Remis 1:1 jest jednak powodem do wstydu niż okazywania radości. Tym bardziej, że mecz stał na żenującym poziomie. Bytomianie, szczególnie w pierwszej połowie prezentowali toporny futbol. Gospodarze byli wtedy nieco lepsi i strzelili gola. W pole karne do Pawła Nowaka zagrywał Tomasz Moskała, a Tomasz Owczarek nieszczęśliwie interweniował lobując własnego bramkarza. Cracovia miała jeszcze kilka niezłych okazji do strzelenia gola. Strzał z bliska Dariusza Pawlusińskiego obronił Marcin Suchański, a gdy bramkarz Polonii minął się z piłką, Przemysław Kulig nie potrafił trafił główką do siatki.
Wyrównanie padło po zmianie stron. Po rzucie rożnym Walerego Sokolenki Janusz Wolański wyskoczył wyżej niż Kulig i zdobył bramkę. W końcówce meczu najlepszy na boisku Nowak w idealnej sytuacji został zablokowany przez Pavola Stano. Poloniści walczący o życie zdołali wywieźć jeden punkt z Krakowa. W Polonii zagrał Paweł Wojciechowski, wypożyczony z Cracovii. Aby prawy obrońca mógł wystąpić w sobotnim spotkaniu przeciwko niedawnym kolegom bytomianie musieli zapłacić 15 tys. zł.
- Po pierwszej bramce nasi trochę siedli zamiast pójść za ciosem i to się zemściło. Cudów nie oczekujemy, bo nie jesteśmy Benfiką Lizbona - skomentował Janusz Filipiak, prezes Cracovii.
- Wszystko przez arogancję naszych piłkarzy, którzy wyszli z założenia, że mecz do końca sam się wygra. To zemściło się tak jak w Bytomiu [wtedy Polonia wygrała 1:0 - przyp. red]. Każdy nasz piłkarz był indywidualnie lepszy od swojego rywala, zadecydowała warstwa psychiczna. W trakcie udzielania wywiadu jeden z kibiców głośno domagał się zwolnienia trenera Stefana Majewskiego. - Tak jest zwolnić wszystkich, prezesa i piłkarzy też - odciął się prezes "Pasów". Filipiak nie był zawiedziony postawą swoich piłkarzy. - To jest polska liga, chciałbym wygrywać każdy mecz, ale tak się nie da. Polonia grała agresywnie, cały czas był pressing z ich strony, niełatwo się gra z takimi drużynami - pokreślił Filipiak.
- To był trzecioligowy poziom - rzucił z rezygnacją Marek Golemo, inny ze sponsorów "Pasów". Cracovia wróciła po półtora roku do systemu gry 4-4-2. Nie ustrzegła się jednak błędów. - Przestańmy skomleć i marudzić o systemie, bo dobry zawodnik w każdej sytuacji sobie poradzi. Tyle razy o tym mówiłem, a wy [dziennikarze - przyp. red] nie chcecie tego zrozumieć. Co ma system do tego, że po stałym fragmencie zdobywa się bądź traci bramkę - pytał trener Cracovii.