Gareth Bale wystawił Real Madryt na pośmiewisko. Transfer za karę?

"Walia. Golf. Madryt. W tej kolejności" - napisali na walijskiej fladze kibice, a po wywalczonym awansie na Euro 2020, dali ją piłkarzom. Po murawie paradował z nią również Gareth Bale, którego życiową hierarchię wartości miał przedstawiać ten transparent.

Zaczęło się od Predraga Mijatovicia, ambasadora Realu Madryt, który pod koniec października stwierdził w radiu „SER”, że od jakiegoś czasu tak to w przypadku Bale’a wygląda: najważniejsza jest reprezentacja, później hobby, a dopiero na końcu gra w klubie. - "Nigdy nie wiesz, czy możesz na niego liczyć: czy będzie zdrowy, czy będzie zmotywowany, czy nagle coś go nie zaboli. Zobaczycie jednak, że te wszystkie problemy znikają, gdy zaczyna się przerwa reprezentacyjna". Były dyrektor Królewskich znakomicie przewidział rozwój wydarzeń, bo Bale faktycznie wyleczył się akurat na mecze decydujące o awansie na Euro. Jego słowa, chętnie cytowane przez pozostałe hiszpańskie media, walijscy kibice wciągnęli na sztandary i z tak przygotowaną flagą ruszyli najpierw na mecz z Azerbejdżanem, a później do Cardiff spotkanie z Węgrami. Po zwycięstwie 2:0, jeden z członków sztabu reprezentacji odebrał ją od grupy fanów i na murawie przekazał cieszącym się piłkarzom. Gareth Bale paradował z nią w pierwszym szeregu.

Gareth Bale zasłużył na karę? W Realu mają sporą cierpliwość

Bale wyjeżdżał z Madrytu na zgrupowanie kadry atakowany przez hiszpańskich dziennikarzy. Chodziło o to, że przez miesiąc nie zagrał w żadnym meczu i jeśli w ogóle trenował to tylko samemu w siłowni. Nieoficjalnie: z powodu kontuzji. Oficjalnie: nie wiadomo dlaczego. Klub nie wydał żadnego oświadczenia w sprawie jego absencji. Cisza. Zresztą - na prośbę samego Bale’a, który nie chce, by klub publikował informacje o jego zdrowiu. Powołuje się przy tym na hiszpańskie prawo, które zakłada, że dostęp do informacji na temat zdrowia pracownika ma tylko lekarz i organy opieki zdrowotnej. I ten lekarz nie może przekazać pracodawcy ani innym osobom szczegółów dotyczących leczenia bez zgody pacjenta. Dotyczy to nie tylko piłkarzy. Ale im szczególnie na tym zależy, bo takie informacje mogą tylko zaszkodzić: wystawić na krytykę kibiców, wpłynąć na wysokość kontraktu czy - w przyszłości – na zainteresowanie innych klubów.

Bale ozdrowiał dopiero, gdy rozpoczęła się reprezentacyjna przerwa. „Marca” informuje, że sztab Realu Madryt przyjął jednak, że był to po prostu zbieg okoliczności. Wykonywane wcześniej badania miały potwierdzić wersję Walijczyka, że nie jest w stanie trenować razem z resztą drużyny.  

Świetne akcje Lewandowskiego w meczu z Borussią:

Zobacz wideo

Jak ukarać Bale'a? Transfer za karę?

 „Jeśli miał to być żart, to w bardzo złym guście” – pisze o incydencie z flagą madrycki dziennik. Ale są i tak radykalni kibice, którzy twierdzą, że był to z premedytacją wysłany przekaz. Od Bale’a do dziennikarzy. A może nawet do władz Realu Madryt, które nie chronią go przez kolejnymi atakami prasy. I skoro naraził klub na śmieszność, to w nocnych audycjach rozprawiano nad konsekwencjami, jakie powinny go spotkać: od zawieszenia, przez karę finansową, po sprzedaż już w styczniowym oknie transferowym.

Szybko odpadła bowiem wersja zakładająca nieszczęśliwy wypadek. Nie ma mowy, by Bale nie wiedział co jest napisane na fladze – jak sugerowała m.in. część walijskich, lokalnych mediów. W internecie pojawił się film, na którym widać, że wcześniej spojrzał na flagę i dobrze zobaczył co jest na niej napisane.  

„Marca” podaje, że Real, wbrew oczekiwaniom części kibiców i podpowiedziom dziennikarzy, nie zamierza w żaden sposób karać Bale’a. W czwartek Gareth ma wrócić do klubu i zostanie przyjęty w neutralny sposób. W klubie liczą na to, że będzie trenował razem z zespołem i w sobotę zagra przeciwko Realowi Sociedad. Wiara trenerów w Bale’a, wbrew pozorom, nie gaśnie. „Nie zamierzamy oddać go nikomu w prezencie. On znowu będzie decydujący” – mieli usłyszeć dziennikarze "Marki" od osób pracujących w klubie. Będzie to możliwe, jeśli Bale upora się wreszcie z permanentnymi kontuzjami. Od czasu, gdy ponad sześć lat temu dołączył do Realu miał ich 26, przez co rozegrał zaledwie 52 proc. dostępnych minut i przegapił aż 87 meczów.

Zinedine'a Zidane'a zahartowały poprzednie wybryki

Zinedine Zidane również nie zamierza wyciągać wobec Bale’a żadnych konsekwencji. Francuz już dawno miał przestać przejmować się wszystkimi kontrowersjami ciągnącymi się za Walijczykiem. Owszem, latem chciał go sprzedać, a jeszcze wcześniej – podczas jego pierwszej kadencji – ich stosunki były fatalne. Ale w momencie, w którym okazało się, że Bale zostanie w Realu, Zidane po prostu przyjął to do wiadomości i zaczął traktować jak każdego innego piłkarza. Zdaniem „Marki”, mają dziś lepszy kontakt niż kiedykolwiek. Trener nie wątpi w jego jakość piłkarską, a "jedynie" w przygotowanie fizyczne i koncentrację. Liczy jednak, że uda mu się odbudować Bale’a, a sprawa z flagą została rozdmuchana przez nieprzychylne zawodnikowi media. Zdecydowanie bardziej zdenerwował się, gdy kilka miesięcy temu skrzydłowy nie wrócił razem z zespołem do Madrytu po porażce z Rayo, albo gdy podczas sparingowego meczu Realu z Tottenhamem akurat grał w golfa. Te sytuacje tak go zahartowały, że flaga z cytatem Mijatovicia nie robi już na nim większego wrażenia.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.