Minimalistyczne ostatki. Taktyczne podsumowanie weekendu

W Ekstraklasie wicelider męczył się z outsiderem. W meczu dwóch Borussii mylące były skromne rozmiary zwycięstwa lidera Bundesligi. W podobnych okolicznościach Juventus pokonał Romę. O tych meczach piszemy w kolejnym taktycznym podsumowaniu weekendu.
Zobacz wideo

Juventus zmienny, ale niezmiennie bezpośredni (Juventus - Roma 1-0)

Juventus w tym meczu bardzo płynnie zmieniał ustawienie. Duża aktywność Pjanicia przy rozgrywaniu i jego schodzenie w pobliże środkowych obrońców powodowały, że boczni defensorzy mogli w praktyce operować jako wahadłowi. Pozwalało to na odpowiednie zagęszczenie przez pozostałych graczy środka pola, a w konsekwencji na stosowanie bardziej bezpośredniego przenoszenia piłki ze skrzydeł do centrum. Dodatkowym atutem takiego rozwiązania była możliwość wykorzystania skutecznych w powietrzu Ronaldo i Mandzukicia, co przyniosło zresztą jedynego gola w tym spotkaniu, którego głową zdobył Chorwat. Snajper z Bałkanów był w tym meczu ustawiony bliżej lewego skrzydła, jednak ofensywne zapędy Sandro pozwalały mu przenosić się na środek, by tam wspierać Ronaldo. W końcowej części meczu, kiedy piłkarze z Turynu byli skupieni już bardziej na defensywie, Chorwat często operował już i nawet na własnej połowie, zaś Allegri przestawił swój zespół na płaskie 4-5-1, wpuszczając dodatkowo Costę za Dybalę i pozostawiając na desancie jedynie Ronaldo. Choć rozmiary prowadzenia nie sugerowały spokojnej końcówki, Rzymianom nie udało się w tych okolicznościach stworzyć zagrożenia dla bramki Szczęsnego.

Liczba meczu: 60 - tyle procent pojedynków wygrał Mario Mandzukić

BayernBayern Andrzej Gomołysek

Sandro rozciąga grę na skrzydle. Mandzukić natychmiast zbiega do środka, Ronaldo i Matiudi również wbiegają w pole karne.  Sandro natychmiast wrzuca piłkę, Ronaldo główkuje nad bramką.

Dwie ostrożne Borussie. Ale ta z Dortmundu skuteczniejsza we wszystkim (Borussia Dortmund - Borussia Moenchengladbach 2-1)

Wyższy pressing gospodarzy sprawił, że goście nie byli w stanie zbyt często testować nieco eksperymentalnej defensywy z Dortmundu. Miejscowa Borussia tylko w początkowej fazie starała się przeszkadzać rywalom jeszcze w okolicy ich pola karnego, potem próby odbioru przez nich piłki rywalom zwykle miały miejsce daleko od własnej bramki. Piłkarze z Dortmundu starali się wyczekać na dogodny moment do pressingu i możliwie szybko przeprowadzić własną kontrę. W meczu, w którym oba zespoły nie stworzyły sobie zbyt wielu szans, okazało się to kluczem do wygranej. Oba gole padły po szybko i sprawnie wyprowadzonych atakach, po odzyskaniu piłki w głębi pola. Ofensywni gracze szybko stwarzali opcje podania, przez co akcja cały czas przesuwała się do przodu, a mało skuteczni i zdecydowani w odbiorze gracze Gladbach (tylko 42% odbiorów udanych) nie byli w stanie im w tym przeszkodzić. Dortmund z kolei sprawnie zapewniał sobie asekurację na wypadek straty, przez co kontry gości były mniej efektywne i dużo trudniej było w tych okolicznościach zagrać podanie prostopadłe (ledwie 5, przy 20 gospodarzy). Przełożyło się to też na ledwie 4 strzały.

Liczba meczu: 58 - tyle procent pojedynków wygrali zawodnicy gospodarzy

DortmundDortmund Andrzej Gomołysek

Gladbach rozprowadza piłkę skrzydłem, gdzie goście są szybko zamykani przez graczy BVB, po czym następuje szybki atak. W tej sytuacji Sommer obronił sam na sam z Reusem, ale kilkanaście minut później w tych samych okolicznościach Sancho otworzył wynik

Zagłębie dobrze zorganizowane, poprawne. Tylko za słabe (Zagłębie Sosnowiec - Legia 2-3)

Choć straty sosnowiczan do bezpiecznego miejsca w tabeli nie są jeszcze zbyt duże, sama gra wskazuje na to, że utrzymanie się w Ekstraklasie może okazać się misją niewykonalną. O ile trudno coś zarzucić Zagłębiu, jeśli idzie o organizację gry, potencjał kadrowy skutkuje tym, że nawet w poprawnie zagranym meczu nie udaje się wywalczyć punktów. W spotkaniu z Legią piłkarze ze Śląska nie byli w stanie stworzyć sobie wielu szans, nawet mimo bardzo chaotycznych prób pressingu Legii. Gole padały po stałych fragmentach, a gdy koniec końców trzeba było strzelić decydującą bramkę, po raz kolejny dał o sobie znać jak-na-ligowe-warunki-geniusz Michała Kucharczyka, który niepilnowany zagrał piłkę na nos. Właśnie ten gol uwypuklił problemy Zagłębia w defensywie - brakuje i agresywności i odpowiedniego przesuwania się z kryciem, a czasem i odrobiny przytomności umysłu. Ten autosabotaż był też widoczny wcześniej. Bo jak określić sytuację, w której przy bramce Hlouska na piątym metrze do dobitki ruszyło aż trzech graczy Legii, a nie wpadł na to żaden z gospodarzy?

Liczba meczu: 46 - tyle procent odbiorów Zagłębia było udanych

LegiaLegia Andrzej Gomołysek

Sytuacja przed trzecim golem na Legii. Kucharczyk rozciąga grę, w jego pobliżu dwóch zawodników Piasta, z których żaden ani nie utrudnia mu wrzutki, ani nie zagęszcza pola karnego.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.