Dolha bielszy od ściany

Wiosną był bohaterem Krakowa. Bronił rewelacyjnie, ale odszedł do Poznania. Kibice Wisły mu nie wybaczyli. Piłkarze zresztą też. Wrócił w koszulce Lecha. I przeżył dramat. Najlepszy bramkarz ligi nie wytrzymał presji, bronił, jakby miał dziurawe rękawice.

To było widowisko! 20 tys. kibiców, ogromne emocje, ładne gole, jeden samobójczy, czerwona kartka i katastrofalny mecz Dolhy. Na początku miał to być pojedynek napastników - starego wygi Piotra Reissa i młodego wilka Pawła Brożka. Ponieważ snajper Lecha wciąż leczy kontuzję, wszystkie oczy były zwrócone na bramkarzy, którzy w poprzednim sezonie walczyli o miejsce w składzie Wisły. Starcie trwało tylko 45 minut, bo tyle na boisku wytrwał Dolha. Mariusz Pawełek przyćmił rywala, zaliczył nawet asystę, choć błędów też się nie ustrzegł. Jednak to Rumun zapamięta to spotkanie do końca życia.

Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem Rumun wiedział, że łatwo nie będzie. Kibice Wisły uznali go za zdrajcę. Dolha niby chciał zostać w Krakowie, ale długo nie mógł dogadać się z byłym prezesem Wisły Mariuszem Helerem (m.in. za to stracił stanowisko). Opowiadał o tym, jak mu dobrze w klubie, ale w końcu wybrał atrakcyjną ofertę Lecha. Tam też nie ma łatwo, bo nie jest akceptowany przez poznańskich kibiców.

Trener gości Franciszek Smuda wystawił go jednak od początku. - Zwykle jest tak, że bramkarz, który gra przeciwko swojej byłej drużynie, wznosi się na wyżyny umiejętności i rozgrywa fantastyczne spotkania. Dolha wyglądał na odważnego, więc nie miałem wątpliwości - tłumaczył Smuda.

Od początku przy każdym kontakcie z piłką Dolha był przeraźliwie wygwizdywany przez prawie 20 tys. kibiców. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Z czterech goli straconych przed przerwą konto rumuńskiego bramkarza obciążają przynajmniej trzy. Przy każdym dał się przelobować.

Najpierw brak zdecydowania Dolhy i Zlatka Tanewskiego po dalekim wykopie Pawełka wykorzystał Paweł Brożek. Przy drugim golu Dolha zawinił najmniej, bo piłka wpadła do siatki po rykoszecie od strzału Jeana Paulisty. Przy bramce na 3:0 Dolha sięgnął próbę lobu Radosława Sobolewskiego. Piłkę strącił jednak pod nogi stojącego prawie na linii Pawła Brożka. Ostatnim aktem dobijania Dolhy był gol Paulisty. Brazylijczyk z 16 m kopnął nad bramkarzem, który w siatkarskim stylu wbił sobie piłkę do siatki.

- W szatni podjąłem decyzję, by Dolhę zastąpił Kotorowski. Innego wyjścia nie było, bo Rumun był bielszy niż ściana. A kolejne bramki mogłyby sprawić, że zakończyłby karierę - mówił trener Smuda. - Jest mi go bardzo żal, bo chciał pokazać, że jest dobrym bramkarzem. Będziemy musieli mu pomóc w psychicznym odbudowaniu się po tym spotkaniu.

Dolha nie wyszedł na drugą połowę, szybko uciekł z szatni i schował się w autokarze. - Nie umiem tego wytłumaczyć, co działo się z Emilianem. To mój kolega, dzwonimy do siebie po meczach, i bardzo dobry bramkarz - zapewniał Pawełek. - Myślę, że szybko się podniesie. Ten mecz to nie była rywalizacja między nim a mną.

- Dolha wybrał Lecha i myślę, że został za to ukarany - stwierdził tylko Paweł Brożek, najlepszy napastnik ekstraklasy. - Chcieliśmy nie stracić kontaktu z Legią i to nam się udało. Stwarzaliśmy dużo sytuacji i tak się złożyło, że znów strzeliłem Lechowi więcej niż jedną bramkę.

Do przerwy atak Wisły zagrał znakomicie. Pierwszy raz w tym sezonie od początku zagrał w nim Paulista. Po zdobyciu gola Brazylijczyk pokazał koszulkę z napisem "Należę do Jezusa". Dwie bramki zdobył Paweł Brożek - w sześciu kolejkach już siedem razy trafił do siatki (tyle samo, co przez cały poprzedni sezon). Kiedy jest na boisku od początku, Wisła wygrywa. W Bełchatowie wszedł w 70. min i mecz zakończył się remisem.

Adam Nawałka, który pomaga selekcjonerowi reprezentacji, nie chciał przesądzać, czy Brożek znajdzie się w kadrze na mecze z Portugalią i Finlandią. Na razie 24-letni napastnik jest na liście rezerwowej.

Po przerwie emocji też nie zabrakło. Znów w głównej roli występowali bramkarze. Pawełek popełnił błąd przy pierwszej bramce, kiedy przepuścił łatwy strzał z rzutu wolnego Jakuba Wilka. Z kolei Krzysztof Kotorowski, który zastąpił Dolhę, bronił znakomicie.

Negatywnym bohaterem był Dariusz Dudka. Reprezentacyjny obrońca z niezrozumiałych powodów zagrał dwa razy ręką. W końcu sędzia pokazał mu żółtą kartkę (przed przerwą też został upomniany) i Dudka na pół godziny osłabił zespół.

- Piłkarzom zdarzają się irracjonalne zachowania, w końcu w trakcie meczu emocji nie brakuje. Darek zapewniał mnie, że nie zrobił tego celowo - mówił Maciej Skorża, trener Wisły. - Piłkarze ostatnio już płacili za głupie żółte kartki. Widać, że nadal musimy wyciągać takie konsekwencje.

Pojedynek przez 45 minut

Cytat

W szatni podjąłem decyzję, by Dolhę zastąpił Kotorowski. Innego wyjścia nie było. Kolejne bramki mogłyby sprawić, że Rumun zakończyłby karierę

 

Franciszek Smuda, trener Lecha

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.