Pierwsze takie El Clasico od 17 lat. Jan Urban zaskoczony grą obu zespołów

- Duży wpływ na El Clasico miały wydarzenia polityczne. Dwie drużyny stacjonowały w jednym hotelu, razem jechały na mecz. Barcelona przede wszystkim nie chciała przegrać - mówi Sport.pl były trener Osasuny Jan Urban. Mecz Barcelona - Real oglądał w Hiszpanii. Przyznaje, że krajowe media, mimo wyniku 0:0, z wydarzeń na Camp Nou są zadowolone.
Zobacz wideo

Kacper Sosnowski: Ma pan niedosyt po tej piłkarskiej uczcie?  Ostatnie El Clasico bez goli zdarzyło się w La Liga 17 lat temu.

Jan Urban: Słuchając komentarzy hiszpańskich dziennikarzy, to oni byli z tego spotkania zadowoleni. Podkreślali znakomitą rywalizację, wymagających rywali, trudne warunki jakie jedni postawili drugim i małą liczbę błędów jakie popełniły dwie drużyny. To dość uważna gra z obu stron sprawiła, że tych sytuacji strzeleckich nie było za wiele.   

Ja bym powiedział, że Barcelona na swoim stadionie w starciu z Realem w ofensywnie prezentowała się skromnie. To goście oddali dwa razy więcej strzałów na bramkę. 

 - Jestem kibicem Barcy, ale obiektywnie mogę powiedzieć, że na Camp Nou lepsze wrażenie zrobił Real. To on miał inicjatywę i więcej sytuacji. Klarownych okazji było po jednej i drugiej stronie tyle samo, czyli mało. Dla mnie i jedni i drudzy zagrali dość ostrożnie. Spodziewałem się bardziej otwartego meczu. Obie ekipy mają tyle samo punktów w tabeli, do końca ligi jeszcze daleko, tymczasem zagrały nieco asekuracyjnie.  

Przed hitem La Liga swoje spotkanie w Serie A grał Juventus. Ronaldo zdobył pięknego gola głową wzbijając się w powietrze niczym skoczek wzwyż. Bale’owi na Camp Nou brakowało precyzji. 

- Wiem do czego pan zmierza, ale Ronaldo w Realu to już historia. Barcelona i Real zawsze miały najlepszych graczy na świecie, którzy prześcigali się w wyścigu o Złotą Piłkę. Teraz też mają swoje gwiazdy, choć inny jest już Real, ale inna jest też Barcelona. Równie dobrze można żałować, że Barcelona to nie jest już ta Barcelona, którą miał Pep Guardiola. Drużyna, która mogła zdominować każdego rywala - włącznie z Realem Madryt - atakiem pozycyjnym. To było coś niesamowitego. Z tym, że zastąpić Iniestę zastąpić Xaviego nie jest tak prosto. Z Realem nie zagrał też 31-letni Busquets. Czasy się zmieniają, lata lecą, a Barcelona nie jest już drużyną tysiąca podań i widowiskowej gry, zdolną rozmontować każdego rywala broniącego się całym składem w szesnastce, ale to nadal jedna z najlepszych drużyn na świecie. 

Tyle, że w tym najważniejszym dla kibiców meczu nie błyszczała. Przyzwyczaiły nas El Clasico z ostatnich kilku lat do innego poziomu emocji. No i trochę do dominacji Barcy nad Realem.  

- Myślę, że duży wpływ na to miały wydarzenia polityczne. Przed meczem dużo mówiło się o tym czy nie będzie jakiś ekscesów na mieście, czy ten mecz w ogóle się odbędzie i co wymyślą kibice, którzy bardzo chcieli by klub udowodnił sportową wyższość nad Madrytem. To bardziej wpłynęło na miejscowych piłkarzy. Taki dodatkowy stres, by tego meczu przede wszystkim nie przegrać. Dla mnie zawodnicy Barcy nie grali na takim luzie jak potrafią nawet u Ernesto Valverde. W dodatku przed meczem dwie drużyny stacjonowały w jednym hotelu, razem jechały na stadion. To wszystko było specyficzne. W efekcie na boisku oglądaliśmy coś rzadkiego dla Barcy, czyli problemy z kreowaniem sytuacji strzeleckich, choć trio Messi, Suarez, Griezmann stać na wszystko. 

Na trybunach było chyba spokojnie, nie licząc protestu fanów i wrzucanych przez nich na boisko żółtych piłek.

- Nie miało to wpływu na nic, poza delikatnym przedłużeniem spotkania. Komentatorzy podkreślali po meczu przede wszystkim, że piłkarze bronili wartości jakie niesie sport. Mimo tej wielkiej rywalizacji jaka jest między nimi, wszyscy podali sobie ręce, podziękowali, gratulowali spotkania. Atmosfera była bardzo dobra, a szacunek duży.  

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.