- To był idealny moment na opuszczenie Anglii. Nie chciałem być tam ani chwili dłużej. Inter jest klubem, którego potrzebowałem. Mamy tu grupę świetnych, ambitnych zawodników, nad którą czuwa prawdziwy lider. Wspólnie możemy zaprowadzić klub tam, gdzie jego miejsce - mówił Romelu Lukaku chwilę po transferze do Interu.
Belg, który do ligi włoskiej wszedł rozbity po nieudanym pobycie w Manchesterze United, wyraźnie odżył. Chociaż w Serie A więcej goli od Lukaku strzeliło na razie ośmiu piłkarzy, to poprawę jego nastawienia i formy widać gołym okiem. W niedzielę o napastniku znów może być głośno, bo Inter gra z Juventusem w hicie 7. kolejki ligi włoskiej. Początek spotkania o 20.45, relacja na żywo w Sport.pl.
16 kwietnia - to właśnie tego dnia, chwilę po przegranej 0:3 z FC Barceloną w ćwierćfinale Ligi Mistrzów, Lukaku miał podjąć decyzję o opuszczeniu Manchesteru United. Belg, który na Old Trafford miał być gwiazdą, rewanż na Camp Nou zaczął na ławce rezerwowych, a na boisku pojawił się dopiero w 73. minucie, choć już do przerwy zespół Ole Gunnara Solskjaera przegrywał trzema bramkami.
To wtedy Lukaku miał ostatecznie poczuć, że norweski menedżer woli stawiać na Marcusa Rashforda, że to w młodym Angliku widzi przyszłość ataku Manchesteru United. Wielu ekspertów na Wyspach zarzucało Belgowi, że się poddał. 26-latkowi wytykano nieskuteczność, zarzucano niechęć do ciężkiej pracy, wskazywano na widoczną nadwagę.
Lukaku, który na Old Trafford miał być gwiazdą, latem zakończył zaledwie dwuletnią przygodę z Manchesterem United. Choć bardziej należałoby użyć tu słowa: męczarnię. Bo o ile pierwszy sezon w wykonaniu Belga był przyzwoity (27 goli w 51 meczach), o tyle drugi nadaje się tylko do zapomnienia. 15 bramek w 45 występach spowodowało, że zawodnik nie tylko spotkał się z krytyką, ale też stracił zaufanie menedżera i miejsce w składzie "Czerwonych Diabłów".
Jasne było, że latem strony muszą się rozejść. Na rozstaniu na razie korzysta tylko Lukaku, który zdaje się odżywać pod wodzą Antonio Conte. Manchester United? Z dziewięcioma golami w siedmiu kolejkach Premier League zespół Solskjera notuje najgorszy pod tym względem start w lidze od 30 lat.
Wejście do Serie A Lukaku miał imponujące. Belg strzelił po golu w dwóch pierwszych meczach z Lecce i Cagliari, a trzeciego dołożył w zwycięskich derbach Mediolanu. Chociaż 26-latek nie zdobył bramki w dwóch ostatnich spotkaniach ligowych, a hit w Lidze Mistrzów przeciwko Barcelonie opuścił z powodu kontuzji, to w niedzielnym meczu przeciwko Juventusowi może być jednym z najważniejszych zawodników Interu.
Interu, w którym odżył dzięki Conte. - Moja relacja z trenerem jest bardzo silna, a to dlatego, że to człowiek, który naprawdę mi pomaga. Jestem w takim momencie, w którym bardzo tego potrzebuję, tak samo jak codziennej motywacji, którą otrzymuję. Jestem szczęśliwy, że pracuję z tak dobrym trenerem w tak świetnym miejscu - mówił Belg pod koniec września.
Conte nie tylko mocno uwierzył w Lukaku, ale też zagonił go do wytężonej pracy. I wciąż wymaga od niego więcej. Ale dobra forma zawodnika nie bierze się tylko z doskonałego wpływu trenera. Od momentu przyjazdu do Mediolanu Belg schudł już ponad pięć kilogramów.
- To prawda, że w chwili transferu do Włoch miałem kilka kilogramów za dużo. Wszystko wynikało jednak z problemów z układem pokarmowym, których nie miałem nigdy wcześniej, a które wyszły na jaw w czasie testów medycznych we Włoszech. Teraz już wszystko jest w porządku, ja jestem w najlepszej formie fizycznej - zapewniał piłkarz.
Według włoskich mediów Lukaku pięć kilogramów zrzucił w 12 dni. Wszystko dzięki specjalnej diecie, która zawierała ryby, słodkie ziemniaki, pastę słonecznikową oraz gotowane i surowe warzywa. Dziś zawodnik ma posiadać jedną z najniższych tkanek tłuszczowych w zespole i w całej swojej karierze.
- Zakup Lukaku to najgłośniejszy transfer Interu od dziesięciu lat, czyli od momentu, kiedy do Mediolanu trafił z Barcelony Samuel Eto'o. Oczekiwania wobec Belga są tym większe, że latem pożegnano Mauro Icardiego. W ostatnich latach to właśnie Argentyńczyk niemal w pojedynkę ciągnął Inter za uszy. Ale wszystko wskazuje na to, że kibice szybko o nim zapomną, bo Lukaku od razu zaaklimatyzował się w drużynie, choć Inter kupił go dopiero pod koniec sierpnia - mówi Antoni Partum ze Sport.pl.
- Conte chciał mieć Belga w drużynie już kilka lat temu, gdy był trenerem Juventusu. Włoch miał dobre przeczucia, bo Lukaku od razu stał się ważnym ogniwem drużyny. W debiucie strzelił gola przeciwko Lecce. Trafiał także w meczach z Cagliari oraz z Milanem. 26-latek zyskał sympatię kibiców, również dlatego, że już po kilku tygodniach pobytu na Półwyspie Apenińskim zaczął udzielać wywiadów w języku włoskim - dodaje.
- Conte uparcie stosuje ustawienie 3-5-2, gdzie Lukaku jest jedynym napastnikiem, który ma pewne miejsce w składzie. Chociaż Belg gra w ataku, to u Conte pełni rolę pierwszego obrońcy. Jego zadania na boisku nie ograniczają się tylko do atakowania, musi wracać do defensywy i rozbijać akcje rywali. Świetnie to zobrazowało spotkanie z Sampdorią (3:1). Lukaku miał w nim nie zagrać, by wykurować się na mecz Ligi Mistrzów z Barceloną, ale gdy Sampdoria strzeliła gola na 1:2, a Sanchez wyleciał z boiska, Conte wpuścił na boisko Belga, by ten ratował sytuację. Co prawda Lukaku zmarnował jedną doskonałą okazję, to i tak zebrał pozytywne oceny, właśnie za ciężką pracę w obronie. I choć Lukaku nie może skupiać się tylko na ofensywie, to wiele wskazuje, że pierwszy raz od czasów, gdy występował w Anderlechcie, będzie mógł zdobyć koronę króla strzelców.
Lukaku szybko zdążył zaimponować włoskim dziennikarzom i ekspertom, ale równie szybko spotkał się też z największym problemem tamtejszych trybun - rasizmem. Była 72. minuta meczu Cagliari - Inter, gdy Belg pewnie wykorzystał rzut karny. Z gola jednak się nie cieszył, bo chwilę wcześniej był obrażany przez kibiców gospodarzy. Fani Cagliari gwizdali na niego oraz udawali odgłosy małp.
- W ostatnich miesiącach wielu zawodników padło ofiarą rasistowskich ataków. To spotkało także mnie. Piłka nożna powinna być sportem sprawiającym radość wszystkim, a my nie powinniśmy akceptować żadnych form dyskryminacji, przez które musimy się wstydzić - napisał Lukaku dzień po meczu.
Specjalne oświadczenie w tej sprawie wydali kibice Interu, którzy nie bronili w nim swojego piłkarza, a kibiców przeciwnej drużyny. "Romelu, piszemy do Ciebie w imieniu kibiców z Curva Nord, czyli ludzi, którzy przywitali Cię po przyjeździe do Mediolanu. Bardzo nam przykro, że myślałeś, że to, co wydarzyło się w Cagliari, było przejawem rasizmu. Musisz zrozumieć, że Włochy nie są jak wiele państw północnej Europy, w których rasizm jest prawdziwym problemem. Rozumiemy, że niektóre okrzyki mogły wydawać Ci się rasistowskie, ale takie nie były. We Włoszech szukamy wszystkich sposobów, by pomagać naszym zespołom i denerwować rywali. To nie jest rasizm. Jesteśmy wieloetniczną organizacją kibiców. Zawsze witaliśmy piłkarzy z całego świata, ale używaliśmy też tego sposobu, by wyprowadzić z równowagi przeciwników. Prawdopodobnie będziemy robić to w przyszłości" - napisali fani Interu.
Na nietypowy i rasistowski komentarz względem Lukaku zdecydował się też Luciano Passirani, były komentator stacji TopCalcio24. - Lubię tego piłkarza, bo jest bardzo silny. Dwa razy silniejszy niż Duvan Zapata z Atalanty. Tacy zawodnicy jak on mają w sobie coś więcej. Gdybyś stanął z nim do pojedynku jeden na jednego, byłbyś martwy. Jedynym sposobem, by powalić Lukaku, jest rzucić mu dziesięć bananów - stwierdził dziennikarz, który za te słowa stracił pracę.
Chociaż pod słowami Passiraniego nie sposób się podpisać, to Inter w niedzielę na pewno liczy na Belga w takiej formie, jaką włoski dziennikarz miał na myśli. Jeśli Lukaku rzeczywiście okaże się nie do zatrzymania, mediolańsko-turyńska rywalizacja może nabrać w tym sezonie być najciekawsza od lat.
Krzysztof Piątek przeżywa szok. Zobacz fragment najnowszej "Sekcji Piłkarskiej"