Krzysztof Piątek strzelił zaledwie trzy bramki w 12 meczach tego sezonu Serie A (w poprzednim, debiutanckim sezonie strzelił 21 goli w 37 meczach). Reprezentant Polski w Milanie zawodzi, ale mimo wszystko nie traci pewności siebie. W programie "Oko w oko" emitowanym przez TVP Sport, 24-latek stwierdził, że jego nieskuteczność wynika m.in. z dużych zmian w klubie. - Patrzę w lustro i szukam winy w sobie. Za dużo było jednak turbulencji w klubie, żeby to nie odbiło się na zawodnikach. Na początku jako drużyna nie stwarzaliśmy okazji, a napastnik żyje z podań. Jest coraz lepiej i to kwestia czasu, kiedy znowu będę strzelał. Przecież umiem to robić. Możecie mnie wszyscy oceniać po sezonie - powiedział napastnik.
Powyższą wypowiedzią Piątek nikogo we Włoszech nie zdenerwował. Tym, co dodał po chwili, rozwścieczył jednak fanów Milanu i ligowych ekspertów. - W piłce nożnej chodzi o to, żeby stawiać sobie nowe cele. Teraz kosztowałem 38 milionów euro i chcę zrobić wszystko, żeby przy następnej zmianie klubów było to 60-70 milionów. Trzeba mieć ambicję i będę do tego dążył. Jestem dopiero na początku kariery, to mój drugi sezon w poważnej lidze, jednej z pięciu najlepszych - przyznał Polak. Po tych słowach na strzelca bramki ze spotkania Biało-czerwonych z Izraelem (2:1) spadły gromy. Kibice zaczęli pisać do niego, by znalazł kupca za 40 mln euro i odszedł. Inni dodawali, że Piątek nie jest wart nawet kwoty, którą dał za niego Milan.
Teraz Piątka mocno skrytykował Stefano Agresti, włoski dziennikarz. - Całkowicie stracił kontakt z rzeczywistością. Strzelił tylko trzy gole w lidze i jest spektakularnie rozczarowujący. Pomimo tego powiedział podczas zgrupowania swojej drużyny narodowej, że wkrótce będzie wart 70 mln euro. Rzecz nie do przyjęcia - przyznał Agresti, cytowany przez portal calciomercato.com