych 20- i 21-latkach widzimy jeszcze nie ukształtowanych zawodników, a dopiero kandydatów na klasowych graczy. Będąc w ich wieku Bielecki czy Grzegorz Tkaczyk brylowali w polskiej ekstraklasie i europejskich pucharach, a następnie za duże pieniądze przechodzili do przywołanego Magdeburga, który wówczas był nie solidnym, niemieckim ligowcem, tylko jednym z najlepszych klubów świata.

- Szukam zdolnych chłopaków w klubach superligi i pierwszej ligi, jestem w kontakcie z wieloma trenerami, próbujemy stworzyć siatkę skautingu i muszę powiedzieć, że takich talentów jak Karol i Grzesiek nie widać. Zresztą, najlepiej o naszych młodych graczach świadczy fakt, że miejsca w drużynach nie potrafią odebrać nie tylko zagranicznym gwiazdom, ale też tym, którzy już jakiś czas temu pokończyli kariery w reprezentacji Polski. Przecież Mariusza Jurasika [w maju skończy 39 lat], Michała Kubisztala i wielu innych, wiekowych graczy młodzież powinna wygryzać, a nic takiego się nie dzieje - martwi się Wleklak. - W kadrze młodzieżowej faktycznie kilku wyróżniających się chłopaków jest, ale dystans między ich umiejętnościami a wymaganiami, jakie są na najwyższym, światowym poziomie, nie jest do pokonania w perspektywie roku czy dwóch lat - przyznaje. - Dlatego po igrzyskach, jeśli Polska w Rio zagra, czeka nas długa przerwa od sukcesów kadry - kończy.

Tkaczyk: Za rok złoto ME

Lijewski: Potencjał jest przeogromny

"Szyba, której nie da się zbić!", "Ręczna husaria" [MEMY PO MEDALU]

Zobacz wideo
Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.