Serie A. Chińska wizja Milanu, czyli plan odrodzenia potęgi

Silvio Berlusconi przejął AC Milan 31 lat temu, stworzył z niego potęgę, po której dziś nie ma śladu... Ale znów pojawiła się nadzieja. Rok temu klub kupili Chińczycy, lecz dopiero teraz zaczynają tworzyć go po swojemu. Czy Milan znów będzie potęgą?

Czerwiec 2012. W ostatniej kolejce Serie A Milan wygrywa z Novarą 2:1. Gola, który zapewnił trzy punkty, strzela blisko 39-letni Filippo Inzaghi. Asystę notuje dwa lata młodszy Clarence Seedorf. I nie byłoby w tym meczu nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że zakończył on pewną epokę.

Epokę piękną, bo Milan w XXI wieku grał w aż trzech finałach Ligi Mistrzów, w tym dwa razy wygrywał. Ale też epokę straconą, bo w tej chwili już nic z niej praktycznie nie zostało. Wszystko co dobre dopiero się rodzi.

Po tamtym spotkaniu z Novarą z klubem pożegnali się Inzaghi i Seedorf, ale także wiekowi Gianluca Zambrotta (miał wtedy 34 lata), Alessandro Nesta (35), Gennaro Gattuso (33), Mark van Bommel (34) i Antonio Cassano (28). Odeszli też Thiago Silva i Zlatan Ibrahimović, których wykupiło PSG.

A nostalgiczny klimat spotkania z Novarą udzielił się wszystkim kibicom zebranym na San Siro. [emocjonalne pożegnanie możecie zobaczyć TUTAJ]

”W Milanie działo się coś dziwnego”

- Milan to nie są gracze. To historia, która trwa ponad sto lat. Będąc tu, trzeba respektować historię i społeczność klubu. Nie można myśleć, że jest się właścicielem tego miejsca. Nosząc koszulkę Milanu, nie możesz robić tego, co ci się żywnie podoba - mówił Gattuso w dokumentalnym filmie Filipa Kapicy i Mateusza Święcickiego.

I dalej tłumaczył: - Różnica między moim a obecnym pokoleniem jest olbrzymia. Kiedy byłem młody, wszystko sobie musiałem wywalczyć sam, ale i tak miałem olbrzymi szacunek wobec starszych. Różnice, które zauważyłem w ostatnich latach, są typowe. Wielu młodych ludzi żyje we własnym świecie. Brakuje im prowadzenia przez starszych. Młodzież ma obecnie problem z należytym szacunkiem wobec bardziej doświadczonych. Kiedy zobaczyłem co się dzieje w Milanie, wraz z wieloma zawodnikami postanowiliśmy odejść. Tam działo się już coś dziwnego.

Chyba jedynym, który po odejściu wyżej wymienionych weteranów odetchnął z ulgą, był Massimiliano Allegri (ur. 1967). Ówczesny trener Milanu nie za bardzo chciał trzymać w szatni zawodników, którzy byli niemal w jego wieku. Dla Allegriego to był problem. Duży problem. Przede wszystkim związany z autorytetem. Trudno mu bowiem było zarządzać piłkarzami, a w zasadzie kolekcjonerami tytułów, gdy samemu było się bardzo przeciętnym graczem. Wiekowi zawodnicy nie nadążali również z wymaganym pressingiem w nowoczesnym, coraz szybszym futbolu - nawet w nieco "spokojniejszej", od zawsze nastawionej na defensywę, Serie A.

Nikt jednak nie zadbał o to, by starych mistrzów godnie zastąpić. Problemy zaczęły się już po wygraniu Ligi Mistrzów w 2007 roku. To właśnie wtedy zabrakło w klubie odpowiedzialnej polityki kadrowej i klarownej wizji przyszłości.

Silvio Berlusconi - ówczesny właściciel, i Adriano Galliani - dyrektor sportowy, działali krótkowzrocznie. Nie inwestowali w szkolenie i nie zadbali o zastąpienie pokolenia mistrzów świata z 2006 roku.

Uwaga! Milan przygarnie gwiazdę
PS Najchętniej za darmo

Na rynku transferowym zaczęto wówczas szukać sławnych nazwisk, które były do wzięcia za darmo, albo prawie darmo. Ronaldinho, Robinho, wracający do klubu Szewczenko, Balotellii czy Kaka potrafili zagrać świetny mecz, ale nie mogli już rywalizować z piłkarzami Bayernu, Realu, Barcelony czy Manchesteru. Ba, po 2012 r., trudności mieli także ze średniakami z Serie A, w sezonie 2014/15 przegrali aż 12 spotkań ligowych.

Latem 2012 r. - tuż po zdobyciu przez Włochów srebra na mistrzostwach Europy - w klubie zmieniło się niewiele. Mediolańczycy trzymali się tej samej strategii transferowej, z tą różnicą, że nie przyciągali już wielkich gwiazd. Stać ich było na piłkarzy co najwyżej dobrych. Pojawili się Nigel de Jong, Sulley Muntari, M'Baye Niang, Riccardo Montolivo oraz Giampaolo Pazzini.

A na boisku Milan zaczął zawodzić. Od tamtej pory - z wyjątkiem mało prestiżowego Superpucharu Włoch w 2017 roku - nie zdobył nic. Nie zdołał nawet wyrównać ostatniego osiągnięcia weteranów, czyli wicemistrzostwa kraju, które pokolenie Nesty, Seedorfa czy Inzaghiego zdobyło u schyłku tej pięknej epoki.

Ostatnie cztery sezony to była klęska. Całkowity upadek. Milan zajął kolejno: 7., 10., 7. i 6. miejsce.

W poszukiwaniu Guardioli

Chociaż Allegri miał udany początek w Milanie - w 2011 r. wygrał scudetto - to w styczniu 2014 r. został zwolniony. Berlusconi wolał zmienić trenera niż obmyślić inną strategię budowy drużyny. A teraźniejszość pokazuje, że Allegri to jeden z najlepszych szkoleniowców na świecie. Z Juventusem w ciągu trzech lat dwa razy awansował do finału LM, trzy razy wygrał scudetto.

Były premier Włoch zapragnął jednak mieć „własnego Guardiolę”. To było jego obsesja. Chciał oddać szatnię komuś, kto jeszcze niedawno sam w niej przebywał. Oczywiście miał do tego prawo. A kibice nie mieli powodów, by mu nie ufać, bo w przeszłości często podejmował ryzyko, które praktycznie zawsze się opłacało, przynosiło pożądany efekt.

Przykłady? W 1987 roku zatrudnił - jeszcze wtedy anonimowego - Arrigo Sacchiego, który w pięć lat zdobył z Milanem mistrzostwo kraju, a do tego podniósł po dwa Puchary Mistrzów, Superpuchary Europy oraz Puchary Interkontynentalne.

Później sprowadził Fabio Capello. I znowu wykazał się świetnym wyczuciem, bo Capello stworzył z Milanu drużynę nie do pokonania. Rossoneri pod jego wodzą nie przegrali 58 spotkań z rzędu, co do dziś jest rekordem ligi włoskiej. A w Lidze Mistrzów dotarli do finału, gdzie upokorzyli Barcelonę, gromiąc ją 4:0.

Szczęście nie opuszczało Berlusconiego także na początku nowego wieku, kiedy zatrudnił Carlo Ancelottiego. A ten od 2001 do 2009 r. odwdzięczył się mu trzema finałami Ligi Mistrzów, w tym dwoma zwycięskimi.

To był piękny czas, który powoli dobiegał jednak końca. Kłopoty zaczęły się trzy lata później, w trzecim sezonie pracy Allegriego. To co jeszcze do niedawna charakteryzowało Berlusconiego, czyli złota ręka do trenerów, zaczęła go zawodzić.

”Guardiolą Milanu” miał być Seedorf i Inzaghi, ale obaj nie mieli żadnego doświadczenia w roli trenera. Polegli. Drużyna Holendra zdobywała średnio 1,59 pkt na mecz, a Inzaghiego zaledwie - 1,35.

Oddać im jednak trzeba, że mieli ciężkie zadanie. Nie ułatwiał im go Berlusconi, który zapowiedział zaciśnięcie pasa. Ale choć klub szukał głównie darmowych graczy na rynku - jak de Jong czy Muntari - to pensje wypłacał im bardzo wysokie. Efektów nie było. Drużyna w lidze zajmowała słabsze miejsce niż np. Parma [później została zdegradowana za długi – przyp. red] czy Sassuolo, ale budżet płac był rozdęty. W Serie A więcej pieniędzy na pensje wydawał tylko Juventus.

 W Milanie grali piłkarze przepłacani, a przy tym prawie w ogóle się nie znali. Inzaghi wystawił kiedyś jedenastkę, w której średni staż zawodnika w klubie wynosił zaledwie osiem miesięcy. [Więcej pisał o tym Rafał Stec z "Gazety Wyborczej"]

Upadek Berlusconiego

To był koniec epoki. Nie tylko dla Milanu, ale też dla całych Włoch, które zostały dotknięte przez kryzys gospodarczy. Z Berlusconim w tle, który stał się bohaterem wielu skandali - korupcyjnych i obyczajowych. Jego firmy zaczęły mieć kłopoty finansowe, co przełożyło się na sytuację Milanu.

Kiedy już 2015 roku było pewne, że sam nie odbuduje potęgi Milanu, zaczął szukać inwestorów. Nie chciał jednak całkiem pozbywać się klubu, dlatego negocjacje z potencjalnymi zainteresowanymi, np. z Tajlandii, ciągnęły się miesiącami. Ale w końcu sprzedał klub - chińskim biznesmenom, latem 2016 r. I wówczas trzydzieści lat Milanu pod jego rządami stało się historią.

Piękną historią - z ośmioma mistrzostwami Włoch, pięcioma triumfami w Lidze Mistrzów i Superpucharze Europy - ale historią.

Nowa nadzieja, chińska wizja Milanu

Chociaż Milan w ostatnim sezonie wyglądał jak zlepek przypadkowych piłkarzy (zakończył sezon dopiero na 6. miejscu), to część kadry zaczęła przynajmniej rokować. Perspektywy wydają się całkiem niezłe. Oprócz zdolnej młodzieży, wreszcie pojawiły się pieniądze pozwalające zacząć konkurować z innymi bogatymi.

Bramki strzeże 18-letni Gianluigi Donnarumma, którego lansuje się, i słusznie, na naturalnego następcę Gianluigiego Buffona. Obaj zaczęli być czołowymi bramkarzami ligi jeszcze przed swoimi 18. urodzinami. I niemal od razu zadebiutowali w kadrze - Buffon w wieku 18 lat, Donnarumma - 17. Wydawało się już, że Mino Raiola zgarnie prowizję z transferu do Realu, ale ostatecznie załatwił Donnarummie najwyższy kontrakt w Milanie - 6 mln euro za sezon, co sprawiło, że został on najlepiej opłacanym nastolatkiem w futbolu.

Na środku obrony gra 22-letni Alessio Romagnoli, w którym widzi się drugie wcielenie Nesty. Na boisku wyróżnia się elegancją. Świetnie czyta grę, ale od mistrza świata różni się jednak temperamentem. W prawie co czwartym meczu ogląda żółtą kartkę.

Na boku obrony może grać 23-letni Mattia De Sciglio, ale niemal na pewno ze składu wygryzie go jego rówieśnik Andrea Conti, który w zeszłym sezonie robił furorę w Atalancie Bergamo. W 33 meczach strzelił 8 (!) goli i zanotował 4 asysty. Milan zapłacił za niego aż 25 mln euro.

Jego konkurentem jest Davide Calabria, 20-letni wychowanek Milanu i reprezentant młodzieżowej reprezentacji. W środku pola zmiennikiem Ricardo Montolivo będzie 19-letni Manuel Locatelli, który kibiców rozkochał w sobie już rok temu, kiedy piękną bramką zapewnił Milanowi triumf nad Juventusem. Dalej? Na skrzydle biega cztery lata starszy Suso. W minionym sezonie strzelił 7 goli i zanotował 9 asyst. Kuszą go angielskie kluby, ale on woli zostać.

- Ambicje Milanu? Wróciliśmy do Europy, budujemy silną drużynę. Możemy zagrać lepiej, niż w zeszłym sezonie. To będzie wielki zespół – powiedział.

A do tego dochodzą jeszcze piłkarze, o których zadbał już Li Yonghon, czyli chiński właściciel. Jest on dość tajemniczą postacią. Ale jego transferowe ruchy są już spektakularne. Na sześciu nowych graczy wydał ponad sto dwadzieścia milionów euro.

Objął klub rok temu, jednak dopiero teraz, latem, zaczął prawdziwą ofensywę transferową. Na środku obrony - partnerem Romagniolego – zostanie czołowy stoper Primera Division, 26-letni Mateo Musacchio. Został kupiony za 18 mln euro z Villarrealu. Tyle samo kosztował gwiazdor Bundesligi, 24-letni Ricardo Rodriguez z Wolfsburga. W środku pola za destrukcje odpowiadać będzie Franck Kessie; 20-latek wypożyczony z Atalanty Bergamo był rewelacją zeszłorocznych rozgrywek. Mózgiem drużyny ma być 23-letni Hakan Calhanoglu – chyba najlepszy wykonawca rzutów wolnych na świecie.

W ofensywie gwarancją goli i asyst ma być 21-letni Andre Silva. Sprowadzony został z FC Porto za blisko 40 mln euro, a Cristiano Ronaldo obwołał go swoim następcą.

Tak może wyglądać Milan w przyszłym sezonie:

Milan w sezonie 2017/18
buildlineup.comMilan w sezonie 2017/18 buildlineup.com Milan w sezonie 2017/18 buildlineup.com

Na papierze wszystko wygląda obiecująco, bo Chińczycy – w odróżnieniu od ostatnich poczynań Berlusconiego – działają rozsądnie. Nowi gracze są perspektywiczni i zostali kupieni już na samym początku okienka transferowego, przed okresem przygotowawczym do sezonu. Obiecująco, tym bardziej, że zespół szkolić będzie Vincenzo Montella, jeden ze zdolniejszych włoskich trenerów. Czy zacznie nową epokę? Na razie jego celem jest awans do Ligi Europy, gdzie Milan musi przeciskać się przez eliminacje. W przyszłym roku wszyscy celują jednak już w Ligę Mistrzów. Będzie trochę łatwiej, bo dla Serie A nadchodzą lepsze czasy (od przyszłego sezonu będzie miała znowu cztery gwarantowane miejsca w LM). Lepsze czasy nadchodzą też chyba dla Milanu. Bo przecież gorszych już chyba być nie może.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA