Brazylijska drużyna Chapecoense pod koniec listopada 2016 roku miała zagrać z kolumbijskim Atletico Nacional w finale Copa Sudamericana. Brazylijczycy nie dolecieli na miejsce - ich samolot rozbił się o wzgórze w pobliżu miasta Medellin.
Za lot odpowiadały boliwijskie linie lotnicze "LaMia". W Boliwii samolot miał międzylądowanie, ale - jak ustaliło śledztwo - załoga zignorowała plan lotu, według którego konieczne było uzupełnienie paliwa.
Pułkownik Miguel Camacho, czyli szef prowadzącej śledztwo boliwijskiej komisji ds. badania cywilnych wypadków lotniczych, poinformował, że przyrządy pokładowe wskazywały zbyt małą ilość paliwa na 40 minut przed planowanym lądowaniem. - Od tego momentu samolot znajdował się w sytuacji awaryjnej - tłumaczył Camacho. I dodawał, że mimo to załoga nie poinformowała o problemie kontroli ruchu powietrznego w celu uzyskania priorytetu lądowania.
Katastrofę przeżyło sześć osób, w tym trzech piłkarzy Chapecoense, jeden dziennikarz i dwoje członków załogi.