Nowy postrach w Lidze Mistrzów. Duet "LuLa"!

UEFA wybiera w tym sezonie Ligi Mistrzów najefektowniejsze zagranie danego dnia. W środę popisali się takim Romelu Lukaku i Lautaro Martinez. Pierwszy pięknie podał zewnętrzną częścią stopy, drugi wykończył akcję strzałem z woleja. Tak mocnym, że omal nie pękła siatka. Inter wygrał ze Slavią Praga 3:1, a duet napastników jest coraz bardziej efektowny i efektywny.

Jeszcze kilka miesięcy temu można by napisać o tej akcji, że napastnik wypchnięty z Manchesteru United podawał do rozczarowania Interu, które miało wracać tam, skąd przyszło. Ale – na szczęście – Lautaro do ligi argentyńskiej nie wrócił, a w Mediolanie pojawił się Antonio Conte, który doskonale wiedział jak tego Flipa i Flapa ze sobą połączyć. Efekty są znakomite: łącznie mają już 22 gole i pięć asyst w osiemnastu meczach. Slavię Praga też rozbili w duecie - dwa gole strzelił Lautaro, a przy obu asystował mu Lukaku, który między jedną a drugą asystą sam trafił do siatki.

Antonio Conte doskonale wiedział, co chce zrobić

Skorzystali na tym, że Conte pojawił się na San Siro z gotową taktyką. Nie chciał odchodzić od swojego ulubionego ustawienia 1-3-5-2, więc poprosił władze o kupienie Lukaku, z góry przyjmując, że z Mauro Icardim pracować nie chce. Belga w Manchesterze United przyspawał do ławki rezerwowych Ole Gunnar Solskjaer. Miał do tego podstawy, bo zaledwie 28 goli w dwóch sezonach napastnika za 85 milionów euro, to stanowczo za mało. Conte nie zwątpił w jego umiejętności, wiedział że będzie potrafił przywrócić jego najlepszą wersję. Włoch zabiegał o niego kilka razy, ostatni raz, gdy pracował w Chelsea, ale wtedy Lukaku wolał przejść na Old Trafford do Jose Mourinho. Spotkali się dopiero w Mediolanie. 

Zobacz wideo

Lukaku: 190 cm, ponad 90 kg. Lautaro: 174 cm, 72 kg. Połączenie dwóch diametralnie różniących się napastników dało świetne efekty. Trafiali już przeciwko Barcelonie, Juventusowi czy Borussii Dortmund. A gdy w ligowym meczu obaj zaczynają w pierwszej jedenastce, Inter zawsze zdobywa bramki. Wykręcają podobne statystyki jak duet Diego Milito-Antonio Cassano w sezonie 2012/13. „La Gazzetta dello Sport” ochrzciła ich już „duetem LuLa” i zabawiła się skojarzeniem z Luna Parkiem. Z nimi zabawa jest podobna. I to dzięki nim kibice we Włoszech mogą emocjonować się wyścigiem o Scudetto. Po trzynastu kolejkach Juventus prowadzi 35 do 34. Następne w tabeli Lazio tylko 27 punktów.

Ale liczby nie oddają wszystkiego. Znajdują wspólny język na boisku i poza nim: zgranie rośnie z każdym kolejnym meczem, automatyzmy wchodzą w krew, wymienność pozycji jest coraz lepsza, podział zadań coraz bardziej klarowny, a gdy język futbolowy przestaje obowiązywać, przechodzą na hiszpański. Lautaro mówi jedynie w swoim ojczystym języku, więc komunikację z innymi zawodnikami ma utrudnioną, ale akurat z partnerem z ataku problemów nie ma, bo Lukaku mówi w sześciu językach, a za moment opanuje jeszcze włoski. To dla niego ważne. Już pierwszego dnia poprosił wszystkich w klubie, by zwracali się do niego wyłącznie po włosku. Nie chciał dróg na skróty, chociaż pewnie z takim zasobem słów w różnych językach i tak dogadałby się z każdym. - Chodzi o szacunek – mówi Lukaku. 

Dlaczego działa to tak dobrze?

Conte czyni Belga jeszcze lepszym. Mniej przewidywalnym. To już nie tylko kawał chłopa, od którego odbijają się obrońcy, ale coraz częściej – drybler, rozgrywający i asystent. A do tego – co bardzo ważne – znów skuteczny strzelec. Definiuje go na nowo. - Lukaku drybluje, utrzymuje się przy piłce i przede wszystkim zdobywa bramki. Przekroczenie bariery stu goli w Premier League i status najlepszego strzelca w historii reprezentacji Belgii to najlepsze rekomendacje - mówi o nim selekcjoner Belgów, Roberto Martinez w największym włoskim dzienniku. - On potrafi wszystko, stąd wiele osób wyszukuje jego słabości. Są napastnicy dobrzy tylko w jednym aspekcie, więc nikt nie oczekuje od nich niczego więcej. On sprawia, że na boisku robi się więcej miejsca, tworzy szanse dla kolegów z drużyny – charakteryzuje go.

Najlepszą rekomendacją dla duetu LuLa jest to, że na San Siro niewielu jeszcze pamięta, że był ktoś taki jak Mauro Icardi, od którego goli byli uzależnieni. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.