Lewandowski, Piątek i Milik. Piękny wyścig polskich snajperów, ale "Robert do swego poziomu, dochodził latami"

Lewandowski jest najbardziej kompletny. Piątek zachwyca skutecznością, a Milik lewą nogą. - Dwaj ostatni nie są jeszcze projektem skończonym. Są przed najlepszym wiekiem biologicznym i psychofizycznym. Robert do swego poziomu, dochodził latami - słyszymy sprawdzając jak w ligach, w których grają na co dzień, wyglądają liczby trzech polskich snajperów.
Zobacz wideo

Tak znanych i cenionych polskich napastników nie mieliśmy od dawna. W pewnym stopniu na myśl przychodzą Andrzej Juskowiak i Wojciech Kowalczyk, ale najlepiej przenieść się chyba w lata 80, czyli czasy Zbigniewa Bońka, kiedy to w ofensywie szalał też Włodzimierz Smolarek, a wcześniej Andrzej Szarmach czy Grzegorz Lato.

- Jest troszkę inaczej niż wtedy. Tamte znakomite nazwiska były pokłosiem tego, że mieliśmy wielką reprezentację. Kadrę, która miała medale mistrzostw świata, świetnie wyglądała na igrzyskach olimpijskich. Teraz nie jesteśmy potęgą, ale mamy za to trzech bardzo dobrych napastników – ocenia trener Robert Podoliński, piłkarski ekspert TVP. Napastników, którzy zatrudnieni są przez wielkie kluby.

AC Milan, Bayern Monachium, Napoli. To zaczyna rozbudzać wyobraźnię. Nie tylko w kontekście ich klubowych sukcesów, ale i reprezentacji Polski.

- Mamy problem bogactwa. Możemy znów ponarzekać. A tak poważniej, to trzech klasowych graczy na dwie lub jedną pozycję to dla selekcjonera komfort. Nie znaczy to jednak, że wszyscy będą zawsze w najwyższej formie. Trzeba też to jakoś poukładać na boisku, ale warto przy takim urodzaju w ofensywie grać dwójką napastników – dodaje Podoliński.

Snajperzy na 45

Liczby polskich snajperów już teraz robią wrażenie. Tuż za półmetkiem rozgrywek tylko w rozgrywkach ligowych i krajowych pucharach łącznie zdobyli 45 bramek. Rozgrywki międzynarodowe na razie z naszych statystyk wyłączyliśmy, bo Milik w Lidze Mistrzów występował mało, a Piątek grając w Genoi nie miał okazji pokazać się w Europie. Nawet jednak w tym kształcie ich korespondencyjna rywalizacja na liczbę goli zapowiada jeden z ciekawszych pod tym względem sezonów od lat. Co rzuca się w oczy w zestawieniu polskich snajperów ze sobą?

To, że w lokalnych rozgrywkach Piątek gra i strzela najczęściej. Ma 19 trafień w 21 meczach. Dotychczasowy napastnik Genoi cieszył się z 13 trafień w Serie A i 6 w Pucharze Włoch. Lewandowski w Bundeslidze trafiał natomiast jedenastokrotnie, ale dołożył do tego 1 gola w Pucharze Niemiec i 3 w Superpucharze. Gdyby jednak doliczyć mu starcia w Champions League, to średnią goli na spotkanie miałby niemal identyczną jak niedawny bohater najdroższego polskiego transferu.

Warto zauważyć, że i Milikowi w lidze idzie znakomicie. Z 11 trafieniami jest w pierwszej piątce strzelców Serie A. Do tego cieszył się też z gola w Pucharze Włoch.

Lewandowski, Milik, PiątekLewandowski, Milik, Piątek Sport.pl

Lewandowski kompletny. Piątek idzie jego śladem

Sposób w jak nasi zawodnicy wpisują się na listę strzelców, mówi o nich wiele. Brawa należą się Lewandowskiemu. Widać, że jest napastnikiem kompletnym i nieprzewidywalnym dla rywali. Dla czołowego strzelca Bayernu właściwie nie ma znaczenia jak uderza piłkę, bo gole strzela równie łatwo w każdy możliwy sposób. W tym sezonie 4 strzelił lewą, 5 prawą nogą, a 6 razy pokonał rywali głową. To przy liczbach polskich kolegów wynik niezwykle zróżnicowany. Prawonożny Piątek swą lepszą noga strzelił aż 14 goli, ta słabsza przysłużyła mu się tylko raz. 4 razy skutecznie główkował. Milik 9 razy cieszył się po golach ze swej mocniejszej lewej nogi, 1 bramkę zdobył też prawą nogą, a 2 głową.

- Piątek (23 lata) i Milik (24) to jeszcze piłkarze młodzi, oni nie są projektem skończonym, będą jeszcze się rozwijać. Są przed najlepszym wiekiem biologicznym i najlepszym okresem psychofizycznym. Lewandowski do poziomu, który prezentuje, dochodził latami - zauważa Podoliński.

Liczby Lewandowskiego różnią się też, jeśli chodzi o asysty. Gracz Bayernu dystansuje tu swych kolegów. Oczywiście, ma w swojej drużynie wybitnych piłkarzy, którym czasem wystarczy jedna piłka, ale też inny jest sposób jego gry. Mocno absorbuje uwagę rywali, ściąga ich, tworzy miejsce dla innych graczy Bayernu. Na każdym kroku widać jego doświadczenie i pracę.

- Na razie to nie ten poziom, ale Krzysiek idzie podobną drogą jak Robert. Zawsze nad sobą dużo pracował, dbał o siebie, dbał o dietę, przemyślane były kolejne etapy jego kariery. Wiadomo było, że jeden, jak i drugi kiedyś wystrzeli – mówi nam Jacek Zieliński, który pracował swego czasu z obydwoma.

Uwaga na kartki

W suchych statystykach uwagę zwraca też większa liczba żółtych kartek, które Piątek dostaje na tle Milika i Lewandowskiego. Byłego szkoleniowca Cracovii czy Podbeskidzie to jednak nie dziwi.

- Tu trzeba przyjrzeć się sposobowi gry ich drużyn. Napoli dominuje w większości tych spotkań, a Bayern zupełnie góruje nad rywalami. Te ekipy grają wysoko. W Genoi Piątek był natomiast pierwszym piłkarzem, który zaczynał grę obronną, bo jego klub bronił się przeważnie bliżej swego pola karnego. Przy takim układzie tych szans na kartki miał zdecydowanie więcej – zauważa Podoliński. Warto też jednak przypomnieć, że w swoje dwa ostatnie sezony w Cracovii, snajper łapał po 6 żółtych kartek. Nie wszystkie były wynikiem fauli, zdarzało się je dostać za niesportowe zachowanie, gdy np. oddał faulującemu rywalowi. W Zagłębiu dwa żółte kartoniki złapał kiedyś w 5 minut (w meczu z Piastem). Drugie upomnienie było wynikiem udawania faulu w polu karnym. Symulowanie „Il Pistolero” zostało ukarane też we Włoszech. W meczu przeciwko Chievo sytuacja może nie była tak ewidentna, ale swoją finansową karę na zawodnika nałożyła też komisja ligi.

Być może Piątek płaci też frycowe za wejście do jednej z najlepszych lig Europy i przeskok z Ekstraklasy do Serie A. Robert Lewandowski gdy zamienił Lecha na Borussię Dortmund i zaczął grać w niej regularnie też zgarniał więcej żółtych kartoników niż obecnie.

Karne, RoboCop i kolejka po Piątka

Zarówno Piątek jak i Lewandowski od pewnego czasu są egzekutorami rzutów karnych. W tym sezonie jeszcze się nie pomylili. Więcej szans z karnego dostał zawodnik urodzony w Dzierżoniowie. Pokonywał bramkarzy czterokrotnie (dwa razy w Pucharze Włoch). Lewandowski zdobył dwie takie bramki. Milik do karnych podchodzi sporadycznie. Dla Napoli w lidze jeszcze w ogóle nie miał okazji stanąć na 11. metrze. Trafiał za to dla „Azzurrich” w poprzednich sezonach Champions League.

Co do wartości trzech naszych napastników, to kwoty za nich są dość orientacyjne. Należy jednak zakładać, że wartość Piątka wzrosła po podpisaniu 4,5 letniego kontraktu z czołową ekipą Serie A. Sporo oczywiście zależało będzie od tego, jak były gracz Cracovii poradzi sobie w ekipie Gennaro Gattuso.

- On jest prawie jak RoboCop. Ma ogromną ochotę strzelania goli i kreowania akcji ofensywnych – mówił po swoim pierwszym treningu z nim 41-letni szkoleniowiec. Zresztą Piątek po krótkim czasie zyskuje w oczach wielu trenerów.

- To chłopak mocny motorycznie. Silny, szybki, z dobrym timingiem i uderzeniem. Ma wszystko tak poukładane w głowie, żeby dobrze grać w piłkę – komentował nam Jacek Zieliński, który ściągnął go do Krakowa. W Białymstoku chciał go mieć też Michał Probierz, ale drogi obu panów przecięły się dopiero pod Wawelem. Probierz powiedział o nim kiedyś „drugi Lewandowski”, co Piątkowi mocno przypadło do gustu. Niegdyś na błyskotliwym napastniku Lecha się przecież wzorował, również w kwestiach dotyczących diety.

W polskiej lidze Piątek był na listach wielu trenerów

- Jak Zagłębie grało z prowadzonym przeze mnie Podbeskidziem, to rozmawiałem nawet z agentami Krzyśka. Mówiłem, że tego napastnika biorę w ciemno. Panowie z Fabryki Futbolu przytaknęli i zaznaczyli, że mają plan by ich piłkarz za kilka lat grał na zachodzie w mocnym klubie. Trzymałem za to kciuki. Nie trzeba było wtedy być wybitnym specjalistą, by się na nim poznać. Jak rozmawiałem z kimś kto miał z nim kontakt, widział go w akcji, czy analizował jego grę, to wszelkie opinie były podobne – dodaje Podoliński.

Debiut w AC Milian Piątek powinien zaliczyć w starciu z zespołem Milika. Mecz z Napoli w sobotę wieczorem. Robert Lewandowski po kolejne gole ruszy natomiast z Bayernem w niedzielę. Zagra przeciwko VfB.

Więcej o:
Copyright © Agora SA