Szczęsny najchętniej wróciłby do Arsenalu, ale tam musiałby rywalizować o bluzę z numerem 1 z Petrem Cechem. I nie ma żadnej gwarancji, że zdołałby przekonać do siebie Arsene'a Wengera. Dla Polaka występy w podstawowym składzie są niezwykle ważne, zwłaszcza mając na uwadze mistrzostwa świata w 2018 roku (Polska jest na idealnej drodze do awansu).
Jednocześnie Polak nie zostanie w Romie, mimo że to w jej barwach właśnie rozegrał najlepszy sezon w karierze. 38 puszczonych goli w 38 meczach i aż 14 czystych kont - najwięcej w całej Serie A - to znakomity wynik. Ale Arsenal żąda za swojego piłkarza ok. 15-16 mln euro, co jest za dużym wydatkiem dla Romy jak za bramkarza.
Takie pieniądze ma Napoli, które według "Il Mattino" porozumiało się z Polakiem w sprawie trzyletniego kontraktu. Miałby on zarabiać ok. 3 mln euro rocznie. Teraz trzecia drużyna ostatniego sezonu musi dogadać się z Arsenalem i oferuje za niego 10 mln euro. To za mało, choć kontrakt Szczęsnego z londyńskim klubem wygasa w 2018 roku. W Neapolu miałby zastąpić Pepe Reinę, którego przyszłość jest niewiadomą (czytaj więcej >>).
Do grona klubów zainteresowanych Szczęsnym dołączył również Juventus, który miał zaoferować Polakowi 4 mln euro rocznie. Jest w tym jednak jeden haczyk - Polak początkowo byłby zmiennikiem Gianluigiego Buffona, który w 2018 roku może zakończyć karierę, ale wcale nie jest to pewne.
Szczęsny jest "opcją B" dla Milanu, jeśli ten nie dogada się w sprawie przedłużenia kontraktu z 18-letnim Gianluigim Donnarummą. Według ostatnich doniesień włoskiej prasy władze klubu zagroziły rewelacyjnemu nastolatkowi i jego agentowi, że jeśli kontrakt nie zostanie podpisany do 30 czerwca, to piłkarz najbliższy sezon spędzi na trybunach. Wtedy Milan miałby wkroczyć do gry o reprezentanta Polski.