Piotr Zieliński bohaterem Napoli. Polak żegnany owacjami na stojąco [WIDEO]

Bez goli w pierwszej połowie, ale aż trzy w drugiej. W tym jeden - ten pierwszy - strzelony przez Piotra Zielińskiego, który w niedzielę żegnany był owacjami na stojąco. Bo Napoli wygrało z Juventusem 2:1.

Z jednej strony Juventus: mistrz i lider Serie A. Z drugiej Napoli: wicemistrz i zespół obecnie pogrążony w dużym kryzysie. Po pierwszej połowie można było jednak mieć wątpliwości, która drużyna jest w kłopotach. W ogóle można było zastanawiać się, czy to oby na pewno jest hit Serie A. Bo nie był to mecz, który dobrze się oglądało.

Od początku na boisku było trzech Polaków. Wojciech Szczęsny w bramce Juventusu i Piotr Zieliński oraz Arkadiusz Milik w barwach Napoli. Najbardziej w pierwszej połowie widoczny był Milik, ale to nie znaczy, że grał dobrze. W 40. minucie zaliczył stratę na własnej połowie i gdyby nie ofiarna interwencja Mario Ruiego, Paulo Dybala byłby sam na sam z bramkarzem.

Zobacz piękną asystę Arkadiusza Recy [WIDEO]

Zobacz wideo

Zieliński żegnany na stojąco, gol Ronaldo na otarcie łez

- Napoli to jeden z najmocniejszych zespołów w lidze. To ważny mecz dla naszego trenera Maurizio Sarriego [pracował w Napoli w latach 2015-2018], dlatego chcemy wygrać - mówił przed spotkaniem Wojciech Szczęsny. Ale Juventus tego meczu nie wygrał. I to być może nawet przez Szczęsnego, bo polski bramkarz w 63. minucie odbił przed siebie piłkę po strzale Lorenzo Insigne - wprost pod nogi niewidocznego w pierwszej połowie Piotra Zielińskiego, który wyprowadził Napoli na prowadzenie.

Zieliński schodził z boiska w 81. minucie. Żegnany był brawami. Jak chwilę później cała drużyna Napoli, która wygrała z Juventusem - 2:1, bo w 87. minucie Szczęsnego pokonał jeszcze Insigne, a w doliczonym czasie honorową bramkę zdobył Cristiano Ronaldo.

W następnej kolejce Juventus, który wciąż jest liderem Serie A - ma trzy punkty przewagi nad Interem - zagra z Fiorentiną (2 lutego, godz. 12.30). Napoli, które w tabeli jest dopiero na 10. miejscu, zmierzy się z Sampdorią (3 lutego, 20.45).

Więcej o:
Copyright © Agora SA