MŚ piłkarzy ręcznych. Polacy pokonali Koreę, bohaterami Jurecki i Wichary

- Ten mecz po prostu trzeba wygrać - mówili Polacy przed potyczką z Koreą Południową. Plan został zrealizowany, Biało-czerwoni bez problemów pokonali mistrzów Azji 33:25.

Ściągnij aplikację Sport.pl i śledź kolejne relacje na żywo z meczów Polaków na MŚ w swoim telefonie ?

Początek spotkania był bardzo spokojny, szybko zdobyte dwie bramki nieco chyba uśpiły Polaków, bo po chwili przegrywaliśmy już 2:3. Niewiele dobrego można było w tym momencie powiedzieć o naszej postawie w defensywie, szybcy rywale nie mieli kłopotów z przedostaniem się pod bramkę Sławomira Szmala.

Na szczęście w ataku było dużo lepiej i po kwadransie był remis po 8. Pięć minut później Michael Biegler nie wytrzymał i poprosił o przerwę w grze, jego podopieczni przegrywali w tym momencie 9:11. Reprymenda trenera podziałała, bo nie minęło 120 sekund, a już byliśmy na prowadzeniu. Co więcej, do końca pierwszej partii zdobyliśmy osiem! bramek z rzędu, nie tracąc przy tym żadnej.

Ogromna w tym zasługa świetnie interweniującego Marcina Wicharego, który zastąpił między słupkami Szmala. Na przerwę do szatni obie drużyny schodziły więc przy wyniku 18:11 dla Polski.

Wraz z początkiem drugiej partii Koreańczycy w końcu przełamali swoją niemoc, ale biało-czerwoni niemal natychmiast odpowiedzieli trafieniem Kamila Syprzaka. Oprócz młodego kołowego Michael Biegler posłał do boju także Michała Bartczaka i Przemysława Krajewskiego.

Obaj skrzydłowi niemal od razu wpisali się na listę strzelców, szczególnie wkrętka zawodnika Azotów Puławy była wyjątkowej urody. Niestety, radość trwała krótko, bo Polakom, już po raz kolejny na tych mistrzostwach, przytrafił się niezrozumiały przestój. Tym razem to Koreańczycy punktowali, a my się przyglądaliśmy. Obie ekipy dzieliły już tylko dwa gole (22:20).

Szkoleniowiec polskiego zespołu nie miał wyboru, musiał poprosić o czas. Po wznowieniu nasza gra wyglądała odrobinę lepiej, ale trzeba przyznać, że to rywale lepiej się prezentowali. Ich akcje były płynne, a rzuty z drugiej linii w samo okienko efektowne.

Na szczęście mieliśmy Wicharego, który nie tylko odbił kilka ważnych piłek, ale dodatkowo swoimi żywiołowymi reakcjami pobudzał kolegów z zespołu i polskich kibiców. Biało-czerwoni wrzucili drugi bieg i różnica bramkowa natychmiast się powiększyła (30:25).

Na boisku szalał Bartosz Jurecki, który rozegrał kolejne znakomite spotkanie, rzucając aż 11 bramek! Ostatecznie Polska pokonała Koreę Południową 33:25.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.