Mistrz zaczął od zwycięstwa

Kilkanaście minut dobrej gry to za mało, żeby osiągnąć dobry wynik w spotkaniu z mistrzem Polski. Zagłębie Lubin pewnie wygrało z Widzewem Łódź 2:1

Po ustaleniu terminarza nowego sezonu okazało się, że widzewiaków czeka bardzo ciężkie zadanie. W pierwszych dwóch kolejkach łódzki zespół trafił na mistrza i wicemistrza Polski. - Nie wyobrażam sobie lepszego początku. To znakomita okazja, by pokazać charakter - mówił trener Widzewa Michał Probierz.

Od pierwszej minuty meczu z Zagłębiem Lubin szkoleniowiec łódzkiej drużyny dał szansę trzem nowym piłkarzom. W wyjściowej jedenastce znaleźli się więc m.in. Ugo Ukah, Tomasz Lisowski i Douglas. Sporą niespodzianką była za to obecność tylko na ławce rezerwowych dotychczasowego pewniaka - Saszy Bogunovicia.

Dwunasta drużyna ubiegłego sezonu, czyli Widzew, do 25. min odpierała ataki mistrzów Polski. Podopieczni Czesława Michniewicza do tego czasu ani razu poważnie nie zagrozili bramce Bartosza Fabiniaka. Przewaga gospodarzy była jednak bezdyskusyjna, ale goście bronili się mądrze i skutecznie.

Dopiero gdy do piłki przy rzucie wolnym z prawej strony boiska doszedł mistrz asyst Maciej Iwański, zrobiło się naprawdę niebezpiecznie. Lider drugiej linii Zagłębia dośrodkował w pole karne idealnie na głowę Andre Nunesa, a Brazylijczyk z bliska strzałem głową nie dał szans łódzkiemu bramkarzowi. Do tego czasu właśnie z Nunesem widzewiacy mieli największe problemy, bo już dziesięć minut wcześniej był bliski zdobycia gola, ale w dobrej sytuacji nie trafił w bramkę.

Niestety o grze ofensywnej łódzkiej drużyny wiele dobrego napisać nie można. Latem nie sprowadzono do klubu rozgrywającego, takiego jak choćby Iwański w Zagłębiu. Para środkowych pomocników Piotr Kuklis - Łukasz Juszkiewicz tak jak w ubiegłym sezonie skupiała się na grze defensywnej, a skrzydłowi: Adrian Budka i Lisowski byli niewidoczni. Brakowało więc piłkarza, który poprowadziłby grę i pokierował kolegami. Lubinianie takiego zawodnika mieli właśnie w osobie Iwańskiego. W 42. min kapitan Zagłębia popisał się fantastycznym strzałem zza pola karnego i nie dał szans Fabiniakowi.

Zagłębie całkowicie zasłużenie prowadziło dwoma golami. Widzewiacy tylko statystowali mistrzom Polski, a najsłabiej w zespole spisywali się zawodnicy występujący na lewej stronie: Łukasz Broź i Mariusz Lisowski. To ich stroną mistrzowie Polski przeprowadzali najwięcej groźnych akcji. Przy pierwszym golu Broź sfaulował rywala, a przy drugim Lisowski i Juszkiewicz nie upilnowali Iwańskiego.

W przerwie tylko Probierz dokonał zmiany, bo w drużynie Czesława Michniewicza wszystko funkcjonowało jak należy. Obrońcę Łukasza Brozia zastąpił Bogunović. Dziesięć minut później na boisku pojawił się także kolejny napastnik Krzysztof Sokalski, a swój udział w meczu zakończył chaotyczny Douglas.

Od początku drugiej połowy widzewiacy atakowali śmielej, ale nic z tego nie wynikało. Łodzianie nie potrafili niczym zaskoczyć gospodarzy, którzy grali już spokojniej niż w pierwszej połowie, kontrolując sytuację na boisku. Dopiero w 68. min przed niezłą szansą stanął Kuklis, ale źle trafił w piłkę i w efekcie posłał ją wysoko nad poprzeczką. Szkoda, bo szansa była niezła. Znacznie ładniejszy był strzał Michała Golińskiego kilka minut później, który uderzył piłkę z powietrza, ale ta na szczęście dla Widzewa obok słupka.

Chyba najciekawszą akcję goście zrobili w 72. min, kiedy Budka podał do wbiegającego w pole karne Bogunovicia. Serb był w znakomitej sytuacji, ale jak zwykle zawahał się. Zamiast odważnie ruszyć w stronę bramki, odegrał piłkę do tyłu, do Stefano Napoleoniego. Włoch strzelił lekko i niecelnie. Zupełnie inaczej wyglądało uderzenie Wojciecha

Łobodzińskiego kilka minut później. Znakomicie piłkę odbił jednak Fabiniak.

Tak naprawdę wszystko co najważniejsze rozgrywało się jednak w środku pola. A tam Widzew przegrywał od pierwszej do ostatniej minuty. Trudno Kuklisowi i Juszkiewiczowi odmówić ambicji, ale prawda jest taka, że Iwański i Goliński zdecydowanie przewyższają ich umiejętnościami. Kuklis dużo biegał, ale był bezproduktywny, zaś Juszkiewicz grał za wolno i mało kreatywnie. Trudno więc mieć większe pretensje do napastników, którzy nie dostawali podań.

Jedynym piłkarzem, który może im dorównać w grze ofensywnej, jest w Widzewie Napoleoni, ale dopiero po zmianie pozycji - z ataku na lewą pomoc. I to właśnie on w 84. min po dośrodkowaniu Sławomira Szeligi popisał się fantastycznym strzałem nożycami i pokonał Michala Vaclavika. W końcówce trener Probierz przesunął do ataku Ukaha, ale bez powodzenia.

Niestety, kilka minut niezłej postawy po przerwie to było za mało na mistrzów Polski, którzy wygrali zasłużenie, ale niczym szczególnym tak naprawdę nie zachwycili. Gdyby łodzianie mieli mocniejszy środek pola, to mogliby powalczyć z Zagłębiem przynajmniej o remis.

Copyright © Agora SA