175. mecz derbowy dla Wisły

Wisła nie dość, że świętowała mistrzostwo Polski, to cieszyła się także ze zwycięstwa nad lokalnym rywalem - Cracovią. Wygrała 2:1, czyli identycznie jak jesienią

Relacja Z czuba

Na rozegranie tylu spotkań Wisła i Cracovia potrzebowały równo 100 lat. W pierwszych derbach w 1908 roku padł remis 1:1.

Stadion przy Reymonta wyglądał dziwnie. Z pewnością wypełniłby się po brzegi, gdyby nie kara nałożona na mistrza Polski za rzucanie noża podczas meczu z Odrą Wodzisław. Z tego powodu trybuna D była pusta.

Obaj trenerzy przyszykowali po jednej niespodziance. Przed meczem zapewniali, że do gry nie są zdolni ani Wojciech Łobodziński (Wisła) i Dariusz Kłus (Cracovia). Obaj pomocnicy wybiegli jednak w podstawowych składach.

Wisła przystąpiła do derbów jako mistrz Polski 2008, ale władze PZPN nie zdecydowały się na wręczanie medali. Nastąpi to po ostatnim meczu sezonu z Zagłębiem Sosnowiec.

Wisła od początku uzyskała przewagę, zaczęła bardzo agresywnie, jakby chciała udowodnić, że należy jej się nie tylko mistrz Polski, ale także panowanie w Krakowie. Jednak jedynym efektem był strzał Sobolewskiego tuż nad bramką.

Wisła zaciekle atakowała i po kwadransie prowadziła 1:0. Duda zagrał w kierunku Łobodzińskiego, który przepchnął Radwańskiego i podał tak, że Pawłowi Brożkowi nie wypadało nie trafić. A zrobił to efektownym szczupakiem.

Cracovia, która za wszelką cenę chciała zepsuć święto Wisły czyhała na kontry. Po jednej z nich Dudzic pomknął na bramkę gospodarzy, wyłożył piłkę Nowakowi, ale pomocnik gości trafił w... Moskałę.

Ostatni kwadrans to głównie brzydkie faule i próby strzałów z rzutów wolnych Pawlusińskiego.

Po przerwie nie mająca nic do stracenia Cracovia próbowała wyrównać. Groźną akcję Pawlusińskiego w ostatniej chwili przerwał Głowacki. Ale w 53 min nikt nie powstrzymał Przemysława Kuliga, który przerzucił piłkę nad Pawełkiem po podaniu Barana. To był pierwszy strzał Cracovii w meczu, ale skuteczny.

Radość Cracovii trwała krótko, a gol był podobny do pierwszego dla Wisły. Dobrze podawał Łobodziński, a Paweł Brożek wygrała walkę bark w bark z Urbańskim i strzałem głową nie dał szans Cabajowi.

Końcówka meczu to znów wzajemna wymiana złośliwości. Trener Majewski postawił wszystko na jedną kartę i wymienił atak. Z kolei Maciej Skorża zdjął asystenta i strzelca obu bramek. Zarówno Łobodziński, jak i Paweł Brożek dostali owację na stojąco.

W doliczonym czasie piłkę meczową miał Witkowski. Dostał idealne podanie od Kuliga, ale strzelił głową nad bramką.

Po chwili Kulig z podającego stał się bramkarzem. Cabaj wybiegł za pole karne i brutalnie sfaulował Zieńczuka. Sędzia wyrzucił bramkarza z boiska, a między słupkami stanął Kulig.

Copyright © Agora SA