Grad goli w Łodzi

Aż siedem bramek obejrzeli w sobotę kibice na stadionie Widzewa. Po bardzo emocjonującym meczu łódzka drużyna pokonała Odrę Wodzisław

- Jesteśmy zdecydowanie silniejsi niż jesienią. Jestem o tym przekonany w 200 procentach - zapewniał przed startem tegorocznych rozgrywek Marek Zub, trener Widzewa. Zimą w kadrze łódzkiego zespołu zaszło kilka zmian. Podziękowano Grzegorzowi Piechnie i Josephowi Oshadoganowi, a w ich miejsce do klubu trafili m.in. Wojciech Szymanek z greckiego drugoligowca AO Egaleo i Maciej Kowalczyk z Korony Kielce. Obaj, tak jak można było przypuszczać, znaleźli się w pierwszym składzie. Niespodzianką była za to gra od pierwszej minuty młodego napastnika Piotra Grzelczaka oraz Mindaugasa Panki. Litwin zabrał miejsce w składzie Piotrowi Kuklisowi, jednemu z trzech widzewiaków powołanych na towarzyski mecz Polski z Estonią.

Goście, chociaż do Łodzi przyjechali m.in. bez jednego z najlepszych piłkarzy Damiana Seweryna, zdecydowanie lepiej zaczęli mecz. I po 20 minutach powinni prowadzić 3:0. Wszystkie trzy okazje, po błędach widzewskich stoperów Szymanka i Piotra Stawarczyka, zmarnował jednak Ilijan Micanski. Za każdym razem strzały napastnika Odry znakomicie bronił jednak Bartosz Fabiniak (jest w kadrze na Estonię).

Widzew tak dobrych okazji w pierwszej połowie nie miał. Gospodarze grali bardzo niedokładnie, w pierwszych 45 minutach wymienili chyba więcej niecelnych, niż celnych podań. Na wyróżnienie w łódzkim zespole zasługiwali jedynie skrzydłowi Tomasz Lisowski i Adrian Budka oraz debiutant Kowalczyk. Słabo spisywał się za to Panka, a bardzo niepewnie grali środkowi obrońcy.

Odra miała trzy dobre okazje, Widzew żadnej, ale to łodzianie zdobyli gola. W 29 min w pole karne gości wbiegł Kowalczyk, ale za chwilę upadł w starciu z Marcinem Malinowskim. Sędzia Mariusz Podgórski mimo protestów piłkarzy z Wodzisławia podyktował rzut karny. Pewnie wykorzystał go Kowalczyk. To pierwszy gol 30-letniego napastnika w lidze od 18 maja ubiegłego roku. Chwilę później Kowalczyk mógł zaliczyć także asystę, ale jego podania nie wykorzystał Grzelczak. Po jego strzale w 36 min piłka minęła bramkę.

Na kolejne emocje kibice musieli czekać już do drugiej połowy. Tym razem lepiej zaczęli ją gospodarze, którzy w 55 min powinni prowadzić już 2:0. Po znakomitym zagraniu Lisowskiego Grzelczak znalazł się z piłką tuż przed bramką Odry. Młody widzewiak nie trafił w nią jednak i skończyło się na rzucie rożnym.

Ale gospodarze atakowali dalej. Efektowny rajd Kowalczyk zakończył jednak na bramkarzu gości, a po strzale Budki piłkę sprzed bramki wybił Malinowski. Kiedy wydawało się, że kolejny gol dla łodzian jest tylko kwestią czasu, bramkę zdobyli piłkarze z Wodzisławia. W 67 min po rzucie rożnym Piotr Stawarczyk tak niefortunnie odbił piłkę, że ta trafiła pod nogi Micanskiego. Tym razem Bułgar nie zawiódł i z bliska pokonał Fabiniaka.

Cztery minuty później Odra powinna prowadzić, ale bramkarz Widzewa znakomicie obronił strzał Bartłomieja Sochy zza pola karnego. Dopiero wtedy tak naprawdę zaczęły się emocje. W 77 min po rzucie rożnym Odry kontrę łodzian rozpoczął Fabiniak. Już pod polem karnym gości piłkę przejął Łukasz Mierzejewski i bardzo dobrze odegrał do wychodzącego na czystą pozycję Panki. Litwin pewnym strzałem pokonał Adama Stachowiaka i było 2:1 dla Widzewa. Cztery minuty później gospodarze prowadzili już różnicą dwóch goli. Pięknym strzałem z rzutu wolnego popisał się bowiem Lisowski (po faulu na Kowalczyku).

Ale emocje wcale się nie skończyły. W 84 min po kolejnym błędzie widzewskich stoperów Micanski strzałem głową pokonał Fabiniaka. Odpowiedź łodzian była jednak natychmiastowa, bo już minutę później na 4:2 podwyższył Piotr Kuklis wykorzystując z bliska znakomite dośrodkowanie Szeligi.

Goście nie zamierzali jednak dawać za wygraną. Na dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu gry trzeciego gola dla Odry zdobył bardzo ładnym strzałem z dystansu Woś. Na więcej Odry nie było już stać.

Powiedzieli po meczu:

Janusz Białek, trener Odry: Rozegraliśmy dobre spotkanie, ale zdarzyło się nam za dużo błędów i to we wszystkich formacjach. Podyktowanie rzutu karnego dla Widzewa i nie podyktowanie dla nas za faul na Bartku Sosze miały wpływ na wynik, ale muszę te sytuacje dokładnie obejrzeć.

Marek Zub, trener Widzewa: Trener gości mówi, że jego zespół popełnił dużo błędów. Ale my również, szczególnie w defensywie. Po meczach sparingowych myślałem, że w takim ustawieniu ta formacja jest najlepsza. Okazało się jednak, że sparingi to zupełnie co innego niż liga. Wyglądało to nieciekawie i myślę, że to przez zdenerwowanie niektórych zawodników. Mimo prowadzenia, kiedy wydawało się że nic już się nie zdarzy, w ciągu kilku minut padło tyle goli, że trudno w to uwierzyć. Cieszymy się z punktów, z gry mniej, właśnie przez te błędy w defensywie.

Maciej Kowalczyk, napastnik Widzewa: Cieszy mnie gol w debiucie i wygrana, ale już musimy myśleć o kolejnym meczu z Wisłą. Przede wszystkim o błędach w defensywie, jakie dziś popełniliśmy. Wisła na pewno to wykorzysta.

Piotr Kuklis, pomocnik Widzewa: To był ciężki mecz, bo graliśmy go pod dużą presją związaną ze sprawami, które ciągną się za klubem od jakiegoś czasu. Poza tym graliśmy z bezpośrednim rywalem w walce o utrzymaniu. Nasza gra może nie była idealna, ale to wynik kształtuje opinię o meczu. Wygraliśmy i to jest najważniejsze.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.