Sensacyjny kandydat do mistrzostwa Włoch? Zawstydza nawet Manchester United Sir Aleksa Fergusona

Juventus, Napoli, Inter Mediolan - ta trójka była wymieniana wśród kandydatów do mistrzostwa Włoch przed sezonem. Napoli swoimi fatalnymi wynikami samo wypisało się z walki o scudetto, ale tuż za plecami Juventusu i Interu niespodziewanie znalazło się bijące swoje rekordy Lazio.

- Wyniki Lazio są godne mistrzostwa - pisało "Il Messaggero" po tym, jak rzymianie wyrównali klubowy rekord i odnieśli dziewiąte zwycięstwo z rzędu. Ale ta liczba jest już nieaktualna, bo ekipa Simone Inzaghiego dzięki zwycięstwu w starciu z Napoli 1:0 pobiła dwa rekordy: odniosło dziesięć zwycięstw z rzędu i po pierwszych 18 meczach ma aż 42 punkty na koncie (Lazio nigdy na półmetku sezonu nie miało więcej niż 40 pkt).

Przy okazji Lazio przełamało się w kilku spotkaniach: wygrało pierwszy mecz na San Siro z Milanem od 1989 roku, pokonało Juventus na własnym stadionie po raz pierwszy od 16 lat i wygrało z Napoli po ośmiu spotkaniach bez zwycięstwa. Dzięki temu po 18 spotkaniach ma 42 punkty i traci zaledwie cztery punkty do Interu i sześć do Juventusu, mając do rozegrania jeszcze jeden zaległy mecz. W tym sezonie zdobywa 2,33 punktu na mecz, podczas gdy w ostatnim mistrzowskim sezonie (1999/2000) za Svena Gorana Erikssona miało 2,12 pkt na mecz. To nie koniec sukcesów, bo Lazio w ostatnich miesiącach cieszyło się zarówno z Pucharu Włoch (2:0 z Atalantą) i Superpucharu (3:1 z Juventusem).

"Awans do Ligi Mistrzów byłby nieprawdopodobny"

- Simone Inzaghi dokonałby nieprawdopodobnej rzeczy, kwalifikując się do Ligi Mistrzów. Juventus ma szaloną jakość na ławce rezerwowych, co zrobi różnicę. Inter również jest mocniejszy. Ale marzenia nic nie kosztują - mówi Filippo Inzaghi. Jako piłkarz osiągnął dużo więcej od swojego brata, ale to Simone odnosi większe sukcesy jako trener - Filippo bez większych sukcesów prowadził Milan, Venezię i Bolonię, a teraz Benevento (z którym jest liderem Serie B i pewnie zmierza do Serie A).

To, co wyróżnia Lazio, to niesamowite końcówki, które mogłyby zawstydzić nawet Manchester United Sir Aleksa Fergusona. W przeszłości mówiono o "Fergie Time", jako że ekipa Szkota nadzwyczaj często przesądzała o wynikach spotkania w końcówkach, a nawet w doliczonym czasie gry. Włoską wersją jest "Zona Lazio" - Rzymianie  zdobyli 13 bramek po 75. minucie, z czego aż sześć w doliczonym czasie gry. Pięć ostatnich meczów wyjazdowych "Biancocelesti" wygrali 2:1, każdy z nich po golu w końcówce - z Fiorentiną po trafieniu Immobile w 89. minucie, z Milanem po trafieniu Correi w 83. minucie, z Sassuolo po trafieniu Felipe Caicedo w 91. minucie. Hitem było starcie z Cagliari, gdy w 93. minucie stan spotkania wyrównał Luis Alberto, a w 98. zwycięskiego gola strzelił Felipe Caicedo. Wystarczy zresztą pokazać, jakby wyglądała tabela bez goli w doliczonym czasie gry - Lazio byłoby 4. z 33 pkt i traciłoby 13 pkt do Interu i 12 do Juventusu (mając do rozegrania jeszcze jeden mecz).

Co ważne, jak pisze "La Repubblica", "Lazio umie cierpieć, by potem wykorzystać najlepszy moment na uderzenie". Najlepiej pokazało to w starciu z Napoli - to ekipa Gennaro Gattuso sprawiała dużo lepsze wrażenie, ale znajdujący się w genialnej formie Ciro Immobile wykorzystał błąd Davida Ospiny (oczywiście w końcówce spotkania), przesądzając o 10. zwycięstwie z rzędu. Gol padł oczywiście w końcówce (w 82. minucie).

Tak Ciro Immobile strzelił wspomnianego gola w meczu Lazio - Napoli:

Zobacz wideo

- Czego nam brakuje, by zdobyć mistrzostwo? W tej chwili niewiele... - mówi Simone Inzaghi. Jednak zdaje sobie sprawę z tego, że najpoważniejszym wyzwaniem będzie to, o czym wspomina jego brat. O ile pierwszy skład, a zwłaszcza ofensywny kwartet zachwyca - Immobile 20 goli i pięć asyst, Luis Alberto trzy gole i 11 asyst, Joaquin Correa sześć goli i asysta, Sergej Milinković-Savić trzy gole i cztery asysty - o tyle problemem jest szerokość kadry. - Potrzebuję zaangażowania wszystkich piłkarzy, muszę dobrze wykorzystać wszystkich, których mam do dyspozycji - twierdzi Inzaghi.

Wąska kadra, ale zbudowana bardzo tanio

Patrząc wyłącznie na liczbę minut spędzonych na boisku, w Lazio z łatwością da się wskazać podstawową "11". Ponad 500 minut rozegrało zaledwie dwunastu piłkarzy - w Juventusie, Atalancie i Interze takich zawodników jest 16. Wystarczy rzut oka na ławkę, by wiedzieć, że w przypadku kontuzji i zawieszeń Lazio będzie miało problemy: Marco Parolo, Adam Marusić, Patrić, Bastos czy Danilo Cataldi nie są wirtuozami, dlatego każda zmiana w podstawowym składzie odbija się na drużynie. 

Ale Lazio to przede wszystkim drużyna zbudowana bardzo mądrze i zaskakująco tanio. Cała podstawowa "11" kosztowała ok. 82 milionów euro - np. Sevilla dostała za Immobile ok. 10 mln, za to Liverpool cztery miliony za Luisa Alberto. Gdyby teraz wybierać piłkarza sezonu Serie A, obaj byliby bardzo poważnymi kandydatami do tego tytułu. Aż trudno porównywać wyczyny Lazio z tym, co robi Milan. "Rossoneri" tylko za Krzysztofa Piątka i Lucasa Paquetę zapłacili łącznie ok. 70 mln euro, a teraz najchętniej sprzedaliby ich obu.

Cel nie zmienia się. Jest tylko jeden

- Jesteśmy dopiero w połowie drogi. Wygraliśmy wiele bitew, ale musimy wygrać wojnę. Dyskusje o scudetto nas nie interesują. Nasz cel pozostaje ten sam, czyli awans do Ligi Mistrzów - uspokaja Igli Tare, dyrektor sportowy Lazio. - Marzenia są piękne, ale jestem profesjonalistą i nie mogę odlatywać. Musimy pozostać skromni i skoncentrowani. Jeśli w końcówce sezonu nadal będziemy w walce o coś więcej, to damy z siebie wszystko.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.