Wspomina Artur Wojdat: Wódka, spanie na dywanie i trening...

Piłem wódkę, spałem na dywanie, a o szóstej rano był trening - wspomina dawne czasy w wywiadzie dla "Życia Warszawy" Artur Wojdat, brązowy medalista igrzysk w Seulu, jeden z najwybitniejszych polskich pływaków

- Karierę zakończyłem kilkanaście lat temu i okazało się, że jest życie po życiu, tym sportowym. Obecnie jestem informatykiem, niezależnym konsultantem. Z tego żyję i to uwielbiam. Szkoda tylko, że czas mija tak szybko. Kiedyś mogłem się napić wódki, przespać na dywanie i pójść na szóstą rano na trening. Nic mnie nie ruszało. A dziś? Nie dość, że muszę pić spokojnie, to jeszcze na koniec trafić do własnego łóżka - powiedział polski pływak.

Wojdat, choć zapisał się w historii pływania deklaruje, że obecnie nie interesuje się tym sportem.- Tylko podczas wielkich imprez. W tym roku śledziłem przebieg mistrzostw świata. Sawrymowicz to najwyższa klasa światowa. Stańczyk rozwija się modelowo i może jeszcze dokonać dużych rzeczy. Gdyby nie problemy prywatne, Jędrzejczak byłaby królową tych mistrzostw. Podziwiam tych młodych ludzi. Oddają pływaniu najlepsze lata swojego życia. Ja sam nigdy się nie paliłem do treningów. Nie znosiłem ich od początku do końca kariery. Ale jak już wchodziłem do basenu, trenowałem bez ociągania. Chociaż pamiętam wyjątki. Było takie zimowe zgrupowanie w Zakopanem. Mieszkaliśmy na kwaterach prywatnych. Do basenu mieliśmy pół godziny spacerem. Mróz był jak diabli. To było jednak nic, ale jak okazało się, że woda ma 22 stopnie, nie dałem rady i się "rozchorowałem". Wtedy uprawianie pływania to był heroizm. W 1984 roku miałem ostatnie wakacje, następne - 10 lat później po zakończeniu kariery. Teraz już bym się nie dał w to wmanewrować.

Dla Wojdata, który w wieku 17 lat przeprowadził się do Stanów Zjednoczonych, by móc normalnie trenować współczesne pływanie w Polsce heroiczne już nie jest. - Niebieską wodę w basenie zobaczyłem w Niemczech rok przed wyjazdem do USA. W kraju trenowaliśmy w tak brudnej wodzie, że czasami nie widziałem w niej palców od nóg. Teraz realia są inne, więc nasi pływacy nie emigrują.

Brązowy medalista z Seulu krytykuje jednocześnie opieszałość polskich władz odpowiedzialnych za powstawanie basenów. - O nowoczesnym 50-metrowym basenie w Warszawie mówiło się jeszcze w moich czasach. Podobno teraz też się mówi... Dopóki go nie zobaczę, nie uwierzę. W moich czasach był chociaż obiekt Legii. Woda była brudna, ale przynajmniej natryski dobre.

Obecnie Wojdat nie pływa, a jeśli już to czyni to rzadko. - Niedawno w Chicago pewien facet w Cenrum Fitness chciał się ścigać na 50 m kraulem. Dobry był. Następnym razem pociągnąłbym go na pieniądze, ale nie chciał rewanżu...

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.