Rok po tragedii Sali kluby wciąż walczą o pieniądze. Rodzina piłkarza chce sprawiedliwości

21 stycznia mija rok od tragicznej śmierci Emiliano Sali. Nantes i jego rodzinne Progreso dalej są w żałobie. Francuzi sądzą się z Anglikami o pieniądze za jego transfer. Rodzina piłkarza wierzy, że dostanie odpowiedzi na ciągle nurtujące pytania: Co się wtedy stało? Chcemy, żeby śledztwo było prowadzone dokładnie, żeby nikt nie został w nim przeoczony. Chcemy sprawiedliwości.

Mercedes Tafarel matka Emiliano Sali i jego brat Dario odwiedzili Francję w listopadzie. Czy to pomogło w przepracowaniu żałoby? - zapytali dziennikarze “L’Equipe” przygotowujący duży tekst o sytuacji, która zapanowała rok po wypadku argentyńskiego piłkarza.

"Neymara czeka najdłuższy sezon w karierze"

Zobacz wideo

- Nie pomogło wcale. Jak przyjeżdżaliśmy tam wcześniej, to ktoś na nas czekał. Teraz nie czekał już nikt - wyznała pani Tafarel ze łzami w oczach, dodając, że teraz żyje już tylko dla pozostałych swoich dzieci. Jej mąż zmarł na serce 3 miesiące po katastrofie lotniczej Emiliano. 12 miesięcy od tragedii, niewyjaśniona do końca historia, bliskim Sali wciąż doskwiera. Choć coraz mniej łączy ich z miejscami i osobami nie tak dawno związanymi z zawodnikiem. Rodzina zdradziła, że nie ma specjalnego kontaktu z FC Nantes, ani z Cardiff, w którym Sala nie zdążył nawet zagrać. Z walijskim klubem rodzina wymienia pisma przez swego prawnika, z francuskim kontakt się urwał. Przedstawiciele FC Nantes tłumaczą, że "nie chcą wchodzić w polemikę w sprawach związanych ze swym byłym piłkarzem", ale zaprosili najbliższych Emiliano na niedzielny mecz drużyny przeciw Bordeaux, podczas którego ma zostać uczczona pamięć o argentyńskim napastniku. Kontaktu z rodziną unika też Willie McKay odpowiedzialny za organizację feralnego lotu między Nantes a Cardiff, choć po tragedii rozmawiał z siostrą piłkarza. W dobrych relacjach z rodziną jest właściwie tylko agent Emiliano, Meissa N’Diaye.

"Chcemy, żeby śledztwo było prowadzone dokładnie"

Co jest w stanie ukoić najbliższych zmarłego rok temu napastnika? Jak mówią sprawiedliwość i zrozumienie wydarzeń z 21 stycznia.

- Chcielibyśmy sprawiedliwości - tłumaczą najbliżsi Sali. - Chcielibyśmy dokładnie wiedzieć, to co trzeba wiedzieć. Chcemy, żeby śledztwo było prowadzone dokładnie, żeby nikt nie został w nim przeoczony - oznajmiają nieco tajemniczo. Dopytywani przez dziennikarzy co mają na myśli i czy mają w sprawie tragedii jakieś nowe informacje, ucinają temat.

- W sprawie śledztwa, które prowadzi Brytyjskie Biuro Wypadków Lotniczych i tamtejsza policja nie możemy nic mówić. Do tego, co dzieje się między klubami na razie nie chcemy się wtrącać. Sytuacja i tak jest napięta. Jeśli, w którymś momencie uznamy, że trzeba to zrobić, to to zrobimy. Na razie jednak czekamy na potwierdzenie pewnych informacji i zebranie dowodów - oznajmił Dario Sala. Z obszernego wywiadu, zamieszczonego w "L'Equipe" można odnieść wrażenie, że rodzina gracza po roku nieco straciła zaufanie do brytyjskiego wymiaru sprawiedliwości. Zresztą Dario zasygnalizował, że do sprawy samego śledztwa zapewne wróci, ale w swoim czasie. Najbliżsi Sali przyznali, że nie dostali od Cardiff, żadnego odszkodowania za stratę syna, że sprawa, którą z Walijczykami próbują omawiać ich adwokaci stoi w miejscu praktycznie od roku.

- Dla nas najważniejsze jest poznać prawdę, co się wtedy stało? - Ta wiedza może też pomóc, by do takiej tragedii nie doszło ponownie – puentuje Dario.

Koniec sporu w czerwcu?

Śledztwo w sprawie okoliczności i przyczyn śmierci Emiliano Sali i pilota Davida Ibbotsona, którego ciała nie odnaleziono, ma zakończyć się pod koniec marca. Taką datę przekazują sami przedstawiciele Brytyjskiego Biura Wypadków Lotniczych. Obok śledztwa Brytyjczyków toczy się też sprawa przed Sportowym Sądem Arbitrażowym w Lozannie. Dotyczy wpłaty pełnej kwoty transferu na jaką umówiło się Nantes i Cardiff (17 mln euro), negocjując jego warunki. Problemy zaczęły się jednak pod koniec stycznia 2019 roku, gdy ekipa z Premier League miała przelać Francuzom pierwszą transzę (6 mln euro). Oznajmiła, że tego nie zrobi, bo piłkarz w chwili tragedii formalnie nie był zawodnikiem Cardiff. Francuzi oznajmili, że umowę sprzedaży podpisali kilka dni wcześniej. Sprawą zajęła się FIFA, która we wrześniu 2019 roku wydała werdykt korzystny dla Nantes i zagroziła, że jeśli Cardiff nie ureguluję opłaty dostanie trzyletni zakaz transferowy. Walijczycy dalej szukali swoich racji i odwołali się do Sportowego Sądu Arbitrażowego w Lozannie, gdzie niebawem mają przedstawić swoje argumenty. Nastąpi to prawdopodobnie po 29 stycznia. Natomiast najbliższe posiedzenie w tej sprawie wstępnie zaplanowano na wiosnę. Jak oceniają prawnicy jest zatem szansa, że wyrok zapadnie w czerwcu.

Ten proces może mieć swoje konsekwencje także dla rodzinnego miasta Sali - Progreso i ekipy San Martin, w której grał. Za transfer napastnika z Francji do Anglii małemu klubowi należy się 160000 euro. Kwota dla klubu astronomiczna. Na razie pieniędzy za wyszkolenie nikt w San Martin nie zobaczył. One uzależnione są zapewne od wyroku i rozwiania wątpliwości czy do transferu doszło. Gotówka San Martin na pewno by się przydała, klub ma swoje problemy. Przedstawiciele Cardiff, którzy niecały rok temu byli w Argentynie na pogrzebie Sali obiecali władzom miejscowego klubu, że pomogą w odbudowie dwóch stadionowych masztów, które przewróciły się w trakcie wichury. Wzięli nawet dane i numery konta, ale nic z obietnic pomocy nie wyszło. Na stadionie San Martin, który zyskał imię Emiliano Sali powstał za to mural poświęcony graczowi. Jest koncepcje postawienie jego pomnika.

Hołd tylko w Nantes

Mieszkańcy Progreso nie będą organizować uroczystości w pierwszą rocznicę śmierci ich piłkarza. Ogłosili, że wolą obchodzić jego urodziny. Na oddanie hołdu Sali zdecydowali się za to działacze Nantes. W niedzielę podczas meczu z Bordeaux piłkarze wystąpią w specjalnych koszulkach, które będą też sprzedawane. Uzyskane wpływy zasilą dwa pierwsze kluby, w których kiedyś grał Sala (Progreso i Proyecto Crecer).

Przed samym meczem na boisku pojawi się płótno z wizerunkiem piłkarza, a w 9. minucie kibice wstaną i nagrodzą brawami grającego z tym numerem argentyńskiego napastnika. Nantes prawdopodobnie zastrzeże też tę cyfrę na swoich koszulkach. Prawnik rodziny gracza zdradził, że bliscy nie skorzystają z zaproszenia Nantes na to spotkanie i będą obchodzić rocznicę jego śmierci w swoim gronie.

Do katastrofy samolotu z Emiliano Salą na pokładzie doszło 21 styczniu 2019. Ciało piłkarza wydobyto z wraku 8 lutego. Komisja badająca przyczyny katastrofy ustaliła, że podczas lotu nad kanałem La Manche awionetka lecąca na wysokości raptem kilkuset metrów wykonała nagle zwrot o 180 stopni, po czym runęła do morza. Trwało to około 20 sekund. Wrak samolotu po uderzeniu w wodę znalazł się na głębokości 63 metrów niedaleko wyspy Guernsey. Dodatkowo ustalono, że pilot David Ibbotson nie posiadał licencji, która upoważniłby go do przewożenia pasażerów na zasadach komercyjnych, a warunki do lotu były trudne.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.