Henryk Kasperczak dostanie ponad pół miliona euro odszkodowania

FIFA stanęła po stronie Henryka Kasperczaka w jego sporze z tunezyjską federacją piłkarską. Polski trener dwa lata temu został nagle zwolniony ze stanowiska selekcjonera reprezentacji Tunezji, choć z sukcesami prowadził ją w eliminacjach MŚ 2018. Kasperczak ma dostać 554 tys. euro odszkodowania.
Zobacz wideo

Kasperczak to jeden z najlepszych polskich trenerów ostatnich lat. Nigdy nie prowadził naszej drużyny narodowej, za to był szkoleniowcem kilku reprezentacji z Afryki - Tunezji, Maroka, Mali, Senegalu, znowu Mali i ponownie Tunezji. Z "Orłami Kartaginy" ostatnio pracował w latach 2015-2017. Nagle, na początku kwietnia 2017 roku, został zwolniony. Przyczyn trudno było szukać na boisku, bo w ostatniej fazie eliminacji MŚ 2018 drużyna pod wodzą Kasperczaka wygrała dwa pierwsze mecze z sześciu jakie miała do rozegrania, a wcześniej dotarła do ćwierćfinału Pucharu Narodów Afryki.

- Różnie już w życiu bywało. Tu osiągnąłem na razie wszystkie postawione cele. W Pucharze Narodów Afryki dotarliśmy do ćwierćfinału, po drodze pokonując mocniejszą Algierię. W eliminacjach MŚ doszliśmy do ostatniej fazy, po dwóch meczach mamy sześć punktów, sytuacja jest komfortowa, bo sześć ma też Demokratyczna Republika Konga, a Gwinea i Libia są bez punktów. Na przełomie sierpnia i września mamy dwumecz z Demokratyczną Republiką Konga, te spotkania zapewne zdecydują, kto wywalczy awans. Wszystko mamy w swoich rękach i nagle powstała ta niepotrzebna zawierucha. Przegraliśmy po 0:1 z dwiema czołowymi drużynami Afryki, i jest niesamowite zamieszanie. O co? Szkoda, ale można to przetrwać, przeczekać. Żal rezygnować z walki o mundial w Rosji. Chciałbym tam jechać z Tunezją i najlepiej spotkać się z reprezentacją Polski - mówił Kasperczak w rozmowie ze Sport.pl, gdy jeszcze miał resztki nadziei, że zostanie na stanowisku.

Jak się okazało, Polak został zwolniony. Tunezyjczycy zamiast wypłacić mu pieniądze należne do końca kontraktu, czyli do czerwca 2018 roku, proponowali pensję za trzy miesiące. Na to Kasperczak się nie zgodził. I teraz FIFA przyznała mu rację.

73-letni szkoleniowiec nie po raz pierwszy rozstał się z Tunezyjczykami w złej atmosferze. W 1998 roku, po czterech latach pracy z tamtejszą kadrą, został zwolniony w trakcie mistrzostw świata we Francji. - Było bardzo dziwne, już przed turniejem atmosfera stała się trudna do zniesienia. Miałem wtedy dużo sporów z ludźmi, którzy byli przy władzy w kraju i wtrącali mi się do prowadzenia drużyny. Tak naprawdę zwolnił mnie jeden człowiek, dzisiaj już mogę o tym mówić. To był zięć byłego prezydenta, Ben Alego. On chciał mi narzucić, kto ma grać, jaką mamy mieć taktykę. Trochę udawałem głupka, kiedy rozmawialiśmy. Niby się z nim zgadzałem, a później robiłem swoje, czyli oficjalnie jednak się nie zgadzałem. Nie mógł mi tego zapomnieć. I zemścił się, kiedy miał okazję. Najpierw prezesa federacji sobie ustawił, jak chciał. Tuż przed mundialem powiedziałem prezesowi, że chcę zostać z kadrą Tunezji na dłużej, ale chcę to załatwić przed mistrzostwami, bo mam kilka propozycji i nie chcę odmówić, wierząc Tunezyjczykom na słowo i później zostać na lodzie. Upierałem się, bo kiedyś już tak miałem, że kontaktowali się ze mną m.in. Bernard Tapie z Marsylii i Jean-Michel Aulas z Lyonu, ja im odmówiłem, będąc pewnym, że podejmę pracę w innym miejscu, a ci z którymi byłem umówiony, wycofali się i stałem się bezrobotnym. Tunezyjczycy tak długo mnie wtedy zwodzili, że w końcu podpisałem umowę z Bastią. Zrobiłem to już w czasie mistrzostw świata. Zorganizowałem konferencję i powiedziałem, że zdecydowałem się zadbać o swoją przyszłość. Tunezyjczycy się wkurzyli, ale czekali na wyniki. Jak żeśmy przegrali z Anglią 0:2 i z Kolumbią 0:1, to zięć prezydenta rozpierniczył wszystko, nie dokończyłem prowadzenia drużyny na turnieju - wspomina Kasperczak.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.