Problemy Polaków we Francji. Kurzawa znów ma pod górkę. Glikowi zarzucają zapaść Monaco

Rusza nowy sezon Ligue 1. Polaków znów we francuskiej Ekstraklasie jest mniej. Teraz już tylko dwóch. Rafał Kurzawa, który zdecydował się powalczyć o pierwszy skład Amiens u nowego trenera znów ma pod górkę. Glikowi obrywa się za zeszłoroczną zapaść AS Monaco.
Zobacz wideo

Z Górnika Zabrze wyjeżdżał jako reprezentant Polski, uczestnik mundialu, który popisał się na nim asystą w meczu z Japonią. W kadrze miał mocną pozycję, a w klubie był kluczowym graczem. Polską Ekstraklasę zamienił na 5. ligę Europy i wybrał drużynę, w której miał grać. Drużynę, w której nie kupuje się za dziesiątki milionów euro. Amiens ma jeden z najniższych budżetów w lidze (porównywalnym do Legii Warszawa), a jej ówczesny szkoleniowiec Christophe Pelissier monitorował Polaka od miesięcy. Chwalił za lewą nogą, precyzyjne dogrania i uznał, że na lewą stronę boiska Kurzawa będzie dla niego idealny. Plan na rozwój kariery, wydawał się rozsądny, ale w pierwszym sezonie nie wypalił. Polak od sierpnia do stycznia w wyjściowym składzie nowej ekipy zagrał 2 razy. W sumie zaliczył 11 meczów w Ligue 1, uzbierał w nich tylko 230 minut, strzelił jednego gola. Zdecydowanie częściej przesiadywał na ławce.
W grudniu dziennikarze “L’Equipe” napisali, że Polak trzyma się na uboczu, komunikuje tylko po polsku, słabo idzie mu nauka francuskiego. Sam Pelissier też zwracał na to uwagę, a odprawy dla graczy chwile zajmowały. Robił je po angielsku, hiszpańsku, a potem po francusku. Kurzawa miał zresztą też tłumacza. Trener oznajmił, że proces adaptacji jest trudny i bez ogródek dodał, że na skrzydle woli jednak innych.

Wydawało się, że francuska liga wypluje kolejnego Polaka. W zimowym okienku Kurzawa na zasadzie wypożyczenia przeniósł się do FC Midtjylland. Zaliczył w nim 7 meczów w lidze i 2 w pucharze. Duńczycy chcieli go wykupić. Pomocnik jednak zdecydował się wrócić nad Sekwanę.

Nowy trener Amiens, stare problemy

W teorii plan zakłada ponowną walkę o skład Amiens. Klub ma nowego trenera. Pelissiera zastąpił bowiem Luka Elsner - Słoweniec. Od początku lipca wszyscy gracze mają zatem białą kartę. Walka o skład zaczęła się na nowo. Kurzawa znów mógł myśleć, że u europejskiego trenera wszyscy koncentrować się będą na jego znakomitej lewej nodze, a nie sposobie bycia, czy trudnościach w przyswajaniu języka Moliera, ale we Francji tak działa to chyba tylko z Neymarem.
-Tam bardzo ważny jest charakter. Nie można chodzić własnymi ścieżkami, trzeba się szybko zintegrować. Być w grupie z chłopakami starać gadać, złapać język - mówi jasno Jacek Bąk, były gracz Lyonu czy Lens.

Poza tym nowy trener Amiens, choć urodził się w Ljubljanie, to właściwie w połowie jest Francuzem. To w tym kraju chodził do szkoły średniej, a potem na studia. To tam uczył się trenerskiego fachu. Na każdym kroku podkreśla jak z Francją jest związany. - Mam tu przyjaciół, wiele kontaktów. To francuska kultura kształtowała mnie przez lata - mówi płynnym i perfekcyjnym francuskim Elsner, przypominając, że jego tata przez kilka lat grał w Nicei.
Białe karty zawodników zaczęły się wypełniać od początku lipca. Reguły w ich zapisywaniu są dla piłkarzy podobne jak u Pelissiera. Zapiski czynione przy nazwisku Polaka na razie nie wyglądają optymistycznie.

Kurzawa poza składem

Wiele wskazuje na to, że początek nowego sezonu może być dla Kurzawy trudny, także od strony sportowej. Nasz pomocnik nie znalazł się w podstawowym składzie w żadnym z pięciu lipcowych i sierpniowych sparingów. W meczach, z których dostępne były szczegółowe dane, nie widniał też wśród graczy wchodzących z ławki. Amiens mierzyło się z Boulogne (2:1) Valenciennes (0:1), Hull (2:0), Metz (1:1) i Leganes (0:1). Jeśli Elsner nie sprawdzał Polaka w kontrolnych grach, trudno przypuszczać, że nagle zobaczymy go w starciach o punkty z Niceą (10.08 na wyjeździe) czy tydzień później u siebie z Lille. Kurzawę w Amiens na razie widać tylko na treningach, też raczej nie na pierwszym planie, gdzie żartują i stoją jego koledzy. Jeśli przed końcem sierpnia Polak nie zbliży się do pierwszego składu, może warto by menedżer Polaka jeszcze raz zajrzał w oferty, które jego klient tego lata ponoć dostał?

“Glik i Jemerson katastrofalni”

Dla drugiego z Polaków we Francji, Kamila Glika w tym sezonie zmienić nie powinno się wiele. Monaco w lato, w porównywaniu z poprzednimi okienkami transferowymi, hurtowo nie oddawało swych gwiazd, ale też dużo nie kupowało. Raczej ściągało swoich z wypożyczeń. Jeśli chodzi o defensywę ekipy z Księstwa, to Glik pożegnał się ze znanym mu jeszcze z włoskich czasów kolegą. Klub nie przedłużył umowy środkowemu obrońcy, 35-letniemu Adrei Raggiemu. Włoch w ostatnim sezonie przez kontuzję jednak wiele nie grał. Zaliczył łącznie raptem 11 meczów. Do tego Glikowi zmieniła się sytuacja na prawej stronie. Odeszli Djibril Sidibe (wypożyczenie) i Ronael Pierre-Gabriel. Z Montpellier przyszedł mający spory potencjał Ruben Aguilar. 31-letni Glik na środku obrony będzie walczył zapewne z Jemersonem, Benoit Badiashile i młodym Jonathanem Panzo. W dwóch ostatnich meczach kontrolnych (z Sampdorią i Porto) Polak nie zagrał. Eksperci nad Sekwaną sugerują, że słaba gra Monaco w zeszłym sezonie zaczynała się już od obrońców. Oberwało się też do tej pory chwalonemu reprezentantowi naszego kraju.

- Dobre miejsce Monaco w tym sezonie jest niemożliwie. Wystarczy spojrzeć na środek obrony - mówił dziennikarz Yahoosport.fr na antenie telewizji L’Equipe. Glik i Jemerson byli katastrofalni. Podobnie sprawował się Sidibe. Oni szybko potrzebują tam wzmocnień. Monaco może oczywiście myśleć o lepszym miejscu niż w poprzednim sezonie, ale w obliczu tego co się tam działo w poprzednim roku nie powinno być to trudne - ironizował.
Przypomnijmy, że drużyna Polaka niemal do końca broniła się wtedy przed spadkiem. Ostatecznie zajęła 17. Miejsce – ostatnie bezpieczne. Teraz sezon zacznie od trudnego meczu. Do Księstwa przyjeżdża Lyon
Nie jest wykluczone, że Ligue 1 w tym roku zasili jeszcze jeden Polak. Oferty z Francji ma Mateusz Wieteska. Sytuacja obrońcy Legii powinna wyjaśnić się w ciągu dwóch tygodni.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.