Rio. Alicja Tchórz: Nie jestem skandalistką [ROZMOWA]

- Nie jestem skandalistką - broni się zawodniczka Juvenii Wrocław Alicja Tchórz, która swoim wpisem na Facebooku wywołała burzę w środowisku pływackim.

Dla Tchórz, tak jak dla całej kadry pływackiej, igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro zakończyły się totalną klapą. Zawodniczka Juvenii na 100 i 200 m stylem grzbietowym zajęła odpowiednio 21. i 20. miejsce, a ze sztafetą 4x100 m stylem dowolnym była 15.

Przeżyła ogromny zawód, któremu dała upust w emocjonalnym wpisie na Facebooku. Zaatakowała w nim trenerów kadry Polski, których skrytykowała za przygotowania do igrzysk w Rio. "Z 24-latki uwielbiającej wodę i wysiłek stworzyli roślinę, która wykonywała polecenia bez polotu i satysfakcji" - żaliła się Tchórz. By nadrobić stracony czas, rozpoczęła treningi na własną rękę z klubowym trenerem. Związek odciął ją za to od środków na przygotowania oraz usunął z grupy treningowej. W efekcie za ostatni obóz treningowy przed Rio musiał zapłacić jej klub.

To nie pierwszy raz, kiedy Tchórz atakuje środowisko pływackie. W październiku ubiegłego roku narzekała na wysokość nagród na ogólnopolskich zawodach. Za ich wygranie dostała 200 zł, a jej 20-osobowa drużyna 1500 zł do podziału. Wtedy także napisała o tym na Facebooku, a sprawa odbiła się szerokim echem w środowisku sportowców, mediów i kibiców.

Rozmowa z Alicją Tchórz, pływaczką Juvenii Wrocław i reprezentacji Polski

Dariusz Łuciów: Emocje po igrzyskach już opadły?

Alicja Tchórz: - Stres minął, emocje powoli opadają, pozostaje jednak żal i ból z powodu niewykorzystania szansy na zapisanie się w historii polskiego olimpizmu.

Pytam, bo wyrasta pani na największą skandalistkę polskiego pływania. Już drugi raz wywołała pani burzę w swoim środowisku - najpierw krytykując wysokość nagród na ogólnopolskich zawodach, a teraz oberwało się trenerom kadry za przygotowania do Rio.

- Skandalistka? Nie podoba mi się ten przydomek. Za pierwszym razem zszokował mnie odzew oraz wielkość burzy. Za drugim razem spodziewałam się, że to może się tak skończyć. Wszystkie moje działania są prowadzone w dobrej wierze i z nadzieją, że w polskim sporcie będzie lepiej. Może mam jeszcze w sobie młodzieńczą naiwność, że uda się w ten sposób coś zmienić.

Ostro zaatakowała pani trenerów kadry, mówiąc, że stworzyli z pani roślinę.

- To niestety prawda, tak się czułam. Wiele sytuacji na to się złożyło, często niepotrzebnych i dziecinnych. Nie jestem wyrocznią, ale uważam, że zmiana nastawienia zawodników i trenerów do siebie oraz sportu jest najistotniejsza. Do tego większe działania marketingowe związku i wszyscy byliby znacznie szczęśliwsi.

Ktoś może powiedzieć, że Tchórz tylko narzeka, a wzięłaby się w końcu do trenowania.

- Każdy ma prawo do własnej oceny. Jednak ludzie, którzy mnie znają i zdają sobie sprawę, ile poświęcenia potrzeba do wyczynowego trenowania sportu, na pewno tak nie uważają. Czy może mi to zaszkodzić? Pewnie trochę tak, ale nakręca mnie to, że w przyszłości zawodnicy mogą mieć mniej takich problemów.

Po raz kolejny wywołuje pani burzę przez Facebooka. Dlaczego?

- Wielokrotnie próbowałam rozmawiać z trenerami twarzą w twarz, ale nie dało to żadnego skutku. Na Facebooku piszę o tym, jak jest, nie tylko o rzeczach dobrych, o złych też nie boję się napisać. Jestem tylko człowiekiem i jak każdy mam gorsze chwile.

A nie jest tak, że swoim wpisem na Facebooku próbuje się pani wytłumaczyć ze słabych występów w Rio?

- W końcowym fragmencie tekstu napisałam, że tak nie jest.

Naprawdę rozważała pani rezygnację ze startu w Rio?

- Niestety tak. To może dziwnie zabrzmieć, ale niestety miałam dość.

Z polskim pływaniem jest tak źle?

- Nie jest aż tak źle. Są grupy całkowicie zadowolone ze współpracy np. z trenerem Szymańskim. Ja również jestem za trenowaniem w grupie, bo w tym drzemie siła. Ale muszą to poprowadzić odpowiednie, komunikatywne osoby. Tryskające energią i optymizmem.

Ubiegłoroczne mistrzostwa świata w Kazaniu dały nadzieję, że w Rio może być naprawdę dobrze.

- Uważam, że trochę się tym wszystkim zachłysnęliśmy. W zeszłym roku nasze zaangażowanie w "nowe szkolenie" i współpracę było większe, skuteczniej działały nowe bodźce treningowe, z czasem zaczęły one jednak troszkę wygasać. Potrzebna jest współpraca wielu zaangażowanych ludzi. Polskie pływanie można z pewnością wprowadzić na właściwe tory bez jakiejś niesamowitej rewolucji. Muszą się jednak spotkać odpowiednie osoby i zacząć konkretnie i zdecydowanie działać w tym kierunku.

Były trener kadry Paweł Słomiński powiedział, że "w Polsce pływacy to nie są zawodowi sportowcy". Domyśla się pani, co miał na myśli?

- Paweł Słomiński to wybitny trener, który na pewno zna się na pływaniu i poświęcił mu większość swojego życia. Nie wiem jednak, jaką wyznaje definicję zawodowstwa w sporcie. Dla mnie sportowiec, który poświęca na treningi blisko sześć-osiem godzin dziennie, rezygnuje z przyjemności życia codziennego, opuszcza rodzinę - staje się zawodowcem.

Wystartuje pani na kolejnych igrzyskach?

- Do Tokio jest trochę czasu. Przez te cztery lata sporo może się zmienić. Jednak na pewno nie powiedziałam jeszcze w sporcie ostatniego słowa.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.