Legenda Juventusu zakończyła karierę. "Smutny dzień dla całej włoskiej piłki"

Claudio Marchisio, wychowanek i legenda Juventusu, powiedział dość. - Jeśli nie możesz dawać z siebie wszystkiego, to najlepszym rozwiązaniem jest skończenie z futbolem - powiedział 33-letni Włoch, którego w ostatnim czasie notorycznie męczyły kontuzje.
Zobacz wideo

- Zdecydowałem o zakończeniu kariery, choć to nie była łatwa decyzja. Ciesze się jednak, że udało mi się spełnić swoje sny. W ostatnich miesiącach, czułem się dobrze pod względem mentalnym, ale moje ciało przestało działać jak wcześniej. Zacząłem więc się zastanawiać. Nieważne, w jakim jest się wieku, tak samo byłoby, gdybym miał na karku czterdziestkę, ważne jak ktoś się czuje. Jeśli nie możesz dawać z siebie wszystkiego, to najlepszym rozwiązaniem jest skończenie z futbolem. Miałem wiele propozycji, ale wiedziałem, że muszę szanować to, kim jestem. Nie mogłem ich przyjąć. Nie mógłbym grać w innym włoskim klubie niż Juventus. To właśnie w Turynie tak wiele wygrałem. Te emocje pozostaną ze mną już na zawsze. Chciałbym podziękować mojej rodzinie, która zawsze była blisko. Jestem chłopakiem z Turynu, który marzył o grze w piłkę w ukochanym klubie. Udało się. Uświadomiłem sobie, że realizuję ten sen w momencie, gdy graliśmy w Serie B. Widziałem twarze mistrzów, którzy zdecydowali się pozostać. Nigdy nie czułem że zakładam koszulkę Juve w Serie B. Zakładałem koszulkę Juve i tylko to się liczyło - oświadczył Claudio Marchisio.

"Książę Turynu", bo tak Marchisio nazywają kibice mistrzów Włoch, występował w Juventusie od 7. roku życia i jak wielokrotnie powtarzał w wywiadach: nigdzie nie zamierzał odchodzić. Jednak jego przygoda z Juve zakończy się już w sierpniu zeszłego roku, chociaż jego kontrakt obowiązywał do 2020 roku. Powód? Trener Massimiliano Allegri nie widział dla niego miejsca w drużynie na przyszły sezon.

Kibice "Starej Damy" byli oburzeni taką decyzją, bo Marchisio zadebiutował w seniorskiej drużynie Juve w 2006 roku i był ich ulubieńcem. Z klubem zdobył siedem mistrzostw Włoch i cztery krajowe puchary. Ma na swoim koncie także 55 występów w reprezentacji Włoch, z którą w 2012 roku został wicemistrzem Europy.

Jak się okazało później, decydującym czynnikiem o pożegnaniu się Juventusu z pomocnikiem nie była wcale jego forma, a zdrowie piłkarza, którego w ostatnim czasie nękały kontuzję. Zeszły sezon spędził w Zenicie Sankt Petersburg, ale w lidze rosyjskiej rozegrał zaledwie dziewięć meczów. Na więcej nie pozwolił kolejny uraz kolana.

Jakie Marchisio ma plany na przyszłość?

- Moja rodzina nauczyła mnie, by nie bać się przyszłości. Nie wiem jeszcze, co będę robił. W ostatnich latach byłem aktywny także poza boiskiem i nie wiem jeszcze, czym się zajmę. Teraz potrzebuję trochę czasu, by odpocząć i pomyśleć - powiedział "Książę Turynu".

A gdy został zapytany o to, czego najbardziej żałuje ze swojej kariery, odpowiedział: że nie wygrałem Ligi Mistrzów z Juve i mistrzostw Europy z reprezentacją. Oto mam największy żal. Gdybym mógł rozegrać ponownie jeden mecz, byłby to finał Ligi Mistrzów w Berlinie z Barceloną, który przegraliśmy 1:3. Nawet nie cały, wystarczyłaby część drugiej połowy.

Marchisio, choć niemal przez całą karierę był związany z Juve (miał także epizod na wypożyczeniu w Empoli), to był szanowany przez kibiców pozostałych włoskich drużyn.

- Jestem zadowolony, że pozostawiłem po sobie dobre wspomnienia. Nie zapomnę nigdy naszych kibiców. Piłkarze mają odpowiedzialność nie tylko jako sportowcy, ale też za to, co prezentują poza boiskiem. Z czasem zauważyłem, że mój głos powinien być słyszalny także poza murawą. Nie miałem nigdy problemów, by brać stronę słabszych. I nie bałem się krytyki, z którą spotykamy się zawsze. Piłkarze powinni mieć więcej odwagi - oznajmił Marchisio, który w sobotę na stadionie Juventusu ma oficjalnie pożegnać się z kibicami.

Więcej o:
Copyright © Agora SA