Tajemnicze spotkanie Garetha Bale'a w Londynie! Piłkarz zabronił Realowi informować o jego kontuzjach

Bale lubi tajemnice. Nie gra, ale nie wiadomo, co mu dolega. Leci do Londynu, ale nie wiadomo po co. Obraża się, ale nie wiadomo dlaczego. O nieujawnianie jego kontuzji miał jednak prawo prosić. Coraz więcej piłkarzy chce je ukrywać, bo przeszkadzają w negocjowaniu kontraktów.

Bale ostatni mecz w Realu Madryt zagrał 5 października z Granadą. Zaraz po nim wyjechał na zgrupowanie reprezentacji, wystąpił w obu eliminacyjnych meczach, w drugim zdobył nawet bramkę na wagę remisu, a po nim wrócił do Madrytu. Ale na boisku od tego czasu się nie pojawił. Królewscy zagrali trzy mecze: ligowe z Mallorcą i Leganes, a między nimi z Galatasarayem w Lidze Mistrzów. Walijczyk na żaden z nich nie był powołany. Nieoficjalnie: z powodu kontuzji. Oficjalnie: nie wiadomo dlaczego. Klub nie wydał żadnego oświadczenia w sprawie jego absencji. Cisza. A skoro cisza, to domysły dziennikarzy.

Milik dogonił Bońka! Tak przeszedł do historii [WIDEO]

Zobacz wideo

Ranking Bale’a: reprezentacja, golf, Real Madryt

Najpopularniejsza wersja zakłada, że Bale w meczu Walii z Chorwacją doznał urazu łydki (stary problem). Do końca pozostał na murawie, ale w ostatnich dziesięciu minutach był mniej aktywny, truchtał, maszerował, a gdy dostawał piłkę, szybko oddawał ją z powrotem. Lekarze Realu zostali poinformowani o urazie przez sztab reprezentacji zanim Bale zdążył wrócić do Hiszpanii. Następnie przeprowadzili badania, jednak trudno im było postawić konkretną diagnozę. Dziennikarze „Chiringuito” podają, że Bale’a notorycznie łapią skurcze. Dlaczego? To właśnie trudno wyjaśnić. Radio „Cadena SER”, powołując się na źródła z klubu, twierdzi, że Bale ma po prostu bardzo niską tolerancję bólu. Ten problem towarzyszy mu od początku pobytu w Madrycie. Walijczyk miał wiele razy tłumaczyć lekarzom, że źle znosi jakikolwiek ból. Ci kilka razy informowali o jego problemach w bardzo ogólny sposób: „Uraz łydki. Pod dalszą obserwacją” – tak lakoniczny komunikat byłby bardzo w ich stylu. Ale nawet taki się nie pojawił. Poprosił o to sam Bale na podstawie prawa do prywatności i poufności, które przysługuje każdemu pacjentowi. Ostatnia oficjalna informacja o stanie jego zdrowia pochodzi z 5 stycznia tego roku, wcześniejsza – z września 2017. Od tego czasu Walijczyk był kontuzjowany sześć razy.

Bale przez ostatnie dwa tygodnie ćwiczył niemal wyłącznie w siłowni. Na boisko w Valdebebas wyszedł tylko dwa razy, by trenować indywidualnie pod okiem trenera od przygotowania fizycznego. W międzyczasie poleciał do Londynu. I o tym akurat klub poinformował dziennikarzy, tłumacząc że chodzi o sprawy prywatne. Ale tam, Bale spotkał się ze swoim agentem. Otoczenie zawodnika twierdzi, że była to rutynowa rozmowa. Hiszpańscy dziennikarze pytają: dlaczego zatem odbyła się w dniu treningowym i dlaczego to piłkarz musiał odbyć podróż, a nie jego agent? Są zgodni: Bale jest nastawiony na odejście z Realu Madryt już w styczniu. Jego zachowanie wydaje się to potwierdzać. Walijczyk wyszedł ze stadionu w 82. minucie środowego spotkania z Leganes, przez co przegapił gola na 5:0. Spełnił procedury, bo piłkarze, którzy nie zostali powołani na dany mecz, mają obowiązek oglądać go z trybun przynajmniej do 80. minuty. Później mogą wyjść. Praktyka jest jednak taka, że zostają do końca i zjeżdżają do szatni, by pogratulować kolegom, a później wysłuchać uwag trenera. Bale ma być jednak obrażony na Zidane’a, z którym nie miał dobrych relacji już podczas jego pierwszej kadencji, a teraz konflikt zaognił się po meczu z Club Brugge, gdy skrzydłowy, chociaż akurat wtedy był zdrowy, wylądował na trybunach. Zizou chciał dać mu wolne, by zmniejszyć ryzyko odniesienia kontuzji. Bale po raz kolejny stwierdził jednak, że jest przez trenera zwyczajnie niedoceniany, a klub nie jest lepszy, bo nie gwarantuje mu żadnej ochrony przed atakami mediów.

Tych rzeczywiście nie brakuje. Atakuje rodak Bale’a, John Toshack: że ten wciąż nie zna języka hiszpańskiego, że z roku na rok jego styl gry jest coraz gorszy. – Pamiętam go będącego cały czas pod grą. Szukającego piłki. Teraz nie bierze udziału w grze. Raz na pięć minut się podłączy, ale ogólnie nie bierze udziału. Potem nagle zrobi jakiś sprint i się wycofuje. To tak, jakbyś grał w dziesięciu. Jest czystym indywidualistą – ocenił. – Bale sam potwierdza, że nie jest zintegrowany i ma inne rzeczy na głowie niż drużyna. On myśli przede wszystkim o reprezentacji Walii. Na drugim miejscu jest golf, a dopiero później Real – twierdzi z kolei Predrag Mijatović, były zawodnik i dyrektor Realu do spraw sportowych. - Nigdy nie wiesz, czy możesz na niego liczyć: czy będzie zdrowy, czy będzie zmotywowany, czy nagle coś go nie zaboli. Zobaczycie jednak, że te wszystkie problemy znikają, gdy zaczyna się przerwa reprezentacyjna – dodał na antenie radia SER. „Marca” atakuje liczbami, przed którymi obronić się nie sposób: w ciągu 6,5 roku Walijczyk rozegrał w Madrycie zaledwie 53 proc. dostępnych minut, a przez 26 kontuzji przegapił aż 86 meczów.

Spekuluje się, że Bale wróci do gry właśnie przed przerwą reprezentacyjną. Taki termin podobno sam sobie wyznaczył. Chce być gotowy na dwa ostatnie mecze eliminacji, które jeśli Walia wygra, będzie bliska awansu z drugiego miejsca w grupie. Mijatović miałby rację.

Bale miał prawo zakazać podawania informacji o jego kontuzji

W Hiszpanii publikowanie oświadczeń nt. kontuzji zawodników jest czymś normalnym, obowiązuje od wielu lat, dlatego zakaz, który Bale nałożył na klub, wydawał się bez precedensu. „Marca” podaje jednak, że podobne przypadki już się zdarzały i zdarzają się coraz częściej. Zgodnie z hiszpańskim prawem (artykuł 22.4 ustawy 31/1995), dostęp do informacji na temat zdrowia pracownika ma tylko lekarz i organy opieki zdrowotnej. Nie mogą przekazać pracodawcy ani innym osobom szczegółów dotyczących leczenia bez zgody pracownika. Piłkarze nie są wyjątkiem. Im szczególnie może zależeć na nieujawnianiu problemów zdrowotnych, by nie wpłynęły na ich postrzeganie np. podczas negocjacji kontraktu. Dziennik zaznacza, że zazwyczaj ich prośby są szanowane. Przede wszystkim – w poważnych przypadkach - jak nowotwory i choroby psychiczne.

Hiszpanie ze swoją szczegółowością oświadczeń są w świecie futbolu wyjątkowi. Dla porównania: kluby z Premier nie publikują żadnych raportów medycznych. Zazwyczaj trenerzy na konferencjach przedmeczowych są pytani o to, czy kontuzjowany piłkarz będzie do dyspozycji w nadchodzącym spotkaniu. Podobnie jest w Niemczech, gdzie Paco Alcacer jest kontuzjowany od miesiąca, a Borussia Dortmund nie powiedziała nic na temat stanu jego zdrowia. We Włoszech różni się to w zależności od klubów: większość podaje takie informacje, ale bez wchodzenia w szczegóły. Bardzo szczegółowi są natomiast Amerykanie, którzy przy okazji rozgrywek NBA czy NFL chcą zapewnić kibicom dostęp do jak największej ilości informacji. Na oficjalnych stronach można więc znaleźć rubrykę dedykowaną kontuzjom: kto, jak długo i dlaczego pauzuje.

Więcej o:
Copyright © Agora SA