Absurdalny Superpuchar Hiszpanii. Valencia jest najbardziej pokrzywdzona. Wszystkie zespoły są osłabione

W nowym Superpucharze Hiszpanii zastanawia wiele rzeczy: od miejsca rozgrywania miniturnieju, przez termin, aż po podział pieniędzy między uczestnikami. Ale hiszpańska federacja, inicjator zmiany, na wszystko ma przygotowaną odpowiedź. - Mieliśmy wybór: albo reformujemy, albo w ogóle kończymy z Superpucharem - mówi prezes Rubiales.

W środę, meczem Real Madryt - Valencia, rozpocznie się miniturniej dla czterech hiszpańskich drużyn. Stawką - Superpuchar Hiszpanii. Ten sam, o który do niedawna rywalizował mistrz Hiszpanii ze zdobywcą Pucharu Króla. Wtedy w dwumeczu przed sezonem, teraz czterodniowym turniejem rozgrywanym w Arabii Saudyjskiej. W drugim półfinale, w czwartek, Barcelona zagra z Atletico Madryt, a finał zaplanowano na niedzielę.

Starcie Barcelona - Real Madryt ma nowego rywala? "To jak Mercedes kontra Tesla" [SEKCJA PIŁKARSKA #33]

Zobacz wideo

Kobiety wejdą na stadiony. Turniej ma pomóc transformacji społeczeństwa 

Za jeden taki turniej hiszpańska federacja zarobi 40 milionów euro. A kontrakt podpisała na trzy lata, więc w sumie zgarnie za nowy Superpuchar 120 milionów euro. Więcej dostaną same kluby (około połowę tej kwoty), reszta ma zostać zainwestowana w kobiecą piłkę, drużyny młodzieżowe, pomoc najmniejszym zespołom z Segunda Division i jeszcze niższych lig. Turniej przez najbliższe trzy lata będzie rozgrywany w Arabii Saudyjskiej, bo władze tego kraju zaproponowały najkorzystniejszą ofertę. Płacą za wszystko, biorą na siebie organizację i jeszcze hojnie nagradzają. 

Ale krytycy nie milkną. Najlepsze hiszpańskie zespoły mają bowiem grać w kraju, w którym łamane są prawa człowieka. Dopiero w 2017 roku zniesiono w nim zakaz uczestnictwa kobiet w imprezach masowych - również w meczach piłkarskich. Wciąż jednak nie mogą rozmawiać z obcymi mężczyznami bez zgody męża, swobodnie podróżować czy wybrać miejsca w restauracji, bo obowiązuje segregacja płci. Od niedawna kobiety mogą prowadzić samochody. - To zwycięstwo pieniędzy i biznesu nad sportem, a właściwie nad wszystkim, co dobre w futbolu - denerwowała się Veronica Boquete, hiszpańska piłkarka.

Ale Rubiales zgrabnie to wytłumaczył: - Kobiety i mężczyźni będą mogli wejść na stadion na równych warunkach, to po pierwsze. Kiedy spotkałem się z księciem Arabii Saudyjskiej, powiedział mi, że widzi sport jako środek do przeprowadzania transformacji. Powiedział, że w jego kraju właśnie do niej dochodzi. Mogliśmy się od tego odwrócić i poszukać innego gospodarza, bo mieliśmy podobne finansowo oferty z innych krajów, ale chcieliśmy podjąć to wyzwanie, by dziewczynki i chłopcy z tego kraju mogli mieć lepsze warunki dzięki sportowi. Podpisaliśmy wiele ważnych społecznych umów dla tych dzieci. Stworzymy w tym kraju rozgrywki dla kobiet, a nasi ludzie z federacji będą je nadzorować. Nie mogliśmy tego odpuścić, bo wierzymy w futbol wartości. W futbol jako klucz do zmian w społeczeństwie - mówił w listopadzie. A później podał przykład: - Przed mundialem 1982 w Hiszpanii kobiety musiały prosić władze o zgodę na otworzenie konta w banku. Dopiero tamten turniej pomógł naszemu krajowi rozwinąć się pod tym względem.

Sami zawodnicy nie mają problemu z pięciogodzinną podróżą do Dżuddy, gdzie odbędą się półfinały. Różnica czasu jest nieznaczna i wynosi dwie godziny. Termin Superpucharu ustalono w porozumieniu z piłkarzami, którzy nalegali na to, żeby zacząć 8 stycznia, a nie dzień wcześniej, by święto Trzech Króli mogli jeszcze spędzić ze swoimi rodzinami. Rubiales się zgodził. Organizację meczu, zakwaterowanie i przeloty sponsorują władze Arabii Saudyjskiej. Dotychczas było tak, że za wszystko odpowiadali finaliści Superpucharu. Problemu z meczami 6,5 tys. km od domu nie mają więc kluby, piłkarze, a kibice. Dla nich taka wyprawa jest o wiele bardziej czasochłonna, bo połączenia lotnicze między Hiszpanią a Arabią Saudyjską nie rozpieszczają. Konieczne są przesiadki, bilety są drogie. Dlatego kluby sprzedały kibicom łącznie tysiąc biletów z puli dziesięciu tysięcy. Samo Atletico – raptem 50, mimo że zgodziło się je zasponsorować. Mecze będą więc oglądać przede wszystkim lokalsi.

Nierówny podział pieniędzy. Valencia czuje się pokrzywdzona

Sam termin Superpucharu został zmieniony, żeby sztucznie nie wydłużać sezonu. Dotychczas dwumecz między mistrzem Hiszpanii a zdobywcą Pucharu Króla inaugurował nowy sezon. I - jak twierdzi prezes Rubiales - samym klubom zależało na tym, żeby wyrzucić te mecze z sierpniowego kalendarza. Często piłkarze wychodzili na murawę prosto z leżaków, co odbijało się na widowisku. Teraz mają wejść do gry w najlepszej formie. W zamian federacja zwolniła ich z rozgrywania pierwszych rund Pucharu Króla i zakwalifikowała bezpośrednio do 1/16. 

Superpuchar rozszerzono o dodatkowe dwa zespoły. W normalnych okolicznościach Barcelona grałaby z Valencią. Po reformie doszły jeszcze zespoły z Madrytu - Real i Atletico, bo zajęły najwyższe miejsca w tabeli na koniec poprzedniego sezonu (poza Barceloną, która została mistrzem). I to już budzi pewien niesmak, bo mimo że drużyny ze stolicy wchodzą do tego turnieju bocznym wejściem, bez żadnego pucharu za poprzedni sezon, to zarobią na nim więcej niż Valencia, której gra o Superpuchar się należy.

Możesz zarejestrować się i sprawdzić poniższe kursy na Betclic.pl:

Wyjściowo wszyscy dostają tyle samo - za udział w turnieju. Następnie - kto ile zarobi zależy od premii za osiągnięcia w Superpucharze. Z tym nikt nie dyskutuje. Kontrowersje budzi za to trzecia składowa - czynnik historyczny. Federacja uznała, że Real i Barcelona, które mają w gablocie więcej pucharów, więcej kibiców i większą renomę, powinny zarobić więcej. Jak wyliczyli hiszpańscy dziennikarze - nawet dwa razy więcej. Jeżeli turniej wygra Valencia to zarobi blisko 4 miliony euro. Jeżeli Real lub Barcelona - ponad 8 milionów. Atletico jest pośrodku. Mało tego, nawet jeżeli hiszpańscy giganci odpadną w półfinałach, to i tak zarobią więcej niż triumfująca Valencia. I chociaż władze klubu protestowały przeciwko takiemu podziałowi, to zgodziły się wysłać drużynę do Arabii Saudyjskiej, wyraźnie zaznaczając, że klub czuje się pokrzywdzony.

Osłabione kadry

Pytanie, czy rzeczywiście federacji uda się stworzyć Superpuchar "najbardziej emocjonujący w historii". Czy dodanie dwóch zespołów doda mu prestiżu, czy przeniesienie z sierpnia na styczeń poprawi poziom, czy trenerzy będą w tych meczach widzieć pole do eksperymentów, czy wystawią najlepszych zawodników. Czy ci zagrają jak w sparingach, czy jak w meczach o wielką stawkę.

Kadry wszystkich zespołów są osłabione. Z nieobecnych piłkarzy dałoby się zmontować jedenastkę gotową wygrać ten miniturniej. Barcelona zagra bez Marca-Andre ter Stegena, Ousmane Dembele i Arthura, a Ernesto Valverde zapowiedział jeszcze, że kilku młodych piłkarzy dostanie szasnę. W Realu zabraknie Karima Benzemy, Garetha Bale’a i Edena Hazarda. W Valencii Goncalo Guedesa, Rodrigo Moreno, Manu Vallejo, Kang-in Lee i Cristiano Picciniego. A w Atletico Thomasa Lemara, Stefana Savicia I Diego Costy.  

  • 8.01, godz. 20 - Valencia – Real Madryt 
  • 9.01, godz. 20 – Barcelona – Atletico Madryt
  • 12.01, godz. 19 – finał
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.